Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. J 3,17
Czasami myślę, że to już koniec, że nie ma już dla mnie nadziei. Poddaję się, uważam, że Bóg musi mnie nienawidzić za to, co zrobiłam. Są takie dni, kiedy nie lubię nie tylko życia, ale nawet samej siebie. Wtedy już tylko jeden krok dzieli od tego, by zamknąć swoje serce i trwać w błędnym kole – coraz bardziej nie lubić swojego życia, udawać szczęście... Szczególnie w takich momentach to jedno zdanie: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”, ratuje przed zatraceniem. Gdy uświadamiam sobie, że sam Bóg mnie kocha bez względu na to, co się dzieje. Jego miłosierdzie jest niepojęte, a Jego Syn został posłany nie po to, by mnie potępić czy znienawidzić, ale właśnie kochać. Kochać mimo wszystko. Kochać pomimo moich upadków. Jeśli On mnie nie potępia, a wybacza, dlaczego ja mam siebie potępiać? Dlaczego ja nie potrafię sobie wybaczyć? Jeśli On mnie kocha, dlaczego tak trudno mi kochać siebie? Boże, dziękuję Ci za Twoją nieskończoną miłość, która mnie zbawia każdego dnia mimo wszystko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Anna Maria Władkowska