Szef Rady Europejskiej, b. premier Donald Tusk zadeklarował w czwartek, że jest gotów do stawienia się przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. "Znam swoje obowiązki obywatela i oczywiście jestem gotów do debaty; mam swoje doświadczenia z komisjami" - oświadczył Tusk.
Wszystkie kluby opowiedziały się w środę w Sejmie za powołaniem komisji śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład "Grupy Amber Gold". Projekt uchwały w tej sprawie złożył klub PiS. Po debacie trafił do komisji ustawodawczej.
B. premier był pytany w TVN24, czy stanie przed komisją śledczą ds. Amber Gold. "Czytam komentarze i opinie i chyba jest w nich dużo prawdy, że komisja powstała po to, żeby ściągnąć mnie do Polski i podokuczać. Nie mam co do tego wątpliwości" - podkreślił.
Dopytywany, czy stanie przed komisją, odparł: "Znam swoje obowiązki obywatela i oczywiście jestem gotów do debaty i mam swoje doświadczenia z komisjami. Ja bez żadnej obawy, nawet trochę mi tego brakowało przez ostatnie lata, bo nikt z PiS nie chciał stanąć ze mną do debaty, więc może to będzie taka zastępcza okazja. I niech się obawiają ci, którzy wzywają. Ja nie mam obaw".
Na pytanie, czy chciałby się zmierzyć z Jarosławem Kaczyńskim albo Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich odpowiedział, że nie myśli o tym w tej chwili.
"Ja nie wykluczam, i jest to głębsza refleksja niż tylko kalkulacja polityczna, że przyszłość nie tylko w polskiej polityce, ale także w tej europejskiej być może należy do innej generacji" - zauważył.
Jak zaznaczył, jest z generacji, która "matematyki w szkole uczyła się na liczydłach". "Być może nie powinienem wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo być może my coraz mniej rozumiemy z tego świata, który za chwilę nastanie" - mówił Tusk.
Szef Rady Europejskiej był też pytany o spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem USA Barackiem Obamą, czy - według niego - Amerykanie będą ostro domagać się "niekasowania TK". "Nie sądzę, żeby rolą państwa, nawet tak dużego jak USA, było napominanie czy wymuszanie jakichś decyzji dotyczących spraw wewnętrznych danego kraju" - ocenił Tusk.
"Chyba nie taka jest intencja prezydenta Obamy. Ale musi być bardzo jasne, że jeśli jako Polacy chcemy być pełnymi uczestnikami wspólnoty transatlantyckiej, szczególnie w tym wymiarze obronnym, ale nie tylko, i wspólnoty europejskiej, to trzeba prezentować ten sam system wartości" - zaznaczył b. premier.
Według niego "nikt tu pewnie nie będzie nikogo napominał ani pohukiwał, bo to nie o to chodzi".
"Ale trzeba mieć świadomość, że Polska jest dziś bezpieczna i dobrze usadowiona w międzynarodowej strukturze nie dlatego, że podpisaliśmy jakieś traktaty, tylko dlatego, że te traktaty wyraźnie mówią, na czym ta wspólnota jest budowana. Ona jest budowana na głębokiej wierze i gotowości obrony wolności, rządów prawa, trójpodziału władzy. I to przedstawiciele polskich władz usłyszą na pewno nie tylko od prezydenta Obamy" - podkreślił Tusk.
B. premier był też pytany, czy szczyt NATO ma być okazją do zaprezentowania solidarności Zachodu także wobec Rosji.
"Mamy wszyscy poczucie wychodzenia na prostą z niektórymi sprawami, np. migracją. (...) Dziś po wielu miesiącach politycznej szarpaniny udało się ustalić, że wspólnym interesem często skłóconych państw UE jest odtworzenie skutecznie kontrolowanej granicy zewnętrznej UE. To częściowo udało się zrobić, jeśli chodzi o kierunek bałkański" - powiedział.
Tusk był też pytany, czy chciałby przedłużyć swoją kadencję jako szefa Rady Europejskiej. "To jest decyzja premierów i prezydentów. (...) Jeśli będzie decyzja pozytywna na drugą kadencję - tak, ale liczę się także z możliwością, że nie będzie tej drugiej kadencji" - oświadczył.