Europejscy populiści, ośmieleni Brexitem i sukcesem Donalda Trumpa, zwierają szyki i zapowiadają nadejście nowego porządku na Starym Kontynencie.
W niemieckiej Koblencji 21 stycznia padło wiele pompatycznych i odważnych deklaracji, dowodzących, jak pewni siebie i głęboko przekonani o nieuchronności zmian są dziś europejscy populiści. „To będzie rok przebudzenia Europy”; „Widzimy koniec starego świata i początek nowego”; „Wczoraj nowa Ameryka, a dzisiaj nowa Europa” – można było usłyszeć. Oficjalnie był to zjazd europarlamentarnej frakcji Europa Narodów i Wolności, a w praktyce polityczny wiec trzech najsilniejszych postaci wśród populistycznych ugrupowań w zachodniej Europie: Marine Le Pen z Frontu Narodowego, Geerta Wildersa z Partii Wolności oraz Frauke Petry z Alternatywy dla Niemiec. Przez lata izolowani na krajowych scenach politycznych, teraz mają realną szansę na zdobycie władzy. Sondaże zapowiadają wzrost poparcia dla nich zarówno we Francji, Holandii, jak i w Niemczech (każdy z tych krajów w 2017 r. czekają wybory). Wyżej wymienieni liderzy po raz pierwszy spotkali się we własnym gronie w świetle kamer i pewni nadchodzących sukcesów, podjęli dyskusję na temat nowego kształtu Unii Europejskiej. Czy mają konstruktywne propozycje dla Starego Kontynentu? A może rosnąca siła antyestablishmentowych formacji powinna budzić niepokój Europejczyków?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko