Jest luty 2015 r. W masywie Babiej Góry - Królowej Beskidów znaleziono ciało 35-letniego ultramaratończyka z Małopolski. Doświadczony biegacz wyruszył na trening ze schroniska w Markowych Szczawinach, na trasę, która znał doskonale. W akcji poszukiwawczo-ratowniczej brało udział 30 ratowników z Polski i Słowacji. Zaginionego znaleziono tuż przed 3 w nocy, 12 godzin od jego wyjścia ze schroniska. Już nie żył. Prawdopodobnie na skutek upadku stracił przytomność. Miał na sobie lekkie, termiczne ubranie.
Początek października 2016 r. Zakopane. Media informują o zaginięciu w Tatrach 28-letniego biegacza z Warszawy, Jerzego Krzemińskiego. Mężczyzna wybiegł na trening 3 października, w poniedziałek wieczorem. Pogoda była kiepska. Był ubrany w krótkie spodenki i polar. Wkrótce po jego zaginięciu załamała się pogoda, w górach spadł śnieg i wiał silny wiatr. Ogłoszono 2. stopień zagrożenia lawinowego. Poszukiwania były prowadzone w kilku etapach, ze względu na fatalne warunki. Po kilku tygodniach, po odwilży znaleziono ciało Jurka w rejonie Doliny Małej Łąki. Wypatrzono go z pokładu TOPRowskiego śmigłowca. Prawdopodobną przyczyną śmierci było poślizgnięcie się na śniegu i upadek.
Luty 2017 - Pilsko. 38-latek wybiega na trening ze schroniska na Hali Miziowej. Gdy nie wraca na umówiona godzinę, jego żona błyskawicznie informuje GOPR. Tylko szybko podjęta akcja i fakt, że wycieńczony biegacz leżał tuz przy szlaku sprawiły, że przeżył. Gdy go odnaleziono był w głębokiej hipotermii, jego ciało miało 21 st. C. W czasie akcji ratunkowej dwukrotnie trzeba było go reanimować. Ubrany w lekki strój, "jak do biegania po Parku Łazienkowskim" - wspominają goprowcy.
Te trzy wypadki pokazują, że góry mogą być śmiertelnie niebezpieczne - nie tylko te najwyższe, ale również niepozorne Beskidy. Chociaż wszystkie trzy przypadki dotyczą biegaczy, to przecież jeszcze więcej jest wypadków z udziałem zwykłych turystów czy narciarzy skiturowych. Czy można całkowicie wyeliminować niebezpieczeństwo w górach? Odpowiedź brzmi - nie. Zawsze pozostaje jakiś margines obiektywnego ryzyka, na który nie mamy żadnego wpływu. A jednak możemy zrobić naprawdę wiele, by uniknąć kłopotów, a w razie ich spotkania - zwiększyć swoje szanse na ich pokonanie. Jak przygotować się do wyjścia w góry, szczególnie, gdy jest to wyjście podwyższonego ryzyka, takie jak trening biegowy? O odpowiedź poprosiłem czołowych polskich biegaczy górskich. Swój dekalog bezpiecznego treningu w górach stworzyli dla nas Dominika Stelmach (Team Adidas) - brązowa medalistka mistrzostw Polski w skyrunningu i jedna z najlepszych ultramaratonek nad Wisłą oraz Piotr Biernawski (Attiq) - obecny lider klasyfikacji Ligi Biegów Górskich Dare 2B. Na co zwracają uwagę?
Dominika Stelmach: Ja się generalnie boję...
Ja się generalnie boję. Chyba od czasu, gdy mam dzieci. Wcześniej nie kalkulowałam ryzyka, po prostu żyłam chwilą, czasami balansując na krawędzi. Teraz boje się ryzykować, choć jednocześnie cały czas pragnę przygód. Chcę zdobywać góry, biegać jak najczęściej po górach, po bezdrożach, biegać w samotności…
Mieszkam w mieście od urodzenia, czyli od 35 lat. W górach bywam, kiedy mogę, ale z racji pracy i obowiązków rodzicielskich, znacznie rzadziej niż bym chciała. Najczęściej jadę pobiegać…
Dominika Stelmach
Mój dekalog bezpieczeństwa?
Przedstawię dekalog zagrożeń.
