Według niektórych wizji prawdziwemu facetowi w zasadzie nie jest potrzebny Pan Bóg, ani Jego łaska, bo facet, jeśli się zbierze w sobie i dobrze rozpędzi, wejdzie do nieba sam.
W ostatnich latach męskie duszpasterstwa rozwijają się w Kościele jak dżungla w porze deszczowej. Powstają wspólnoty dla mężczyzn, inicjatywy w rodzaju Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, są rekolekcje dla facetów i książki o mężczyznach z Biblii. Cieszy mnie to z przynajmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wielu ludziom ułatwia to znalezienie w Kościele jakiegoś miejsca, w którym nie czują się głupio. Po drugie, trendy współczesne trendy kulturowe sprawiają, że nie opłaca się być mężczyzną, a czasem wręcz nie wolno nim być. Kościół jest w tej sytuacji ostoją normalności. Popularność męskich duszpasterstw jasno pokazuje, jak wiele osób czegoś takiego szuka.
Czasem jednak mam wątpliwości, czy wszystko idzie we właściwym kierunku. Nie chodzi mi o konkretną grupę, ale o pewien sposób myślenia, który może być pułapką. Zachwyt nad męską odwagą, siłą i przebojowością może prowadzić do tego, że człowiek próbuje zgrywać twardziela w relacji z Bogiem. Kiedy słucham niektórych rozważań odnoszę wrażenie, że chrześcijanin powinien być chojrakiem, któremu wszystko się udaje. Z opowieści biblijnych robi się czasem historie o 300 Spartanach – bohaterowie prą do przodu jak czołgi, od początku do końca kierują swoim życiem, wszystko wiedzą i zawsze dają sobie radę. Nawet Jezus bywa przedstawiany jako twardziel, który na Golgocie pokazał, ile potrafi znieść. Według tej wizji prawdziwemu facetowi w zasadzie nie jest potrzebny Pan Bóg, ani Jego łaska, bo facet, jeśli się zbierze w sobie i dobrze rozpędzi, wejdzie do nieba sam.
Nie mówię, że mężczyzna powinien śpiewać w kościele falsetem. Myślę po prostu, że powinniśmy mieć pamiętać, że nie jesteśmy komiksowymi gierojami. Inaczej rzeczywistość przypomni nam o tym w bolesny sposób. Dotyczy to tak samo życia, powiedzmy, normalnego, jak i duchowego. Pokora i świadomość własnej słabości sprawia, że miejsce naszego twardzielskiego ego zajmie Ktoś, dzięki komu w słabości może się doskonalić moc.