Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Mt 17, 12
Kiedy schodzili z góry, uczniowie zapytali Jezusa:
«Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» on odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Żydzi od dawna oczekiwali Mesjasza, człowieka, konkretnego, znanego z wersetów Pisma, oswojonego przez tradycję. Tymczasem w ich mniemaniu prorok nie nadchodził. Dlatego oburzeni byli działalnością Jana Chrzciciela. Nie dostrzegli wypełniającego się proroctwa. Wiedza zawiodła i zabrakło gotowości na przyjęcie nowej prawdy, zgody na rewolucję miłości dla nich niepojętą. Zapomnieli, że Bóg przychodzi nie w burzy, nie w wichrze, lecz w delikatnym powiewie wiatru i płonącym krzewie. Nam zdaje się często, że wiemy, znamy recepty, jesteśmy kompetentni. A tymczasem logika Boża i sposób Jego obecności w naszym świecie wciąż pozostają tajemnicą. A jednak ta obecność trwa, bez względu na to, co my z nią zrobimy. Najsmutniejsze są jednak dziś słowa Jezusa, który mówiąc o Janie, mówi także o sobie i o Ojcu: „nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli”. Miłosierny Bóg trwa przy człowieku, czeka na niego w każdej sekundzie świata. Tylko człowiek musi chcieć Go dostrzec, chcieć uwierzyć, chcieć zaufać. Kiedy już uwierzysz, nie potrzebujesz tak naprawdę wiedzieć.
Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska