Nagrodę "O ludzką godność" wręczono w sobotę w Budapeszcie katolickiemu księdzu Imre Varju za wytrwałą posługę kapłańską pełnioną z narażeniem życia podczas rewolucji węgierskiej 1956 r.
84-letniego emerytowanego proboszcza jednej z parafii budapeszteńskich wyróżniła tą nagrodą organizacja pozarządowa Rada Godności Ludzkiej (EMT), zajmująca się m.in. obroną praw Romów i walką z przejawami antysemityzmu.
Varju - jak podkreślił prezes EMT Zoltan Lomnici - w dzień rozpoczęcia interwencji sowieckiej przeciwko rewolucji węgierskiej 4 listopada szedł na mszę, gdy na jego oczach zastrzelono człowieka, który również zmierzał do kościoła. Wziął wtedy hostię i przedarł się przez plac Kalwina pod kulami sowieckimi do pobliskiego szpitala, by udzielać posługi kapłańskiej i wsparcia duchowego znajdującym się tam rannym.
W szpitalu służył przez wiele dni. Jak mówił w jednym z wywiadów, wkrótce skończyły się środki znieczulające i wołano go, by pomagał rannym przetrwać operację.
Już po zdławieniu rewolucji z grupą innych księży napisał i rozesłał duchownym z prowincji 30-stronicową broszurę, by poinformować ich o wydarzeniach w Budapeszcie. W maju 1957 r. został zatrzymany i skazany w pierwszej instancji na siedem lat więzienia za działalność antypaństwową mającą na celu obalenie ustroju. Karę złagodzono w drugiej instancji do czterech lat. Wolność odzyskał w 1959 r.
Odbierając nagrodę Varju podkreślił, że przez 60 lat jego posługi kapłańskiej nigdy nie spotkało go tyle wdzięczności co w szpitalu podczas rewolucji 1956 r. "Opatrzność sprawiła, że jako 24-letni ksiądz mogłem być tam, gdzie najbardziej mnie wtedy potrzebowano" - powiedział.
Rewolucja węgierska wybuchła 23 października 1956 r. Domagano się przywrócenia wolności słowa i innych swobód obywatelskich oraz pełnej niezależności od ZSRR. Podczas powstania rząd premiera Imre Nagya anulował system jednopartyjny i ogłosił wystąpienie Węgier z Układu Warszawskiego. Rozpoczęta 4 listopada interwencja wojsk sowieckich w ciągu kilku tygodni krwawo stłumiła powstanie. Władzę na Węgrzech przejął wówczas marionetkowy rząd Janosa Kadara.
Represje wobec uczestników węgierskiego powstania trwały jeszcze długo po ostatecznym zdławieniu wolnościowego zrywu. W walkach zginęło ponad 2,5 tys. osób. Po upadku powstania kilkaset osób stracono, tysiące trafiły do więzień, a ponad 200 tys. ludzi wyemigrowało.