Prezydent USA Donald Trump powiedział w opublikowanym w czwartek (czasu miejscowego) wywiadzie dla tygodnika "Time", że jego podejrzenia w sprawie założenia przez poprzednią administrację podsłuchu w jego sztabie wyborczym "są do pewnego stopnia uzasadnione".
Wywiad ukazał się dzień po tym, jak uchodzący za sojusznika Trumpa republikański przewodniczący Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów Devin Nunes ocenił, że rozmowy w skupionym wokół Trumpa zespole ds. objęcia władzy mogły być przedmiotem "przypadkowego gromadzenia informacji".
Nunes powiedział, że jego niewymieniony z nazwiska "informator w środowisku służb wywiadowczych" pokazał mu kilkanaście raportów opartych na rozmowach między obcokrajowcami, którzy byli objęci obserwacją, a podsłuchanymi niejako przy okazji osobami ze sztabu wyborczego Trumpa.
Określenie "przypadkowe gromadzenie informacji" odnosi się do sytuacji, gdy podczas operacji kontrwywiadu obejmującej obywatela obcego państwa mimowolnie zostaną podsłuchane rozmowy podejrzanego z obywatelem amerykańskim. Amerykańskie prawo zabrania podsłuchiwania obywateli USA bez pozwolenia specjalnego, tajnego sądu (FISA court).
Sędziów FISA, których tożsamość nie jest podawana do publicznej wiadomości, powołuje przewodniczący Sądu Najwyższego. Nielegalne wykorzystanie "zgromadzonych przypadkowo" danych było powodem dymisji 13 lutego br. ze stanowiska prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa Michaela Flynna, gdy dziennik "Washington Post" ujawnił, iż zataił on przed wiceprezydentem Mike'iem Pence'em szczegóły swoich rozmów z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem.
Flynn nie popełnił przestępstwa, rozmawiając z Kislakiem; do złożenia dymisji został zmuszony nie dlatego, że rozmawiał z przedstawicielem obcego rządu, ale ponieważ zataił przed Pence'em szczegóły swojej rozmowy z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie i tym samym zawiódł zaufanie wiceprezydenta i prezydenta USA. Przestępstwo popełniła osoba bądź osoby, które ujawniły tajne informacje rządowe, że rozmowa ambasadora Kislaka z Flynnnem, ówczesnym doradcą sztabu Trumpa, była podsłuchiwana oraz że rozmówcą Rosjanina był obywatel USA.
Za ujawnienie tajemnic rządowych czy tożsamości podsłuchanego przypadkowo obywatela USA, grozi kara do 10 lat więzienia. Dodatkowo amerykańskie prawo nakazuje, by w zapisach rozmów z obywatelem USA podsłuchanym bez pozwolenia FISA jego nazwisko i inne informacje pozwalające na ustalenie jego tożsamości zostały wymazane. Tymczasem w przypadku rozmowy Kislaka z Flynnem nie tylko zostało ujawnione jego nazwisko i szczegóły pozwalające na zidentyfikowanie generała, ale też informacje te zostały przekazane "Washington Post".
Zdaniem konserwatywnego komentatora telewizji Fox News Charlesa Krauthammera rewelacje Nunesa rodzą uzasadnione pytania, czy "poprzednia administracja nie wykorzystywała legalnego dochodzenia prowadzonego na podstawie Ustawy o Śledzeniu przez Wywiad Obcokrajowców (Foreign Intelligence Surveillance Act, FISA) jako wymówki dla swoich nielegalnych poczynań.
"Być może poprzednia administracja przy pomocy kamuflażu +przypadkowej kolekcji+ śledziła podczas ubiegłorocznej kampanii wyborczej osoby z otoczenia Trumpa, a może nawet, jak sugerował Devyn Nunes podczas konferencji prasowej w środę - samego Trumpa" - dodał Krauthammer.
"To znaczy, że miałem rację!" - powiedział Trump w reakcji na rewelacje kongresmena Nunesa podczas wywiadu z "Time". Demokraci z Komisji Wywiadu sceptycznie zareagowali na wypowiedzi Nunesa. Ponieważ Nunes najpierw podzielił się swoimi informacjami z Białym Domem, a dopiero później z członkami Komisji, Demokraci oskarżyli go pogwałcenie regulaminu postępowania i załatwianie partyjnych porachunków. Nunes przeprosił w czwartek za swoje postępowanie i zapowiedział przedstawienie dodatkowych dowodów na to, że zarzuty Trumpa, jakoby administracja Obamy założyła podsłuch w jego sztabie wyborczym, były uzasadnione, podczas następnego posiedzenia Komisji Wywiadu.
Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)
tzach/ akl/ ro/