Co najmniej cztery osoby trafiły w poniedziałek do szpitali po piątej w tym roku gonitwie z bykami w Pampelunie, na północy Hiszpanii, w ramach trwającej tam fiesty ku czci świętego Fermina. Byki nie wzięły jednak nikogo na rogi.
Poniedziałkowa gonitwa, w której wzięło udział ponad tysiąc osób, trwała nieco ponad 3 minuty.
Gonitwy z bykami, odbywające się na blisko kilometrowej trasie, to główna atrakcja trwającej w Pampelunie fiesty ku czci świętego Fermina. Każdy z organizowanych raz dziennie biegów kończy się na arenie. Po południu zwierzęta są zabijane przez torreadorów, a wieczorem ich mięso trafia do miejscowych restauracji.
Podczas święta, które potrwa do 14 lipca, w mieście oprócz porannych gonitw odbywa się wiele innych wydarzeń, takich jak koncerty, kolorowe parady czy rodzinne pikniki.
Tradycja fiesty ku czci św. Fermina, jednego z patronów prowincji Nawarry, w której znajduje się Pampeluna, sięga XVI wieku. Uroczystości i zabawy z tej okazji rozsławił amerykański pisarz Ernest Hemingway w powieści "Słońce też wschodzi".
Fiesta budzi wiele kontrowersji: z jednej strony przyciąga dziesiątki tysięcy osób z całego świata, z drugiej - co roku rannych zostaje podczas niej kilkadziesiąt osób i ginie ok. 50 byków.
Od 1911 roku, gdy rozpoczęto prowadzenie statystyk, w biegach z bykami w Pampelunie śmierć poniosło 16 osób. Ostatnią ofiarą był 27-letni Hiszpan Daniel Jimeno Romero, który 10 lipca 2009 roku został ugodzony przez byka w szyję.
O samym św. Ferminie (lub Firminie) niewiele wiadomo. Nie jest znana ani data jego urodzin ani śmierci. Wiadomo tylko, że był pierwszym biskupem Amiens i został ścięty za wiarę w Jezusa Chrystusa ok. VII wieku. Czczone ku jego pamięci Sanfermines zatraciły zupełnie religijny charakter i stały się świeckim wydarzeniem. Święty Fermin jest patronem Pampeluny, dzieci, bednarzy i wytwórców wina, a także oręduje w chorobach reumatycznych, gorączce i suszy.
PAP/ Wikipedia