Reklamowa wojna polsko-polska w internecie

Inwestycje na reklamę w sieci rosną w szalonym tempie, a co trzeci internauta jest tak wkurzony przez reklamy, że instaluje adblocki. Znacie to?

O sprawie pisze dzisiaj "Dziennik Gazeta Prawna". Z informacji gazety wynika, że o takiej dynamice wzrostu nakładów na reklamę jaką obserwuje się w internecie, w telewizji mogą tylko pomarzyć. Nie ma dzisiaj użytkownika, który nie irytowałby się dużą liczbą reklam na stronach internetowych. Czasem też internetowe reklamy wyglądają tak jakby je robili "Janusz ze szwagrem" na liczydle. Zajmują dość sporo miejsca na stronie, uciekają przed chcącym je zamknąć użytkownikiem i wykonują inne ekstremalnie denerwujące manewry.

Wszystko bierze się stąd, że w internecie, inaczej niż w telewizji, trudniej jest dotrzeć do właściwego odbiorcy z właściwą reklamą. W telewizji jest dość prosto - np. zabawki reklamuje się przed/po programach dla dzieci, kremy i kosmetyki w czasie programów śniadaniowych, a w przerwach meczu piwo, samochody, komórki. Upraszczając bardzo tak to mniej więcej wygląda.

W internecie twórca kampanii nigdy nie wie, na kogo trafi jego reklama. Pogoń za tym, żeby kreacja "zaatakowała" jak największą liczbę osób i by w ogóle w tym całym zalewie treści została zapamiętana powoduje, że reklamy są coraz większe i bardziej inwazyjne. Na stronie "Gościa Niedzielnego" też musimy się z tym mierzyć. Rozlokowaliśmy u siebie kilka standardowych form reklamowych, do tego banerki promujące nasze własne materiały, a pod artykułami znalazł się też komponent "Wybrane dla Ciebie", w którym zawsze jeden link nie pochodzi od nas, ale jest to komercyjne okienko oznaczone jako "Reklama" lub "Sponsorowane" i odsyła do reklamowanej strony. Czasami też reklamy wyświetlają się też przed wstawionymi na stronie filmami.

Można się zastanawiać, czy tego naprawdę musi być tak dużo? Obecnie odpowiedź niestety brzmi: tak. Reklama w internecie ma inną specyfikę niż ta w telewizji. Stron, serwisów, portali, blogów jest dzisiaj tak dużo, że reklama się rozprasza i z tego powodu każde wyświetlenie jej jest śmiesznie tanie. Żeby wydawca mógł wyciągnąć z tego jakiekolwiek pieniądze, musi reklam zamieszczać dużo. Dochodzi wręcz do sytuacji, że dziennikarz zastanawia się, czy wytwarzane przez niego treści nie są tylko po to, by można było przy nich wyświetlić reklamy? Przemysł reklamowy odpowie, że TAK. Dziennikarz przeżyje załamanie.

Drugi problem jest taki, że dzisiaj każdy może reklamy tworzyć (Janusz ze szwagrem też) i wpuszczać do sieci. Efekt jest taki, że strasznie trudno zapanować nad tym, jakie paskudztwa pojawiają się na stronach. Najczęściej da się to moderować dopiero po fakcie, czyli usuwając niechciane kreacje. Nie da się przewidzieć, kto i kiedy wpadnie na pomysł, żeby przyciągnąć uwagę robiąc coś paskudnego, obrzydliwego i szokującego, czego jeszcze dotąd nikt nie widział. I wrzuci to w sieć.

Problem w tym, że ten trend jest samobójczy. Polska jest najlepszym przykładem. W maju ukazała się np. informacja, że jesteśmy liderami wśród internautów instalujących adblocki.

Z jednej strony wcale mnie to nie dziwi. Poziom irytacji jest coraz większy. Warto jednak wziąć pod uwagę fakt, że dzięki reklamom wciąż wiele treści można oglądać "za darmo". Darmowość jest ujęta w cudzysłów, bo nie płacimy pieniędzmi, ale np. naszą prywatnością. Zakładając konta na popularnych serwisach społecznościowych nie tylko po to podajemy swoją datę urodzenia, żeby nam znajomi mogli słać życzenia urodzinowe. To obecnie taki trochę uboczny efekt tego, że potrzebna jest informacja o naszym wieku, żeby dostosowywać nam do niego reklamy. Podobnie mają się sprawy z płcią czy zainteresowaniami. Wszystko ma swoją cenę.

Branża reklamowa próbuje okiełznać internet, ale jest to jeszcze trudniejsze niż opanowanie w sieci kwestii praw autorskich. Obecnie nie ma pomysłu na to, jak załatwić sprawę tak, by zadowolić trzy strony: odbiorców, nadawców reklam i wydawców, których wcale nie cieszy fakt, że część powierzchni własnej strony muszą poświęcić na reklamy. A jednak z czegoś żyć trzeba. Rozwiązaniem tutaj byłoby pewnie wprowadzenie możliwości płatnego dostępu do treści bez reklam. Pytanie, ilu internautów by się zdecydowało płacić za czytanie w internecie. Obecnie takie rozwiązania - szczególnie na polskim rynku - okazywały się nierentowne. Wydaje się więc, że reklamy to "zło konieczne". Jednak masowe instalowanie adblocków daje do myślenia. Jak twierdzą specjaliści z branży reklamowej, zjawisko to jest o tyle dobre, że sprzyja tworzeniu skuteczniejszych i mniej inwazyjnych form reklamowych. Może więc jest nadzieja na to, by i wilk był syty, i owca cała.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jan Drzymała Jan Drzymała