Proste wyliczenie wskazuje, że przeciw PiS będzie protestować 55 mln obywateli UE.
Dotąd myślałem, że nic nie przebije sondażu w sprawie Bronisława Geremka. Kilka lat temu sondażownia (w życiu nie zgadniecie, z którą partią był związany jej szef) ogłosiła, że ponad 90 proc. Polaków uważa Geremka za architekta wejścia Polski do Unii Europejskiej. Pytanie – na które rzeczywiście odpowiedziało twierdząco ponad 90 proc. respondentów – brzmiało: Czy Bronisław Geremek, architekt wejścia Polski do Unii Europejskiej, jest godny sprawowania mandatu eurodeputowanego?
Okazuje się, że można lepiej. Związany z Komitetem Obrony Demokracji portal Oko.press opublikował badania dotyczące protestów antyrządowych wykonane przez IPSOS. Wynika z nich, że 48 proc. Polaków chce kontynuacji protestów, z czego 14 proc. życzy sobie zaostrzenia metod działania, a 11 proc. wzięło, albo weźmie, w nich udział. Autorzy z Oko.press podliczyli, że w takim razie tych gotowych działań jest 3,4 mln. Co bardziej czepliwi pytają, jak udało się osiągnąć taki wynik po przebadaniu tysiąca osób, ale praw matematyki pan nie zmienisz i nie bądź pan głąb – Polaków jest, jak wiadomo, jakieś 38 mln, więc wyliczamy 48 proc z 38 mln, potem 11 proc. z wyniku i z grubsza się zgadza. Nie wiadomo tylko, dlaczego portal zatrzymuje się w połowie drogi i nie bierze pod uwagę tego, że stanem polskiej demokracji zaniepokojona jest cała Unia Europejska. Proste wyliczenie wskazuje, że tu demonstrantów będzie już 55 mln. Nieźle wypada Berlin (363 tys.), choć lepiej miasta spoza Starego Kontynentu, jak São Paulo (w całej aglomeracji ok. 2,2 mln) czy New Delhi (2,4 mln).
Bardziej serio, jestem pod wrażeniem tego, do jakiego stopnia oderwani od rzeczywistości są kodowi ultrasi. Wydawać by się mogło, że po klapie sejmowego protestu należałoby spokojnie usiąść, przemyśleć przyczyny tego, co się stało, i na ich podstawie stworzyć nową, skuteczniejszą doktrynę walki. Zamiast tego na portalu KOD mamy łopatologiczną manipulację liczbami, której przesłanie brzmi: więcej i bardziej!
No cóż, człowiek, który nadepnął na grabie i nabił sobie guza, może zrobić jedną z kilku rzeczy: przełożyć grabie ząbkami do dołu, szukać winnego pozostawienia ich w miejscu, gdzie szedł, albo uznać, że grabie są do niczego i trzeba je wyrzucić. Rzadko się zdarza, żeby stwierdził, że następnym razem trzeba nadepnąć mocniej.
Rzadko, ale się zdarza.