„Prawa pacjenta są jak yeti. Wielu twierdzi, że istnieją, ale nikt ich nie widział”. Czy taki pogląd jest prawdziwy?
Ważna ustawa
Miesiąc temu obchodzona była kolejna rocznica uchwalenia ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. (Ustawa o prawach pacjenta) Sama ustawa miała być aktem zbierającym w jednym miejscu wszelkie przepisy odnoszące się do uprawnień przysługujących danej osobie w trakcie udzielania jej świadczeń zdrowotnych. Drugim istotnym efektem uchwalenia wspomnianego dokumentu było powołanie Urzędu Rzecznika Praw Pacjenta. Po ośmiu latach obowiązywania omawianej ustawy warto zwrócić uwagę na kilka wniosków, które kierują nas w stronę dwóch kluczowych zjawisk: luki oraz paradoksu.
Ustawę o prawach pacjenta od początku jej istnienia ukazywano jako konkretne narzędzie, z którego pacjent może skorzystać w sytuacji, w której uznaje, iż jego dobra zostały naruszone. Faktycznie, akt ten - w odróżnieniu od znanego przez wiele jak ministerialnego komunikatu „Karta Praw Pacjenta” - daje możliwość podjęcia konkretnych działań. W treści ustawy ponadto w sposób dokładny opisano nie tylko to, kim jest pacjent. Zwrócono bowiem również uwagę, jakie konkretne prawa on posiada. Art. 11 omawianej ustawy wskazuje, iż każdy pacjent posiada prawo by zapoznać się jej treścią. I tutaj pojawia się problem. Dwie wersje „Karty Praw Pacjenta” były bowiem stosunkowo krótkim dokumentem, z którym pacjent bez trudu mógł się zapoznać. Ustawa o prawach pacjenta to znacznie obszerniejszy materiał. Składa się ona nie tylko z wymienionych praw pacjenta oraz kompetencji Rzecznika Praw Pacjenta. Na jej krajach znaleźć można także: procedurę wyboru owego Rzecznika, procedurę postępowania w sprawie podejrzenia wystąpienia zdarzenia medycznego oraz naruszenia zbiorowych praw pacjenta, jest w niej opisane ponadto administracyjne działanie Wojewódzkich Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Paradoks polega zatem na tym, iż dla pacjenta większe znaczenie posiadała w praktyce „Karta Praw Pacjenta”, a nie ustawa o prawach pacjenta. Z drugiej jednak strony, ustawy nie są materiałem publicystycznym. Istnieje możliwość tworzenia przez szpitale wyciągów z ustawy, które bardzo często obecnie określane są mianem „Karty Praw Pacjenta”.
Rzecznik, czy na pewno?
Tu jednak pojawia się kluczowe pytanie: Jakie znaczenie w świecie praw pacjenta posiada Rzecznik powołany do obrony owych praw?
Ustawa o prawach pacjenta miała wprowadzić do polskiego systemu ochrony praw człowieka nowego ombudsmana, a więc dostępnego dla obywateli, niezależnego od rządzących urzędnika, powoływanego przez najwyższe organ władzy państwowej. Rzecznik Praw Pacjenta (RPP) - bo o nim tutaj mowa - miał zatem dołączyć do dwóch innych organów zajmujących się w Polsce ochroną praw i wolności człowieka, a więc Rzeczników: Praw Obywatelskich oraz Praw Dziecka. (RPO, RPD). W trakcie trwania prac nad wspominaną ustawą dyskutowano nad zasadnością powoływania nowego organu, którego działania powielać się będą siłą rzeczy z inicjatywami ówcześnie działających Rzeczników. Prof. Andrzej Zoll podkreślał, że w czasie, w którym piastował Urząd RPO, w jego biurze powołano pełnomocnika ds. ochrony praw pacjenta. Liczne działania w tym zakresie podejmowali także Rzecznicy Praw Dziecka, np. analizujący sytuację małoletnich leczonych na terenie szpitali psychiatrycznych. Ostatecznie - co wydaje się trafne - rządzący zdecydowali się powołać do istnienia instytucję RPP. Organ ten wyposażony został w silne uprawnienia nie tylko o charakterze kontrolnym, ale także egzekucyjnym. Podobnie, jak RPO i RPD, „pacjencki rzecznik” uzyskał możliwość dokładnej formalnej oraz faktycznej analizy sytuacji konkretnej osoby zgłaszającej skargę. Może w tych kwestiach występować z zapytaniem, wnioskiem oraz żądaniem do organów administracyjnych, sądowych oraz zawodowych.
Zapoznając się z kompetencjami RPP dojść jednakże można do wniosku, iż w zasadzie mamy do czynienia z nowym rodzajem instytucji. Rzecznik bowiem może nie tylko kontrolować. Ma on bowiem prawo również nałożyć karę finansową w sytuacji zignorowania przez szpital jego wystąpienia oraz wniosku związanego z decyzją stwierdzającą naruszenie zbiorowych praw pacjenta (pierwsza taka kara nałożona została kilka tygodni temu). Więcej, analizując funkcjonowanie omawianego organu, dojść można do wniosku, że od 2008 roku (a w praktyce od 2009 r.) w Polsce pojawiło się nowe „Ministerstwo Praw Pacjenta”. Pogląd ten wynika z kilku krytycznych obserwacji.
