Warszawski szczyt NATO był demonstracją jedności Sojuszu i wyraźnym sygnałem dla Rosji - uważają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Część z nich ocenia jednak, że wzmocnienie wschodniej flanki czterema batalionowymi grupami bojowymi ma jedynie symboliczne znaczenie.
Zdaniem wieloletniego dyplomaty, b. ambasadora Polski przy NATO Jerzego M. Nowaka, przełomowym rezultatem szczytu w Warszawie jest zmiana w traktowaniu państw, które przystąpiły do Sojuszu później i miały dotychczas "nieco niższy status", wynikający z ograniczeń wynegocjowanych w porozumieniu z Rosją z 1997 r.
Jak mówił, Rosja - dokonując agresji na Ukrainę i anektując Krym - sama złamała część tamtych ustaleń. Mimo tego - jak zauważył - większość państw zachodnich nie była dotąd gotowa odejść od dawnych deklaracji, że NATO nie będzie utrzymywać znaczących sił zbrojnych i sprzętu wojskowego na obszarze państw nowo przyjętych.
Także prof. Jacek Reginia-Zacharski z Uniwersytetu Łódzkiego zwrócił uwagę, że wzmocnienie wschodniej flanki NATO jest dużą zmianą w wymiarze strategicznym. W jego ocenie warszawski szczyt można uznać za przełomowy dlatego, że pojawiła się zapowiedź przekroczenia pewnej granicy - Sojusz, ze swoją rozwiniętą wojskową infrastrukturą, będzie obecny na terenie Polski i państw bałtyckich.
Dr Marcin Zaborowski z Center for European Policy Analysis zwrócił uwagę, że NATO po raz pierwszy od 1989 roku uznało, że Rosja może być zagrożeniem, przed którym należy skutecznie się bronić. "Nastąpiła zatem gwałtowna przemiana w myśleniu NATO na temat bezpieczeństwa i traktowania oraz podejścia do Rosji, jest świadomość, że przed Rosją należy się umieć skutecznie bronić. Takiej sytuacji do tej pory nie było" - powiedział.
Zwrócił uwagę, że podjęte decyzje nie zmieniają w fundamentalny sposób równowagi strategicznej w regionie. "Rozczarowujące jest to, że to są tylko cztery bataliony, a szczególnie rozczarowujące jest to, że Polsce udało się uzyskać tylko jeden batalion, czyli udało nam się uzyskać taką liczebność sił, co Estonii, która jest wielokrotnie mniejsza" - powiedział Zaborowski.
B. dowódca wojsk lądowych i b. wiceszef MON gen. Waldemar Skrzypczak zwrócił uwagę, że deklaracja wzmocnienia wschodniej flanki odgrywa dużą rolę polityczną; pod względem wojskowym - raczej symboliczną. W jego ocenie główny przekaz szczytu jest taki, że NATO to twór jednolity, mówiącym jednym głosem, gwarantujący bezpieczeństwo i myślący o pokoju.
Ekspert ds. międzynarodowych i wojskowych Atlantic Council Ian Brzezinski zwrócił uwagę w rozmowie z PAP, że bataliony NATO, które będą stacjonowały na wschodniej flance, muszą mieć nie tylko karabiny i flagi, ale m.in. zdolności wywiadowcze i rozpoznawcze, broń przeciwpancerną, przeciwlotniczą, czołgi i artylerię. W przeciwnym razie będą pokazem słabości wobec Putina. "Diabeł tkwi w szczegółach" - podkreślił.
Analityk Security Europe i korespondent branżowego pisma "Jane's Defence Weekly" Brooks Tigner powiedział PAP, że decyzja o wysłaniu batalionów do Europy Środkowo-Wschodniej to w teorii ciekawa pułapka zastawiona na Rosję, ale rodzą się pytania, czy zadziała ona w praktyce. "NATO liczy, że te niewielkie oddziały zadziałają jak taka linka lub sznurek, że jeżeli dojdzie do agresji, jeśli Rosja zaatakuje jeden z tych batalionów, one rozpoczną walkę ze świadomością, że nie sprostają, ale będą pierwszą linią oporu" - powiedział.
