Kryzys sejmowy pokazał, że Polska przeszła rewolucję informacyjną. O poglądach ludzi zaczął decydować Internet.
Jeszcze w grudniu wydawało się, że doszło do przesilenia politycznego. Nieprzemyślana regulacja, dotycząca pracy dziennikarzy, została wykorzystana przez opozycję do ataku na rząd. Sejmowe przepychanki wywołały awanturę. Jeszcze 16 grudnia dominowała narracja, że PiS ogranicza wolność i niszczy procedury demokratyczne, a dzielna opozycja się temu przeciwstawia. Dzisiaj po tej narracji nie ma już śladu. Petru, Schetyna i Kijowski zrobili wszystko, żeby wpisać się w scenariusz Jarosława Kaczyńskiego. Nowoczesna robi wrażenie partii totalnie nieprofesjonalnej. Platforma nie potrafi odkleić się od wizerunku awanturników niepogodzonych z utratą władzy. A KOD wygląda dzisiaj na grupę wzajemnie nienawidzących się cwaniaków.
Opozycja po raz kolejny przegrała przez własną nieudolność medialną. Ryszard Petru już chyba zapomniał, że dzisiaj już każdy ma komórkę z aparatem. Zapomniał też od tym protestujący spod Sejmu, który położył się na chodniku licząc, że zostanie przedstawiony jako ofiara policji. Zapomina też o tym kierownictwo KOD, które próbuje przedstawić tysiąc osób jako wielotysięczne tłumy. Ale najpoważniejszym problemem opozycji jest co innego. Umknął jej fakt, że według badań ekspertów jej przekaz internetowy po raz kolejny został przykryty czapką przez przekaz PiS. TVN i Gazeta Wyborcza już nie wystarczyły do zdominowania opinii publicznej.
Strona lewicowo-liberalna ma jednak podobne problemy na całym świecie. Clinton przegrała z Trumpem właśnie w internecie. Kwestia Brexitu też właśnie tam została rozstrzygnięta. Dzięki internetowi w sondażach dominują Marine LePen, Geert Wilders czy Beppe Grillo. Obecne elity w większości krajów zachodnich mają wyraźny problem ze zmianami technologicznymi w świecie. Dotychczas korzystały one z telewizji jako głównej formy przekazy. A było to medium, którego wykorzystanie było dużo łatwiejsze. Nie było w nich miejsca na swobodny wybór informacji przez odbiorcę. Kiedy Internet zaczął dystansować telewizję, okazało się, że starzy specjaliści od propagandy nie radzą sobie w otwartym rynku idei.
Specjalistów zajmujących się fenomenem internetu zaskoczyło jedno. W tak pluralistycznym medium ludzie zaczęli dążyć do wspólnoty. Ujmując rzecz najprościej, wiele osób odnalazło innych ludzi wyznających podobne wartości. A grupa daje nie tylko poczucie przynależności, ale i poczucie siły. Tak narodził się polski fenomen kultu żołnierzy wyklętych. Ale jego efektem był też wzrost popularności ISIS wśród młodych muzułmanów. Faktem jest jednak upadek liberalnej narracji, dążącej raczej do rozbijania poczucia wspólnoty narodowej czy religijnej i gloryfikowania skrajnego indywidualizmu. A jak na ironię, to właśnie najbardziej indywidualistyczne medium jakim jest internet, obaliło indywidualistyczną ideologię.
Właśnie w takiej pułapce znalazła się polska opozycja. Ciepła woda w kranie wystarczyła do wygrania wyborów w epoce telewizyjnej. W dobie dominacji internetu to było za mało. Wygrały siły odwołujące się do wartości narodowych, jak Pis i Kukiz’15. A KOD, PO i Nowoczesna nie są w stanie zjednoczyć dostatecznej grupy ludzi pod rozmytymi hasłami nowoczesnej europejskości czy obrony rzekomo zagrożonej demokracji. A poczucie przegranej bez możliwości odwołania się do twardych, jednoczących wartości, wzmaga tylko agresję. I taki właśnie agresywny przekaz wciąż dominuje w lewicowo-liberalnych mediach, zwłaszcza w telewizji. Jest on o tyle niebezpieczny, że jego odbiorcy nie starają się sprawdzać otrzymanych informacji. I rodzić to może niekoniecznie dobre zachowania. Dlatego im szybciej zaczniemy wyłączać telewizory, tym lepiej.