Zbliża się inauguracja prezydentury kontrowersyjnego miliardera. Większość kandydatów do pracy w jego gabinecie została już ogłoszona. Komentatorzy próbują z tych nominacji, niczym z herbacianych fusów, wywróżyć przyszłe kierunki polityki USA.
Wielu członkom gabinetu Donalda Trumpa zarzuca się brak doświadczenia w administracji rządowej. Może być to jednak element przemyślanej strategii. Jego kandydaci wydają się nieobciążeni dotychczasowymi schematami myślenia amerykańskiej administracji. A jest to niezbędne do realizacji polityki, która w opinii nowego prezydenta uczyni Amerykę znowu wielką. Sam będąc biznesmenem, otoczył się osobami myślącymi w podobny, biznesowy sposób. Jego filozofię można streścić w jednym zdaniu: „Po pierwsze Ameryka”. Idąc w tym kierunku, może on zmienić szereg priorytetów amerykańskiej polityki. A nowy gabinet, pełen barwnych osobistości, ma pomóc w tej zmianie.
Najbardziej kontrowersyjna nominacja - Rex Tillerson, były szef ExxonMobil. Zarzucane są mu bliskie kontakty z Władimirem Putinem, od którego otrzymał Order Przyjaźni. Przeciwko jego kandydaturze opowiadało się kilku republikańskich senatorów, którzy mogliby zablokować jego nominację. Tillerson wydaje się idealnym kandydatem do zmiany polityki zagranicznej USA. Jako osoba z doświadczeniem w biznesie, będzie skupiony na dbaniu o interesy gospodarcze Ameryki. Posiadając dobre kontakty w Rosji, może przeciągnąć ten kraj na stronę Stanów Zjednoczonych w ich konflikcie z Chińczykami. Byłby to zapewne sukces podobny do rozbicia sojuszu ZSRR i Chin przez Nixona. Dla nas najważniejsze jest pytanie, co w zamian za porzucenie Pekinu otrzyma Putin i czy nie będzie to przypadkiem strefa wpływów w Europie Wschodniej.
Kontrowersje wzbudza też nowy doradca ds. bezpieczeństwa, Michael Flynn. Krytykował on m.in. poczynania Baracka Obamy na antenie Russia Today. Uważa on Państwo Islamskie za największe zagrożenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa. Do walki z ISIS postulował sojusz z Rosją oraz syryjskim reżimem Baszara al-Asada. Publicznie też określił islam mianem złośliwego raka. W jego prorosyjskim podejściu ma go równoważyć sekretarz obrony James Mattis. W poprzek interesów Kremla będzie szedł także Rick Perry, nowy sekretarz ds. energii. Były gubernator Teksasu i kontrkandydat Trumpa w republikańskich prawyborach będzie twarzą zwrotu w amerykańskiej polityce klimatycznej. Będzie on z pewnością wspierał inwestycje w zwiększenie wydobycia ropy naftowej z łupków. Już teraz wzrost amerykańskiego wydobycia ropy zmniejsza jej ceny na światowych rynkach. A nie jest to dobra wiadomość dla budżetu Rosji i może wpłynąć na planowany reset na linii Waszyngton-Moskwa.
Choć w gabinecie Donalda Trumpa jest wiele kontrowersyjnych postaci, jednak z jego składu wyłania się jasna filozofia. Ameryka jest w niej traktowane jak przedsiębiorstwo, które musi być sprawnie zarządzane. A jednym z ważniejszych elementów zarządzania jest radzenie sobie z konkurencją. Dzisiaj najpoważniejszym konkurentem dla USA są Chiny. Rosnący udział Chińczyków w handlu światowym, budowa nowego jedwabnego szlaku czy alternatywnych systemów światowych finansów zagraża pozycji USA. Dlatego Trump i jego ludzie wydają się gotowi do zapomnienia Putinowi jego win i ubicia z nim interesu w celu rozbicia solidarności rosyjsko-chińskiej. Żeby nie stać się ofiarą tego „dealu”, musimy zapomnieć o sentymentach w polityce zagranicznej i sami nauczyć się z nowym prezydentem ubijać interesy.