Reince Priebus, nominowany na szefa kancelarii Donalda Trumpa, powiedział, że prezydent elekt akceptuje wniosek służb wywiadowczych USA, wg których Rosja prowadziła cyberataki, chcąc zakłócić amerykańskie wybory prezydenckie.
Priebus dodał, że w odpowiedzi na te cyberataki "mogą zostać podjęte działania".
Według Priebusa Trump "akceptuje fakt, że w tym konkretnym przypadku to podmioty w Rosji" stały za cyberwłamaniami do organizacji i działaczy Partii Demokratycznej.
Przyszły szef prezydenckiej kancelarii powiedział, że Trump zamierza zlecić służbom wywiadowczym przygotowanie rekomendacji. Dodał, że w zależności od tych rekomendacji "mogą zostać podjęte działania".
W piątek Trump wysłuchał briefingu służb wywiadowczych nt. cyberataków Rosjan i ich ingerencji w wybory w USA. Po spotkaniu wydał oświadczenie, w którym zapewniał, że cybernetyczna ingerencja "Rosjan, Chin czy też innych krajów (...) absolutnie nie wpłynęła na wynik wyborów".
Na kilka godzin przed briefingiem Trump powiedział w wywiadzie dla "New York Timesa", że kontrowersje wokół kwestii ingerowania Rosji w tegoroczne amerykańskie wybory prezydenckie to "polityczne polowanie na czarownice".
W upublicznionym w piątek najnowszym raporcie służby wywiadowcze USA napisały, że "z dużą pewnością" oceniają, iż prezydent Rosji Władimir Putin zlecił przeprowadzenie kampanii mającej na celu pomoc Donaldowi Trumpowi w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Według raportu Kreml "zdecydowanie preferował" wybór Trumpa oraz "zarządził" przeprowadzenie kampanii mającej na celu wywarcie wpływu na wynik wyborów w USA.
W odtajnionej części tego raportu służby wywiadowcze podają: "Oceniamy z dużą pewnością, że GRU (rosyjski wywiad wojskowy - PAP) wykorzystało postać Guccifer 2.0, DCLeaks i WikiLeaks, by udostępnić publiczności i instytucjom medialnym (...) dane zdobyte w operacji cybernetycznej".
"Oceniamy również, że rosyjski rząd chciał zwiększyć szanse prezydenta elekta, kiedy było to możliwe, dyskredytując sekretarz (stanu Hillary) Clinton" - czytamy w dokumencie.
Materiały skradzione w wyniku włamania do komputerów Demokratów zostały opublikowane przez demaskatorski portal WikiLeaks oraz na dwóch tajemniczych stronach internetowych: DCLeaks.com oraz na blogu pisanym przez Guccifer 2.0.
25-stronnicowy dokument jest skróconą wersją poufnego raportu przedstawionego w ub. czwartek prezydentowi Barackowi Obamie i Donaldowi Trumpowi dzień poźniej. Opublikowana wersja nie zawiera konkretnych dowodów wskazujących na ingerencję Rosji w amerykańskie wybory.
Strona rosyjska wcześniej stanowczo zaprzeczała, aby w jakikolwiek sposób usiłowała wpłynąć na wynik tych wyborów. Ponadto założyciel portalu WikiLeaks Julian Assange zaprzeczył, jakoby Moskwa była źródłem licznych e-maili pochodzących z serwerów Partii Demokratycznej, które opublikował WikiLeaks.