B. premier Szwecji Carl Bildt podkreślił w rozmowie z PAP, że "rozmieszczenie czterech batalionów to silny sygnał, który pokazuje zaangażowanie NATO w budowę stabilności i bezpieczeństwa we wschodniej Europie". "To dobry krok. Pojawiają się głosy, że powinno być więcej wojsk, ale myślę, że obecnie jest to wystarczająca siła" - ocenił.
Wiceprezes amerykańskiego think-tanku Atlantic Council Damon Wilson zastrzegł, że chociaż szczyt NATO podjął słuszne decyzje w bardzo trudnym czasie dla całego Sojuszu, to powinny być one tylko początkiem dalszej ewolucji NATO.
Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Sławomir Dębski uważa, że istotne jest to, że z Warszawy popłynął sygnał jedności, która jest najpotężniejszym instrumentem odstraszania, jakim dysponuje Sojusz Północnoatlantycki.
Również zdaniem prof. Romana Kuźniara szczyt był demonstracją jedności Sojuszu wobec agresywnej polityki Rosji. "Nie sądzę, żeby Rosjanie jakoś drastycznie zareagowali na ustalenia szczytu" - powiedział PAP Kuźniar. Ocenił, że kraje zachodnie zrobiły wcześniej wszystko, aby oswoić Rosję z decyzjami, które miały zapaść na szczycie.
Według generała Mieczysława Bieńka, byłego wiceszefa w Sojuszniczym Dowództwie Transformacyjnym NATO w Norfolk w Wirginii, szczyt był potwierdzeniem zwartości i jedności NATO, a jednocześnie przedstawieniem gotowości Sojuszu do dialogu. "Cztery tysiące żołnierzy to nie jest wielka siła jak na cztery państwa, ale bardzo ważną rzeczą jest fakt, że są to bataliony wielonarodowe i że atak na którykolwiek z nich jest równoznaczny z atakiem na wszystkie wojska Sojuszu" - powiedział Bieniek.
Były szef BBN generał Stanisław Koziej ocenił, że NATO odpowiedziało stanowczym głosem na wyzwanie, które rzuciła bezpieczeństwu europejskiemu Rosja. Zaznaczył, że "podjęte decyzje pokazują, że NATO zmierza do przygotowania pełnej odpowiedzi na wyzwania, które można określić +nową zimną wojną+".
Eksperci zwracali uwagę, że w trakcie szczytu NATO cyberprzestrzeń uznano za nową sferę działań operacyjnych, taką jak przestrzeń powietrzna, morze i ląd. Prezes Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, członek zespołu ds. bezpieczeństwa cyberprzestrzeni RP w BBN Mirosław Maj podkreślił, że to odpowiedź na współczesne zagrożenia. "Dzisiejsze uzbrojenie w dużej mierze opiera się na zaawansowanych systemach teleinformatycznych. Coraz większe znaczenie ma bezpieczeństwo kodu programów komputerowych, które są używane w wojsku w urządzeniach instalowanych np. w myśliwcach czy dronach" - podkreślił.
Dr hab. Andrzej Podraza z KUL ocenił, że NATO pokazało, że chce wziąć odpowiedzialność za rozwiązanie najważniejszych problemów globalnych, jak konflikt w Syrii, kwestia uchodźców, tzw. Państwo Islamskie. Zauważył, że szczyt miał duże znaczenie także dla krajów, które do NATO nie należą, ale dążą do członkostwa bądź zacieśnienia współpracy. Jego zdaniem usatysfakcjonowana może być Ukraina. "Istotne były słowa sekretarza generalnego NATO, że NATO nie akceptuje aneksji Krymu" - zauważył.
Historyk, badacz dziejów dyplomacji dr Janusz Sibora ocenił, że przesłanie warszawskiego szczytu NATO służy stabilizacji sytuacji międzynarodowej w niespokojnym dla świata okresie. Ekspert pochwalił polskich dyplomatów - cywilnych i wojskowych - oraz służby protokolarne za przygotowanie i organizację szczytu. Jego zdaniem spotkanie przywódców państw Paktu Północnoatlantyckiego w Warszawie było wydarzeniem prestiżowym, rangi spotkań państw grup G7 czy G20.