- Burza. Burza jest niebezpieczna. W górach potrafi zaskoczyć. Teoretycznie ryzyko trafienia przez piorun nie jest wielkie, ale rocznie w Polsce ginie kilka osób. Burzy często towarzyszy silny wiatr, który również stwarza realne (duże) zagrożenie. Kiedyś dosłownie metr przede mną przewróciło się drzewo. Od tego momentu starannie sprawdzam prognozy pogody, a w przypadku „złapania” przez burzę biegnę do pierwszego bezpiecznego miejsca.
- Mróz. Uwielbiam zimno, ale w górach mróz może bardzo szybko doprowadzić do wychłodzenia organizmu. Łatwo narazić się na odmrożenia. Wystarczy nieodpowiedni sprzęt. Ja zawsze mam przy sobie rękawiczki, czapkę i wiatrówkę. Na wszelki wypadek. Zawsze grubo smaruję twarz kremem.
- Noc. Ciemność można oswoić, można się z nią zaprzyjaźnić. Ale dla większości osób zapadnięcie zmroku oznacza spadek koncentracji, znużenie. Łatwo wtedy o kontuzje. Dobra lampka (czołówka) to podstawa, gdy chcemy biegać po nocy. Na długie trasy najlepiej zabierać dwie (z doświadczenia wiem, że to sprzęt, który często zawodzi w najmniej odpowiednich momentach).
- Żmije i inne zwierzęta. Teoretycznie jedno z najmniej realnych zagrożeń. Ale warto pamiętać, że to człowiek wkracza do królestwa natury. Czasami nieświadomie może spowodować poczucie zagrożenia u zwierzęcia. A żmije? Jest ich coraz więcej i choć w Polsce ukąszenia bardzo rzadko bywają śmiertelne, to leczenie na długo wyklucza z uprawiania sportu. Gdy zamierzamy biegać po trawach, chaszczach – najlepiej zaopatrzyć się w długie skarpety i stuptuty.
- Deszcz. Letni deszczyk to wspaniałe doznanie. Ale już ulewa, szczególnie w sytuacji zagrożenia powodziowego to wielkie niebezpieczeństwo. Woda to żywioł, którego nie można lekceważyć. W górach rzeka potrafi osiągnąć niebezpieczny poziom w bardzo szybkim czasie! Nie za bardzo jest wtedy gdzie uciec. A podmokłe podłoże na pewno w tym nie pomaga.
- Słońce. Gorąco i upał mogą nam się marzyć zimą, ale w letnie dni nie można lekceważyć ciepła. Odwodnienie znacznie zmniejsza nasze możliwości fizyczne, może prowadzić do poważnych powikłań. A długie przebywanie na słońcu to nie tylko ryzyko czerniaka (pamiętajmy, że wysoko w górach, choć temperatury mogą być niższe, słońce operuje bardzo mocno). Poparzeń można nabawić się nawet zimą. Krem poniżej filtra UV50 niewiele pomoże. Pamiętajmy też, że najgorsza jest pierwsza po długim czasie eskpozycja na promienie UV.
- Skały. Trzeba czuć do nich respekt. To nie sala ćwiczeń, gdzie wylądujemy bezpiecznie na materacu. A głupota ludzka nie ma granic! Wystarczy spojrzeć na turystki w szpilkach wędrujące na Giewont. Chyba komentarz jest zbędny.
- Wysokość. W Polsce raczej nam nie grożą konsekwencje przebywania zbyt wysoko. Ale już w Alpach, czy Pirenejach musimy kalkulować przewyższenia. Gdy jedziemy w wyższe góry warto się aklimatyzować, przygotować dobrze do wyjazdu.
- Zbiegi. Zarówno te w błocie, po skałach, czy luźnych kamieniach. Zbiegi stwarzają biegaczom największe realne zagrożenie urazami. Najczęściej kontuzje nie zagrażają życiu, ale są bardzo dokuczliwe. Zbiegów trzeba się uczyć, ćwiczyć je. Zbyt wielki strach (tak jak u mnie) nie jest dobry, bo ogranicza nasze możliwości. Ale jak się go pozbyć mieszkając w mieście?
- Ambicja. Właściwie od tego powinnam zacząć. Ambicja w parze z ignorancją i zbyt dużą pewnością siebie to największe zagrożenie. Góry są cudowne. Ale są niebezpieczne. Pamiętajmy o tym.
