Kościół potrzebuje dziś męczenników i świadków, świętych na co dzień, świętych zwyczajnego i konsekwentnego życia, a także tych, którzy mają odwagę przyjęcia łaski bycia świadkiem aż do końca, aż do śmierci – powiedział Franciszek w Bazylice św. Bartłomieja na Wyspie Tyberyjskiej w Rzymie.
Od 1999 r. jest ona z woli Jana Pawła II sanktuarium nowych męczenników. Jednakże pierwszym męczennikiem, którego relikwie zostały złożone w tej świątyni jest św. Wojciech. To właśnie z myślą o nim wybudował tę świątynię cesarz Otton III. Później złożono tam również relikwie Bartłomieja Apostoła.
Papież przybył do tej bazyliki o godz. 17 i wziął udział w modlitewnym czuwaniu. Na wstępie wysłuchał świadectw o trzech męczennikach: niemieckim pastorze, zamordowanym przez nazistów, ks. Jacques’u Hamelu zabitym w ubiegłym roku we Francji przez islamskich terrorystów, a także o działaczu społecznym z Salwadoru, który stracił życie, pomagając członkom młodocianych gangów.
Siostra ks. Jacquesa Hamela zwróciła uwagę na paradoks jego męczeńskiej śmierci. On, który zawsze służył na peryferiach, nigdy nie chciał znajdować się w centrum uwagi, poprzez swą postawę w chwili śmierci złożył świadectwo wobec całego świata. Wokół jego kapłańskiej czułości zjednoczyła się cała Francja.
Siostra zamordowanego w Rouen kapłana przypomniała, że w czasie tego tragicznego wydarzenia jej brat zachował pełną jasność umysłu i potrafił wskazać głównego sprawcę tej zbrodni, mówiąc mu: idź precz, szatanie! Na pewno pozostał też wierny swej kapłańskiej miłości, którą jak sądzę obejmował też swych zabójców – mówiła siostra ks. Hamela.
W homilii Franciszek zaznaczył, że przybywa jako pielgrzym do tego sanktuarium, gdzie historia pradawnego męczeństwa łączy się z pamięcią o nowych męczennikach, tak licznych chrześcijanach zabitych przez szalone ideologie ubiegłego wieku, za to, że byli uczniami Chrystusa.
„Pamięć o tych heroicznych świadkach dawnych i niedawnych utwierdza nas w przekonaniu, że Kościół jest Kościołem męczenników. Męczennicy to ci, którzy jak nam przypomina Apokalipsa „przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili” (Ap 7, 17). Dana im została łaska wyznawania Jezusa aż do końca, aż po śmierć. Cierpią, oddają życie, a my otrzymujemy Boże błogosławieństwo przez ich świadectwo. I jest też wielu męczenników ukrytych, ludzi wiernych łagodnej mocy miłości, głosowi Ducha Świętego, którzy w codziennym życiu starają się pomagać braciom i bez reszty kochać Boga” – powiedział Ojciec Święty.
Franciszek zauważył, że przyczyną wszelkich prześladowań jest nienawiść, jaką książę tego świata żywi do tych, którzy zostali zbawieni i odkupieni przez Jezusa. O tej nienawiści mówi sam Jezus: „Nie lękajcie się, świat będzie was nienawidził, ale wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził”.
Papież zaznaczył, że z powodu tej właśnie nienawiści, cierpi dziś wiele wspólnot chrześcijańskich.
„Ileż to razy, w trudnych momentach dziejów można było usłyszeć: «Dziś ojczyzna potrzebuje bohaterów». W ten sam sposób moglibyśmy zapytać: A Kościół czego dziś potrzebuje? Potrzebuje męczenników, świadków, świętych codziennego, zwyczajnego i konsekwentnego życia. A także tych, którzy mają odwagę przyjęcia łaski bycia świadkami aż do końca, aż po śmierć. Oni wszyscy są żywą krwią Kościoła. To świadkowie, dzięki którym Kościół może iść naprzód. Oni potwierdzają, że Jezus zmartwychwstał, że Jezus żyje. Potwierdzają to spójnością swego życia, mocą Ducha Świętego, którego otrzymali w darze” – mówił Ojciec Święty.
W spontanicznych słowach Franciszek opowiedział też historię pewnej chrześcijanki z Bliskiego Wschodu. Usłyszał ją od jej męża muzułmanina, którego spotkał wśród migrantów na wyspie Lesbos. Kiedy terroryści zajęli ich kraj, wypytywali się wszystkich o religię. U tej kobiety zobaczyli krzyżyk. Zażądali, by rzuciła go na ziemię. Kiedy odmówiła, poderżnęli jej gardło.
Franciszek przyznał, że nie wie, co się stało z jej mężem i trójką dzieci. „Nie wiem, czy udało się mu wyjść z tego obozu koncentracyjnego, bo obozy uchodźców są obozami koncentracyjnymi dla tłumów pozostawionych tam ludzi. A wielkoduszne narody, które ich przyjmują muszą nieść ten ciężar, bo wydaje się, że umowy międzynarodowe są ważniejsze niż prawa człowieka” – dodał Franciszek.
Na zakończenie Papież zauważył, że dziedzictwo męczenników daje nam dziś pokój i jedność. Mocą miłości i swą łagodnością uczą nas dzisiaj, że można walczyć z arogancją, przemocą i wojną, że dzięki cierpliwości można osiągnąć pokój – powiedział Papież w rzymskim sanktuarium nowych męczenników.
Po modlitewnym czuwaniu w sanktuarium nowych męczenników Franciszek spotkał się z grupą migrantów, którymi opiekuje się Wspólnota św. Idziego. Natomiast już po wyjściu z Bazyliki św. Barłomieja, Franciszek skierował również krótkie pozdrowienie do ludzi, którzy zgromadzili się przed świątynią.
„Dziękuję wam za obecność i za modlitwę w tym kościele męczenników. Pomyślmy o okrucieństwie, o narastającym dziś okrucieństwie względem tak wielu ludzi. Względem ludzi wyzyskiwanych. Względem ludzi, którzy przybywają na łódkach, a potem pozostają tam w krajach wielkodusznych jak Włochy i Grecja, które ich przyjmują, lecz traktaty międzynarodowe powstrzymują... Gdyby we Włoszech przyjęto po dwóch migrantów w każdej gminie, byłoby miejsca dla wszystkich.... Gdyby wielkoduszność Południa, Lampedusy, Sycylii, Lesbos, mogła zarazić też Północ. To prawda: jesteśmy cywilizacją, która nie rodzi dzieci. Ale zamykamy też drzwi przed migrantami. To się nazywa samobójstwo. Módlmy się” – powiedział Papież.