Mogłam papieżowi spojrzeć prosto w oczy, mówi jedna ze Sprawiedliwych.
Wizyta papieża na terenie obozu zagłady Auschwitz II Birkenau była inna niż wszystkie pozostałe spotkania podczas wizyty apostolskiej w naszym kraju. Nie tylko dlatego, że świadkiem była nieliczna grupa, gdzie szczególne miejsce stanowili byli więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych oraz Sprawiedliwi wśród Narodów Świata, którzy ratowali Żydów. Niezwykły nastrój wydarzeniu nadawała przede wszystkim cisza, przerwana tylko na moment krótkimi oklaskami, gdy papież pojawił się na placu przed Międzynarodowym Pomnikiem Ofiar Obozu.
Papież przyjechał od strony głównej bramy obozowej Auschwitz II Birkenau. Jechał bardzo wolno wzdłuż dawnych torów kolejowych niewielkim meleksem, bez żadnej świty, w otoczeniu tylko kilku ochroniarzy. Jakby chciał całemu światu powiedzieć, że w jądrze ciemności, jakim w czasie II wojny światowej był obóz w Birkenau, chce być wobec Pana Boga ze swoją modlitwą i cierpieniem, absolutnie sam. Było coś niesamowitego i surrealistycznego zarazem w tym wolnym poruszaniu się niewielkiego pojazdu, którym Następca św. Piotra jechał do miejsca, nazwanego przez Jana Pawła II Golgotą naszych czasów.
Papież z pewnością wiedział, że na terenie, gdzie dziś stoi pomnik, położonym kilkanaście metrów od ruin wielkiego krematorium, dokonał się los setek tysięcy Żydów z całej Europy. Tam nabierał zbrodniczej treści program „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, realizowany z taką konsekwencją i na przemysłową skalę przez niemiecką III Rzeszę. Być może kiedy w milczeniu szedł obok tablic w różnych językach, opisujących ten dramat, Franciszek słyszał krzyk ludzi wyładowywanych na rampie z pociągów i kierowanych w podziemia, gdzie byli gazowani. Ciszę przerwały tylko słowa Psalmu 130 (De profundis) „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie”, odczytanego przez rabina Michaela Schudricha i ks. Stanisława Ruszałę, proboszcza z Markowej, gdzie kultywowana jest pamięć o rodzinie Ulmów, wymordowanej przez Niemców za ukrywanie Żydów.
Słowa psalmu dopełniały wpis Franciszka do księgi pamiątkowej w Muzeum KL Auschwitz, po opuszczeniu celi śmierci o. Maksymiliana Kolbego: "Panie, miej litość nad Twoim ludem! Panie, przebacz tyle okrucieństwa".
Zapytałem panią Mirosławę Gruszczyńską z d. Przebindowską, jedną ze Sprawiedliwych, która spotkała się z papieżem, czy nie czuła się rozczarowana, że Franciszek nie przemówił w tym miejscu, jak zrobili to jego poprzednicy. – Milczenie zawsze jest tutaj właściwe. Tutaj nie da się nic powiedzieć, tutaj się przeżywa. Przeżywa się wszystko w głębi własnego serca, powiedziała. Natomiast inna ze Sprawiedliwych, pani Łucja Jurczak, dodała, że ważniejsze od słów było spojrzenie papieża w czasie krótkiego spotkania, ciepłe, życzliwe. - On mocno patrzył nam prosto w oczy. A ja wiedziałam, że także mogę mu patrzeć prosto w oczy.
Andrzej Grajewski