Na ogół radni próbują się przypodobać wyborcom tekstami o tym, jak to kochają swoją małą ojczyznę i jacy są dumni z pochodzenia. A tu – proszę: twardo, prosto w oczy, bez podlizywania.
– Chcemy, żeby miasto wyasygnowało na ten program 1,8 mln zł przez trzy lata, czyli po 600 tys. zł rocznie. Plus ok. 250 tys. na promocję programu – powiedział rzeszowski radny Nowoczesnej Robert Homicki. Program, o którym mowa, to finansowanie in vitro. Jak tłumaczy inny działacz Nowoczesnej, Mirosław Nowak, decyzja o zaprzestaniu płacenia za ten zabieg z budżetu państwa podzieliła Polaków „na tych bogatszych i biedniejszych, dla których in vitro nie może być realizowane z przyczyn finansowych”.
Jeden postulat, a ile obalonych stereotypów. Choćby ten, że liberałowie mają w nosie biednych i prędzej padną trupem, niż zgodzą się na wypłacanie im jakichkolwiek pieniędzy z budżetu. Okazuje się, że jednak obchodzi ich los biednych, a w każdym razie tych, którzy są zbyt biedni, żeby zapłacić za sztuczne zapłodnienie.
W walce ze stereotypami wsparł Nowoczesną radny Wiesław Buż z SLD. Jak stwierdził, uchwała o finansowaniu sztucznego zapłodnienia z samorządowych pieniędzy pomoże „wymazać Rzeszów z mapy zaściankowości i braku odwagi”. Nie co dzień zdarza się, by polityk powiedział publicznie coś takiego o swoim mieście. Na ogół radni próbują się przypodobać wyborcom tekstami o tym, jak to kochają swoją małą ojczyznę i jacy są dumni z pochodzenia. A tu – proszę: twardo, prosto w oczy, bez podlizywania. Zaścianek i tyle. A jak nie będzie in vitro, to zaścianek pozostanie. To się nazywa charakter.
Ciekawe jest w tym wszystkim to, że program in vitro ma być reklamowany. Ktoś słabo zorientowany, widząc postulat Nowoczesnej, mógłby pomyśleć, że żadna promocja nie jest potrzebna: na sztuczne zapłodnienie czekają setki par, którym przeszkadza jedynie brak środków i kiedy tylko in vitro stanie się darmowe, w przychodniach ustawią się kolejki. Otóż nie, reklama ma być. I to nie byle jaka, bo warta prawie połowę tego, ile rocznie kosztowałyby same zabiegi. To już akurat bliższe stereotypom – zaścianek po prostu nie wie, co jest dla niego dobre. Ale bez obaw. Niedługo się dowie.