Dane GUS potwierdzają, że polska gospodarka ma się dobrze. Zagrozić jej może tylko niestabilność polityczna.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w listopadzie produkcja przemysłowa wzrosła 3,3 proc. a sprzedaż detaliczna o 6,6 proc. Analitycy wskazują, że po chwilowym osłabieniu w polskiej gospodarce nastąpiło odbicie. Kryzysu nie widać chociażby w sklepach obleganych tłumnie przed świętami. Jednak przedświąteczna gorączka kontrastuje z gorączką polityczną. Opozycja blokuje parlament, KOD protestuje na ulicach, niektórzy politycy domagają się wcześniejszych wyborów. Niepewna sytuacja polityczna może wpłynąć na złotego czy notowania giełdowe. Polska waluta jak na razie odzyskuje jednak zeszłotygodniowe straty wynikające z umocnienia się dolara. Na polskiej giełdzie od rana też nie widać nerwowych reakcji. Teraz wszystko w rękach polityków. Jeśli będą eskalować napięcie, może dojść do niepokoju również na rynkach, a nawet ataku spekulacyjnego.
Podstawą niepokojów o stan polskiej gospodarki były prognozy mniejszego wzrostu PKB. Bank Światowy przewidywał, że Polska gospodarka wzrośnie 3,1 proc a nie 3,6 proc. Ekonomiści zwracali też uwagę spadek inwestycji. Wynika on jednak z tego, że spadło wykorzystanie środków unijnych. Po prostu skończyła się jedna perspektywa, a druga jeszcze się nie zaczęła. Część przedsiębiorców mogło też obawiać się zapowiedzi jednolitego podatku i wydawać mniej. Jak wskazuje raport NBP, wzrost gospodarczy pod koniec roku został utrzymany dzięki wzrostowi eksportu i konsumpcji. To pierwsze zostało osiągnięte dzięki osłabieniu złotego. To drugie, w opinii ekspertów, w dużym stopniu dzięki programowi 500+.
Z początkiem roku duże obawy budziły też reakcje zagranicznych rynków. W styczniu agencja Standar&Poor’s obniżyła nam rating. W jej ślady nie poszły jednak pozostałe agencje ratingowe. Sam S&P w grudniu podwyższył naszą perspektywę do stabilnej. Niepokoje budzi też spadek wartości złotego. Nie ma on jednak źródeł w ocenie polskiej gospodarki. Inflacji nie ma od dwóch lat, bezrobocie najmniejsze od transformacji a deficyt handlowy spadł do zaledwie 1,5%. Na osłabienie złotego wpływają zdecydowanie czynniki zewnętrzne. Jednak słaby złoty ma też swoje dobre strony. Dzięki temu rośnie eksport, co niejednokrotnie ratowało naszą gospodarkę.
W politycznym sporze pojawia się temat budżetu. Jednak tylko i wyłącznie w kwestii procedury głosowania. Mało jest prawdopodobne, aby nie został on przyjęty w odpowiednich terminach. Nie ma więc powodu do niepokoju o środki na działanie państwa. Deficyt w tegorocznym budżecie wynosi 2,9 proc i będzie niższy niż wymagany przez UE. Jest też jednym niższych od czasu wstąpienia Polski do Unii. Wzrost wydatków na programy społeczne w rodzaju 500+ zostały zbilansowane przez większe wpływy podatkowe. Ekonomiści jednak przypominają, że potrzebna jest reforma podatków i zmiana systemu emerytalnego, który jest bardzo zadłużony.
Dane ekonomiczne nie dają większych powodów do niepokoju o stan polskiej gospodarki. Negatywne zjawiska wynikały w większym stopniu z niepewności politycznej. I to właśnie polityka może mieć najbardziej negatywny wpływ na portfele Polaków. W 2011 r. miał miejsce podobny do polskiego kryzys polityczny we Włoszech. Lewicowa opozycja chciała za wszelką cenę pozbyć się Silvio Berlusconiego W okolicznościach dyskusji nad budżetem doszło do próby paraliżu jego rządu. Cały kryzys polityczny zakończył się ostatecznie upadkiem premiera. W czasie jego trwania doszło jednak do ataku spekulacyjnego na giełdę, w wyniku, którego Włosi stracili miliony Euro. Nasza gospodarka jest dużo stabilniejsza od włoskiej, a rząd PiS ma silniejszą pozycję niż rząd Berlusconiego. Jednak eskalowanie konfliktu politycznego, zwłaszcza z dyskusją o legalności ustawy budżetowej w tle, jest groźne. Nasza wiarygodność ekonomiczna może znacząco osłabnąć. A nasz kraj może stać się bardziej podatny na ataki spekulacyjne, podobne do tego we Włoszech.