Czy ktoś widział kiedykolwiek wahadło aborcyjne? Pytam serio. Jeśli widzieliście taką sytuację, napiszcie.
Wahadło aborcyjne to jeden z najczęstszych argumentów używanych przez ludzi, którzy protestują przeciwko prawnemu zwiększeniu obrony życia. Zasada ma być taka: jeśli ruszymy coś w ustawie aborcyjnej, do władzy dojdzie lewica i zmieni ją w drugą stronę, więc efekt będzie odwrotny od zamierzonego.
Dotychczas w Polsce coś takiego się nie zdarzyło. Mieliśmy już kilka prób zwiększenia prawnej ochrony życia i nie doprowadziło to do odbicia wahadła i zmiany przepisów na niekorzyść poczętych dzieci. Próby zmniejszenia ochrony życia podejmowane czasem przez lewicę też nie sprawiły, że swoje postulaty zrealizowali przeciwnicy aborcji.
Poza Polską także łatwo znaleźć kraje, w których wahadło ewidentnie nie działa. Przykładem może być Hiszpania. Za rządów José Luisa Zapatero wprowadzono tam aborcję na życzenie nawet dla nieletnich. Nie zmieniło się to do dziś, choć już od 6 lat rządzi tam centroprawica. Nowemu rządowi udało się osiągnąć jedynie tyle, że teraz nieletnia ciężarna musi zanieść lekarzowi zgodę rodziców, ale aborcja na życzenie cały czas jest możliwa. Państw, w których aborcja jest zakazana, jest w tej chwili niewiele, ale np. w Salwadorze takie przepisy obowiązują od blisko 20 lat. Pomimo nacisków z zagranicy malutki środkowoamerykański kraj nie zmniejsza ochrony swoich nienarodzonych obywateli.
Moja propozycja jest prosta: rozstrzygnijmy to. Jeśli wahadło naprawdę istnieje, to po prostu je widać. Proszę o konkretne przykłady. Podajcie je w komentarzach, albo napiszcie na mojego mejla. Wymieńcie kraj i czasy (najlepiej konkretne lata) i opiszcie krótko sytuację. Zbiorę odpowiedzi i omówię je w następnym felietonie.
Podkreślam, chodzi o wahadło. Nie o sytuację, kiedy konserwatyści rządzili przez 20 lat, a potem do władzy doszła lewica i wprowadziła swoje porządki, ale o taką, gdy zmiana ustawy spowodowała, że zmieniono ją w odwrotną stronę. Naprawdę widzieliście coś takiego?