Prezydent Rosji nie pierwszy raz pokazał, jaki z niego żartowniś.
Władimir Putin nie traci talentu performerskiego. Cały świat obiegł dowcip, jakim rzucił w rozmowie z małym laureatem konkursu geograficznego.
Nie był to pierwszy raz, kiedy prezydent Rosji dał się poznać jako żartowniś, i to nawet wtedy, kiedy zaskakiwano go pytaniami. Raz na przykład pewien dziennikarz chciał się dowiedzieć, dlaczego w Rosji kwas chlebowy zawierający alkohol nie może być sprzedawany w supermarketach razem z innymi napojami.
– Pan na pewno spożywał już kwas przed konferencją – odpowiedział Władimir Władimirowicz, czyniąc w ten sposób błyskotliwą aluzję do niewyraźnej dykcji owego dziennikarza spowodowanej dwoma udarami.
Prezydent Rosji nie stronił też od dowcipów przypominających stare dobre czasy, takich jak ten o amerykańskim szpiegu, który przychodzi na Łubiankę, żeby się poddać, ale zostaje odesłany z kwitkiem, bo tam się pracuje. Bywały też, i to przynajmniej dwa razy podczas wizyt zagranicznych, dowcipy dotyczące odcinka lędźwiowego. A jakby tego było mało, Władimir Putin pokazał, jaki ma dystans do siebie, kiedy na charytatywnym koncercie w Sankt Petersburgu zaśpiewał piosenkę przypominającą „Blueberry Hill” Louisa Armstronga i zagrał na fortepianie „S czego naczinajetsja Rodina” („Od czego zaczyna się Ojczyzna”), hymn sowieckich i rosyjskich szpiegów.
Teraz Władimir Władimirowicz zażartował podczas gali rozdania nagród małym miłośnikom geografii.
– Gdzie kończą się granice Rosji? – zapytał 9-letniego uczestnika konkursu. Ten odpowiedział, że na Cieśninie Beringa.
– Granice Rosji nie kończą się nigdzie – sprostował kremlowski przywódca, dając zachodniej opinii publicznej żartobliwie do zrozumienia, że w Rosji już od najmłodszych lat dzieci uczą się, że nasza strana agromnaja, więc o wycofaniu z któregokolwiek frontu nie ma mowy.
No to pożartowaliśmy. Może nie będzie dzięki temu łatwiej o kredyty na międzynarodowych rynkach, ani sankcje dzięki temu nie znikną, ale co się pośmialiśmy, to nasze.