Czym dziecko „z gwałtu” różni się od innych dzieci? Tym, czym jego matka różni się od innych matek: niczym.
Podczas dyskusji nad rządowym projektem „Za życiem”, przewidującym 4 tys. zł wsparcia dla kobiet, które urodzą niepełnosprawne dziecko, poseł PiS Piotr Uściński zaproponował, żeby uwzględnić w niej też kobiety, których ciąża jest wynikiem gwałtu. Nie podjęto tej propozycji (może i dobrze, bo moglibyśmy mieć zalew fałszywych gwałtów), za to z innych pozycji zareagowała Magdalena Kochan z PO. „Z przerażeniem myślę, że może zrealizować się taki scenariusz, że zgwałcona przez ojca dziewczynka urodzi za 4 tys. To przerażająca perspektywa” – powiedziała. Tak się ciekawie składa, że pani Kochan była gorliwą rzeczniczką prawa, które zakazało dawania dzieciom nawet klapsów. Cóż, ciekawa moralność. Jedne dzieci tak się hołubi, że nawet przeszkadza się rodzicom je wychowywać, a inne wolno – a nawet wręcz należy – zabić. Zwłaszcza te „z gwałtu”, tak jakby to były jakieś pluskwy, które trzeba wygnieść ze szczętem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak Dziennikarz działu „Kościół”, teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”.