Piotr Biernawski: Nie warto ryzykować życia, żeby móc się pochwalić zdjęciem na facebooku
- Mierz siły na zamiary. Jeśli po asfalcie robisz treningi po 20km, to nie znając zachowania swojego organizmu w górach nie ustalaj trasy na 30km i 2000m przewyższeń! Kilometry w górach to nie te same kilometry, co na płaskim, treningu w górach nie możesz skończyć kiedy tylko chcesz.
- Poznaj topografię terenu i szlaki. Korzystaj z zegarka GPS. Jeśli decydujesz się biegać na "rympał" to wyłącznie przy dobrej pogodzie i na krótsze dystanse. "Powrót po trasie" to opcja Twojego GPSa, którą bezwarunkowo musisz znać.
- Śledź serwisy pogodowe, najlepiej takie specjalizujące się w pogodzie w górach - znajomość pogody to tutaj kluczowy element. Pamiętaj, że pogodynki lubią mieć poślizg w jedną lub w drugą stronę - miej to na uwadze. Sprawdzaj nie tylko czy pada, czy nie pada - studiuj wykresy chmur i wiatru!
- Bądź przygotowany sprzętowo - plecak, picie (nie zaszkodzi pigułka czy dwie do rozpuszczania w razie awaryjnego tankowania w potoku), rękawiczki, kurtka wiatrowa, buff, folia NRC. To są podstawy - nie mając ich, prosisz się o kłopoty. W zimie dobrze zainwestować w buty z kolcami, a w górach wyższych mieć ze sobą raki biegowe, na trudniejszych trasach - czekan. 2 pary zapasowych rękawic, sucha i ciepła czapka to nie jest zbędny balast! Pamiętaj także, że jeden banan na 5 godzin górskiej harówki to za mało! Dobrze mieć kilka wysokoenergetycznych batonów, żeli czy nawet rezerwową paczkę... zwykłych gumiżelków.
- Niech ktoś wie, gdzie jesteś, bądź w kontakcie - miej naładowany telefon, miej wpisany numer GOPR, powiedz rodzinie jaką trasą będziesz biegał, w miarę możliwości wpisuj się do księgi wyjść w schroniskach. A jeśli przyjdzie ci do głowy znacząco zmodyfikować trasę - daj znać najbliższym.
- Biegaj w grupie - bieganie z kimś, jest zawsze bezpieczniejsze. W wyjątkowo niesprzyjających warunkach, jeśli nie masz partnera - odpuść bieganie. Jeśli nie czujecie się pewnie - nawet jeśli jest kilka osób - odpuśćcie trening.
- Nie zawsze to co sobie zaplanujesz musi się udać. Ludzie gór mawiają - "mądry wycof ujmy nie przynosi". Jeśli w czasie pokonywania trasy przerazi cię wysokość, łańcuch, czujesz że po mokrej skale Twój but nie 'trzyma' - zawróć. Jeśli w zimie pojawia się potencjalnie niebezpieczny, lawiniasty teren, żleb, w którym jest nawiana masa świeżego śniegu, nawis który trzeba przejść - zawróć. Nie warto ryzykować życia, żeby móc się pochwalić zdjęciem na facebooku.
- Bądź ostrożny - tak, to wydaje się być oczywiste - ale nie chciałbyś na popołudniowym zbiegu na mało uczęszczanej trasie wywrócić się, złamać nogę, rozbić telefon i przeleżeć w takim stanie noc. A może kilka. Na ściganie się będzie czas na zawodach.
- Korzystaj z kursów - każde dodatkowe doświadczenie czy umiejętność to plus dla Ciebie. Kursy wspinaczkowe, lawinowe, topograficzne, surwiwalowe - to wszystko może się przydać, może sprawić że będziesz bezpieczniejszy w górach. Jeśli góry to Twoje hobby - pokaż to!
- Miej szacunek do gór - nie ważne, jak duże czy jak małe są. To Ty jesteś tam gościem, nie pokazuj, że jest odwrotnie, za żadne skarby ich nie lekceważ. Wystrzegaj się rutyny. Bądź skupiony. I zakładaj, że nie wszystko musi iść po Twojej myśli - wtedy jest wielka szansa, że pójdzie!