W rzeszowskim szpitalu PRO-FAMILIA nie będą już wykonywane aborcje.
O placówce tej stało się głośno na skutek protestów obrońców życia, a następnie procesów (karnego i cywilnego). Akt oskarżenia zarzucał Jackowi Kotuli i Przemysławowi Syczowi z Fundacji Pro - Prawo do życia, że dopuścili się zniesławienia szpitala, głosząc, iż zabija on chore dzieci, przeprowadzając tzw. aborcje eugeniczne. W pierwszej instancji doszło do skazania, jednak w drugiej sąd stwierdził, że obrońcy życia są niewinni. W procesie cywilnym Sąd Apelacyjny uznał, że naruszeniem dobrego imienia PRO-FAMILII było stwierdzenie, że zabija ona dzieci. Skarga kasacyjna od tego wyroku, złożona w Sądzie Najwyższym, nie została jeszcze rozpatrzona.
Szpital złożył także pozew przeciw położnej Agacie Rejman, która publicznie poinformowała, że PRO-FAMILII dokonywane są legalne aborcje. Rejman powiedziała nam, że pozew ten został jednak wycofany, a ona sama znalazła inną pracę.
Wydaje się jednak, że sprawy idą teraz w dobrym kierunku.
- W chwili obecnej, w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z dnia 7 października 2015 r., wszyscy lekarze zatrudnieni w Szpitalu Specjalistycznym PRO-FAMILIA w Rzeszowie podpisali ogólną klauzulę sumienia. Należy zaznaczyć, że każdy przypadek traktowany jest indywidualnie, co w zasadzie wyklucza możliwość pozostawienia pacjentki bez pomocy lub w stanie zagrożenia życia lub zdrowia. Co do zasady jednak w szpitalu zabiegi terminacji ciąży nie są wykonywane. Zgodnie z obowiązującą w szpitalu procedurą, każda pacjentka zgłaszająca się do Izby Przyjęć jest o tym informowana. Jednocześnie każdej pacjentce oferujemy wsparcie naszego zespołu, który składa się z psychologów, lekarzy, położnych, a także duszpasterzy. Szpital nawiązał również bliską współpracę z rozpoczynającym działalność Podkarpackim Hospicjum Perinatalnym, gdzie każda kobieta wraz rodziną może również uzyskać profesjonalną pomoc – stwierdził dyrektor szpitala Radosław Skiba.
Oświadczył przy tym, że „na decyzję szpitala absolutnie nie miały wpływu żadne działania z Fundacji Pro – Prawo do życia, z którym szpital nie podpisał żadnego porozumienia oraz nie prowadzi rozmów”.
Z wypowiedzi dyrektora Skiby wynika, że wpływ na zmianę podejścia kierowanej przez niego placówki do kwestii aborcji miały doświadczenia bliźniaczego szpitala PRO-FAMILIA, założonego w Łodzi. Placówki te występują pod wspólną marką, a niektórzy współwłaściciele jednej z nich, są jednocześnie współwłaścicielami drugiej.
- Od samego początku działalności szpital (w Łodzi – przyp. jdud) nawiązał owocną współpracę z Fundacją Gajusz, której głównym celem jest zapewnienie pomocy i wsparcia rodzinom w tak trudnej sytuacji, jaką jest choroba nienarodzonego dziecka. Dzięki zdobytemu doświadczeniu, postanowiliśmy przenieść wypracowany, pionierski w Polsce model współpracy również do naszej placówki w Rzeszowie – stwierdził dyrektor Skiba.
- Nasza współpraca jest wzorcowa - potwierdzają zgodnie: dyrektor łódzkiej PRO-FAMILII Marta Skórzak i Tisa Żawłocka, szefowa Fundacji Gajusz, która prowadzi hospicjum perinatalne, czyli opiekuje się rodzinami spodziewającymi się narodzin ciężko chorych dzieci.
A jak zmiany, które zaszły w rzeszowskiej PRO-FAMILII w kwestii aborcji, wyglądały od strony właścicielskiej? Placówka ta jest bowiem własnością prywatną i jej współwłaściciele mają decydujący głos w sprawach szpitala.
Rąbka tajemnicy uchylił nam prof. Dariusz Borowski, ginekolog-położnik, który wprawdzie nie jest współwłaścicielem rzeszowskiej PRO-FAMILII, ale jest wspólnikiem jej bliźniaczej placówki w Łodzi. – Były na ten temat dyskusje. Pokazywaliśmy, jaka droga byłaby słuszna i odważna – powiedział prof. Borowski. Ostatecznie rzeszowska placówka poszła drogą wypracowaną przez jej łódzką siostrę, co profesor powitał z osobistą satysfakcją.
Także w jego opinii ważące w tej kwestii były doświadczenia współpracy z Fundacją Gajusz oraz wspomniany przez dyrektora Skibę wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie klauzuli sumienia.
Pewną rolę odegrał także Kościół poprzez osobiste zaangażowanie biskupa rzeszowskiego Jana Wątroby, który – podobnie jak abp Marek Jędraszewski w Łodzi – wspierał kroki PRO-FAMILII, idące w dobrą stronę.
W rozmowach autora niniejszego tekstu o działalności hospicjów perinatalnych powtarzał się także wątek księży-kapelanów, bez których nie da się zapewnić właściwej opieki rodzinom spodziewającym się narodzin ciężko chorego dziecka.
Niewątpliwie rzeszowska PRO-FAMILIA przeszła bardzo trudną drogę. Ale chyba udało się wypracować model, z którego będą mogły korzystać także inne polskie szpitale. Wydaje się, że przyczynili się do tego wszyscy uczestnicy dramatycznych nieraz wydarzeń: ubiegłoroczny wyrok TK podkreslił, jak podstawową kwestią jest wolność sumienia; protest rzeszowskich proliferów ostro postawił kwestię ochrony życia nienarodzonych; działacze hospicjum perinatalnego Fundacji Gajusz zaproponowali pozytywne rozwiązanie; sprawdziło się ono w Łodzi, a następnie zostało ono odważnie przyjęte przez rzeszowian.
To znaczy, że nawet w sprawach budzących olbrzymie emocje da się wypracować rozsądne rozwiązania. Nie znaczy to jednak, że wszystko zostało już załatwione. Teraz pora na polityków i urzędników z Ministerstwa Zdrowia i NFZ. Powinni stanąć na wysokości zadania i wyłączyć aborcję z ogólnego kontraktu dla szpitalnych oddziałów ginekologicznych.
jdud