Ryzykanci

Czy młodzi jadący na ŚDM ryzykują? Tak. Nie ma chrześcijaństwa w wersji light.

Przepraszam bardzo – odezwał się zaniepokojony głos z tłumu – A czy ci młodzi jadący do Krakowa na ŚDM nie ryzykują?

Ryzykują! I naprawdę nie myślę o żadnych zamachach. Pójście za Jezusem jest ryzykiem. Nie ma chrześcijaństwa w wersji light. To zawsze pójście na całość za Tym, który woła: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, by on już zapłonął!”.

Najbardziej niezrozumiałym faktem, wobec którego bezradni są wszystkowiedzący komentatorzy z pokolenia, dla którego największą z możliwych tragedii jest brak dostępu do WiFi, jest to, że przez trzy pierwsze wieki okrutnie prześladowano chrześcijan, a ich liczba każdego dnia… wzrastała.

To paradoks! Tajemnica. Jak potężna moc musiała płynąć z nauki Jezusa, skoro chrześcijaństwo pociągało, fascynowało ludzi do tego stopnia, że przyjmując tę naukę, ryzykowali życiem. Swoim i najbliższych. Przecież opowiedzenie się za „nową drogą” groziło, dosłownie, śmiercią lub trwałym kalectwem. Areną pełną lwów czy ukrzyżowaniem ku uciesze zacierającej łapki gawiedzi.

– Historia pokazuje jasno: jeśli chrześcijaństwo nie promieniuje, to nie dlatego, że napotyka w świecie opór, ale dlatego, że zabrakło mu gorliwości i świętości – powiedział mi przed laty o. Pierre-Marie Delfieux, założyciel Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich

„Odwaga” to słowo często występujące na kartach Biblii. Całe Dzieje Apostolskie są opowieścią o tym, że niebo towarzyszy tym, którzy odważnie głoszą Dobrą Nowinę. Bóg odpowiada na słowo, które głosisz. Przekonałem się o tym wielokrotnie. Jeśli opowiadasz o Bogu skrojonym na ludzką miarę, zredukowanym do twoich wyobrażeń i przefiltrowanym przez twe duszpasterskie niepowodzenia i wątpliwości, wiążesz Mu ręce. On potwierdza znakami odważne głoszenie. Kościół to nie jest lepszy MOPS, tylko tak bardziej po chrześcijańsku urządzony. To rzeczywistość nie z tej ziemi. Radykalne pójście za Tym, który woła: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wypluć z mych ust” (Ap  3,16).

„Twoim przeznaczeniem jest ogień. Spłoniesz dla wieczności. Jedyne pytanie: gdzie? Serce pragnie być żywym płomieniem. Płomieniem rozpalonym przez Jego piękno i uwielbianie Go z niepohamowanym oddaniem – pisze Bob Sorge. – Masz po co żyć, ponieważ masz po co umrzeć. Pragniesz być inspiratorem świętości, dlatego też nigdy nie zadowoli cię status quo chrześcijaństwa”.

„Chrześcijanie zrobili wszystko, aby wyjałowić Ewangelię; można powiedzieć, że zanurzyli ją w neutralizującym płynie – diagnozuje Paul Evdokimov. – Stępione zostało wszystko, co uderzające, wykraczające poza zwyczaj, wstrząsające. Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona, grzeczna i rozsądna – i przez to niestrawna. Wspierające tę religię założenie: «Bóg nie wymaga aż tyle» pozbawia smaku sól Ewangelii: straszną zazdrość Boga i Jego żądanie tego, co niemożliwe. Kościół nie jest już, jak w pierwszych wiekach, triumfalnym pochodem życia przez cmentarze świata”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz