Rozdawcy gadania

Polska to kraj jedynaków. Trzeba było coś z tym zrobić - i coś zrobiono. I oczywiście ktoś chce to zneutralizować.

Najpierw Platforma Obywatelska twierdziła, że program 500 plus jest tylko zagrywką PiS pod wyborczą publiczkę. Gdy uchwalenie programu stało się realne, politycy PO podnieśli larum, że Polski na to nie stać. Gdy program ruszył, zaczęli się domagać… wydawania na to znacznie większych pieniędzy. – Pieniądze mają być nie na drugie i kolejne dziecko, ale już na pierwsze! – przekonywali.

W czwartek, w Sygnałach Dnia radiowej Jedynki, Andrzej Halicki, minister administracji i cyfryzacji w rządzie PO, powtórzył ten schemat. Najpierw utyskiwał na politykę „nadmiernego rozdawnictwa” obecnej władzy, a zaraz potem wyraził żal, że obecna władza nie przyjęła poprawki jego partii w sprawie 500 plus (czyli pieniędzy na każde dziecko). „Platforma nie zlikwiduje tego projektu, co niektórzy sugerują, tylko wręcz odwrotnie, go naprawi…” – zapewniał.

– I weźmie pieniądze wtedy skąd? – zapytał prowadzący.

– Z budżetu oczywiście – odpowiedział Halicki, ale gdy dziennikarz chciał dopytywać, on natychmiast zmienił temat.

Oczywiście. Platforma, której szczytowym prorodzinnym osiągnięciem po ośmiu latach władzy była Karta Dużej Rodziny, teraz chciałaby dawać 500 złotych na każde dziecko. I to pomimo faktu, że jeszcze niedawno za niemożliwe uważała przyznanie takiej kwoty na jakiekolwiek dziecko.

I ludzie mają to kupić? A tak, mają. Ale jakoś chyba nie chcą kupować, bo nawet bardzo niekumaty człowiek rozumie, że jak Polacy będą mieli tylko po jednym dziecku, to on może się pożegnać z nadzieją na godziwą emeryturę. I jeśli inne (choć ważniejsze) argumenty nie docierają, to ten, odwołujący się do prywatnego interesu, jakoś jednak dociera.

Bardzo dobrze że 500 zł jest na drugie dziecko, skoro może to zmotywować ludzi do posiadania drugiego i kolejnych dzieci. Bo teraz Polska jest krajem jedynaków. Prawie połowa polskich rodzin to rodzice z jednym dzieckiem!

Trzeba było coś z tym zrobić – i zostało to zrobione. I to jest jednak w polskiej polityce ostatnich czasów ewenement, bo, jak mówi w serialu „Ranczo” wójt/senator, wytrawny polityk musi w kółko mówić o reformach, ale w żadnym wypadku nie może ich wprowadzać.

Ekonomiści mówią, że lepiej było obniżyć podatki, coś tam ułatwić, coś gdzieś poprawić. Może i tak – ale tam tylko mówią, a tu wreszcie coś powstało. Coś konkretnego, co poprawia prorodzinną atmosferę i sprzyja przełamaniu przeklętego modelu, wdrukowanego Polakom jeszcze za komuny. Polegał on na stworzeniu przekonania, że ludzie światli i inteligentni mają jedno dziecko, góra dwoje, a kto ma więcej, ten jest frajer i twórca patologii.

Otóż nie. Twórcami patologii są ci, którzy mówią i robią cokolwiek nieprzychylnego wielodzietności.

Andrzej Halicki z kolegami chcieliby (w gadaniu) dać 500 zł na każde dziecko. Nawet gdyby to było możliwe, nie byłoby, uważam, dobre, bo zneutralizowałoby zamierzony efekt, czyli motywację, żeby mieć więcej niż jedno dziecko. Pięknoduchy niech sobie gadają o sprawiedliwym podziale i takich tam. Gdy odejdzie to pokolenie, okaże się, czy lepsze było gadanie, czy konkretne przemyślane działanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.