W pierwszym rzędzie warto uzmysłowić sobie, że Rzecznik ten nie jest niezależnym organem ochrony praw. Powoływany jest przez Prezesa Rady Ministrów. Premier w każdej chwili - bez podawania powodów - może go zwolnić. Urząd Rzecznika Praw Pacjenta piastowany jest bez wskazania kadencji. Nie można też pominąć faktu, iż RPP wybieramy jest w drodze konkursu. To dobrze, ale nie do końca. Komisję konkursową powołuje bowiem minister zdrowia, a więc urzędnik, od którego omawiamy Rzecznik powinien być niezależny, więcej: urzędnik, któremu w sposób stanowczy RPP powinien zwracać uwagę na luki, nieścisłości oraz niesprawiedliwości, jakich doświadczają pacjenci.
Niestety, analiza działań podejmowanych od 2009 r. przez Krystynę Kozłowska, będącą Rzecznikiem Praw Pacjenta od początku istnienia wspomnianej instytucji, powoduje, iż wiele obaw oraz negatywnych opinii, dotyczących funkcjonowania omawianego urzędu, uznać trzeba za trafne.
Po pierwsze, z przykrością trzeba dostrzec, że obecny RPP nie stał się istotnym elementem swoistego „medycznego świata". Jego opinie częstokroć nie spotykają się nie tylko z pochwałą, ale także i krytyką, jakby mało kto wiedział, kim owy Rzecznik jest. Doskonale pokazują to nierzadko spotykane w np. szpitalach ogłoszenia, wskazujące na instytucję „Rzecznika Praw Pacjenta przy Ministrze Zdrowia". Niestety, stan niewiedzy potęguje brak zaangażowania RPP w debatę naukową. Podobne działania są wręcz naturalną formą aktywności kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich. Rzecznik Praw Pacjenta co prawda podejmował nieliczne inicjatywy naukowo-edukacyjne. Najczęściej realizowane były one jednak albo z RPO (Książka, dotycząca świadomej zgody pacjenta) albo z RPD (Karta praw dziecka-pacjenta). Niestety, Biuro Rzecznika Praw Pacjenta nie organizowało konferencji, komentowanej następnie w świecie nauki. Biuro RPO podejmuje podobne działania i - bez względu na ich ocenę obecnej kadencji dr Adama Bodnara - stanowią one doskonałe pole do debaty naukowej zorganizowanej na solidnym poziome. Podobnej debaty moderowanej przez RPP nigdy nie było i nie ma.
Na przyszłość
Uchwalenie ustawy o prawach pacjenta oraz powołanie Urzędu Rzecznika Praw Pacjenta to bardzo ważne działania. Pacjenci posiadają konkretne podstawy prawne, na które mogą powoływać się w trakcie sporów. Ustawa ta jest z całą pewnością niedoskonała. W wyniku kolejnych nowelizacji jest coraz dłuższa, jej fragmenty są miejscami zrozumiałe wyłącznie dla znawców prawa administracyjnego. Z drugiej jednak strony, jako istotny akt prawny posiada ona kluczową wręcz funkcję informacyjną oraz wychowawczą. Trafia ona bowiem nie tylko do pacjentów, ale również do ekspertów medycznych, który zobowiązani są do jej przestrzegania. Jako pozytywne należy ocenić również powołanie do istnienia Urzędu Rzecznika Praw Pacjenta. Nie jest prawdą twierdzenie, iż w polskim systemie ochrony praw i wolności człowieka „wystarczy” działanie RPO i RPD. Choć aktywności owych ombudsmanów są w wielu przypadkach bezcenne, to jednak w dojrzałym demokratycznym systemie prawa musi być obecny ekspert odnoszący się do sytuacji szczególnych. Relacja na linii pacjent - ekspert medyczny posiada taki charakter. Odnosi się ona bowiem nie tylko do rzeczywistości stricte prawnej, ale także zdrowotnej, która w sposób nieunikniony „dociera” do szczególnych, intymnych obszarów osoby.
Działania obecnego RPP nie napawają, niestety, optymizmem. Więcej, wydaje się, iż część osób uznaje, że prawa pacjenta mogą być łamane wyłącznie na terenie poradni lub szpitala. Niestety, nie jest to prawdą. Prawa osób chorych mogą również być naruszane po przez promowanie nieodpowiedniej polityki zdrowotnej poprzez wydawanie rozporządzeń oraz zarządzeń, które często oddziałują bezpośrednio na konkretnego pacjenta i bliskie mu osoby. Tym bardziej potrzebny jest niezależny Rzecznik Praw Pacjenta, będący w pełni ombudsmanem, a nie ministrem.
…
Autor jest doktorem socjologii prawa, pedagogiem specjalnym oraz bioetykiem, koordynuje prace Centrum Bioetyki Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. W 2015 r. wydał książkę pt. „Prawa pacjenta i och ochrona. Studium socjologiczne”.
Błażej Kmieciak