Na zespół bezdechu sennego, groźne zaburzenie oddychania podczas snu, cierpi 1,5 mln Polaków, ale diagnozę postawioną ma najwyżej promil z nich - mówili eksperci w czwartek na konferencji prasowej w Warszawie.
Według prof. Zbigniewa Gacionga z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego istotną przyczyną tak niskiego odsetka osób z rozpoznanym bezdechem sennym w Polsce jest ograniczony dostęp do diagnostyki tego schorzenia.
Badaniem, które może potwierdzić występowanie zespołu bezdechu sennego i dać podstawę do jego leczenia jest polisomnografia. "Jest to procedura trudno dostępna, kosztowna, wymagająca sprzętu i nadzoru nad pacjentem. W Warszawie kolejki do badań polisomnograficznych sięgają ponad rok" - zaznaczył prof. Gaciong.
Ocenił, że poprawę w dostępie do diagnostyki bezdechu sennego można by uzyskać dzięki zastosowaniu prostszej i ponad dwukrotnie tańszej metody - badania poligraficznego, które od niedawna może być wykonywane przez pacjenta w warunkach domowych. Umożliwia to urządzenie opracowane przez polskich inżynierów i naukowców ze spółki Infoscan S.A. Jak zapewnił na konferencji prasowej jeden z jego współtwórców dr inż. Miłosz Jamroży, jest to pierwsze takie rozwiązanie w Europie.
Prof. Gaciong przypomniał, że o bezdechu sennym mówi się zazwyczaj w kontekście chrapania. "I rzeczywiście, nie ma bezdechu sennego bez chrapania, ale nie każda osoba, która chrapie jest dotknięta bezdechem sennym" - podkreślił specjalista.
Przypomniał, że bezdech jest bardzo poważnym zaburzeniem, które charakteryzuje się częstymi zatrzymaniami oddechu podczas snu. Najczęstszą jego postacią jest tzw. bezdech zaporowy (obturacyjny), któremu sprzyja nadwaga i otyłość. Jest on efektem zwiotczenia mięśni w obrębie gardła i zapadaniem się jego miękkich struktur podczas snu, co blokuje dopływ powietrza do płuc. "Krótko mówiąc, ludzie z bezdechem sennym duszą się podczas snu" - powiedział ekspert. W rezultacie nie wysypiają się, często budzą się z bólem głowy, są senni i zmęczeni w ciągu dnia, bardziej podatni na depresje i różnego rodzaju zaburzenia nastroju, częściej występuje u nich impotencja.
Nieleczony bezdech senny zwiększa znacznie ryzyko występowania takich poważnych schorzeń, jak choroba wieńcowa serca, nadciśnienie tętnicze, które trudno leczyć, groźne dla życia arytmie, udar mózgu, cukrzyca.
"Ze względu na mniejszą sprawność psychomotoryczną w ciągu dnia osoby z tej grupy stwarzają też zagrożenie dla siebie i otoczenia, gdyż szczególnie często są sprawcami wypadków komunikacyjnych" - przypomniał prof. Gaciong.
Z badań amerykańskiej fundacji zajmującej się bezpieczeństwem drogowym - AAA Foundation for Traffic Safety - wynika, że 7 proc. wypadków drogowych rocznie jest powodowanych przez kierowców cierpiących na bezdech senny.
Prof. Gaciong podkreślił, że bezdech senny można skutecznie leczyć. "Najbardziej skuteczną metodą, która jest w stanie wyleczyć bezdech jest chirurgia bariatryczna, czyli operacyjne zabiegi odchudzające u osób z dużą otyłością. Pomóc mogą też zabiegi wykonywane przez laryngologów na podniebieniu miękkim" - wymieniał specjalista. Najczęściej stosowaną w Polsce metodą, która znacznie poprawia jakość życia chorych z bezdechem, jest proteza powietrzna, określana w skrócie jako CPAP. Jest to urządzenie, które w nocy tłoczy pod ciśnieniem powietrze do dróg oddechowych, tak by zapobiec ich zapadaniu się i uniknąć epizodów bezdechu.
Jednak, by móc zaoferować pacjentom skuteczną terapię bezdechu, trzeba najpierw ich zdiagnozować, zaznaczył ekspert. Tymczasem w Polsce dostęp do refundowanego badania polisomnograficznego, które może ostatecznie potwierdzić bezdech, jest bardzo ograniczony.
Z danych przedstawionych przez prof. Gacionga wynika, że bezdech senny w postaci wymagającej leczenia występuje u co najmniej 1,5 mln Polaków, ale co roku w naszym kraju wykonuje się jedynie 14 tys. badań diagnostycznych w kierunku tego schorzenia.
Zdaniem specjalisty, sytuacja ta mogłaby się znacznie poprawić, gdyby pacjenci, u których podejrzewa się bezdech przechodzili najpierw tańsze, proste i łatwiej dostępne badanie poligraficzne przy pomocy urządzenia, jakie opracowali polscy inżynierowie.
Dr inż. Miłosz Jamroży wyjaśnił, że mierzy ono podczas snu pacjenta dwa podstawowe parametry, tj. nasycenie krwi tlenem oraz tętno, a także przepływy powietrza przez górne drogi oddechowe oraz ruchy klatki piersiowej i brzucha, jak również pozycję ciała w trakcie snu, co pozwala określić, w której pozycji występują zaburzenia. "To badanie pozwala ocenić, z jakim typem zaburzenia mamy do czynienia i jak pacjentowi można pomóc" - podkreślił Jamroży. Minimalny czas badania wynosi sześć godzin.
Badanie poligraficzne w diagnostyce bezdechu jest oferowane przez blisko 30 prywatnych ośrodków medycznych, a od niedawna można je wykonywać również w domu. Badanie nie jest obecnie refundowane. Jego koszt jest ponad dwukrotnie niższy niż koszt polisomnografii, dlatego spółka zamierza podjąć działania zmierzające do wpisania poligrafii na listę badań refundowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia.