Były przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso zaczyna pracę dla Goldman Sachs, banku, który zarabia na wywoływaniu kryzysów.
Gdyby zrobić listę określeń, którymi europejskie media skwitowały zaskakujące ogłoszenie o zatrudnieniu Barroso przez europejską filię słynnego nowojorskiego banku, trudno byłoby znaleźć jakieś pozytywne. Najczęściej padały: skandal, wstyd, żenada, nieprzyzwoitość… Jednak główny zarzut to „cios wizerunkowy w ideę europejską”, nawet „gorszy od Brexitu”, gdyż przejście Barroso do Goldman Sachs (GS) to „woda na młyn eurosceptyków, zwolenników teorii spiskowych i antysemitów”. Francuski sekretarz stanu ds. europejskich Harlem Desir grzmiał w parlamencie: „Pan Barroso popełnia olbrzymi błąd moralny i polityczny, najgorszą przysługę, jaką były przewodniczący instytucji europejskiej mógł wyświadczyć projektowi europejskiemu, i to w momencie historycznym, w którym – wprost przeciwnie – potrzeba mu wsparcia!”. Inni z kolei zwracają uwagę, że nie było takiego hałasu, kiedy Goldman Sachs zatrudniał niedawnego szefa NATO Andersa Fogha Rasmussena. Przecież ci, którzy znają metody działania tego banku, przyjęli to jako niemal naturalny bieg rzeczy. Problem być może w tym, że były przewodniczący KE (w latach 2004–2014) w wypowiedzi dla „Financial Times” wyjaśnił, co go przyciągnęło do najbardziej kontrowersyjnego banku na świecie: „Wielkie wrażenie zrobiło na mnie zaangażowanie Goldman Sachs na rzecz najwyższych standardów etycznych”… Trudno sobie wyobrazić wyższy szczyt cynizmu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel