Dziennikarz Jacek Żakowski prawomocnie wygrał proces cywilny z wydawcą książki "Resortowe dzieci. Media", który ma go przeprosić w kilku mediach i zapłacić 50 tys. zł zadośćuczynienia za przypisanie mu powiązań ze służbami specjalnymi PRL.
W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie oddalił apelację wydawnictwa Fronda, utrzymując tym samym orzeczenie sądu I instancji z listopada 2014 r., mocą którego wydawca ma przeprosić dziennikarza w kilku gazetach i periodykach oraz na portalach internetowych.
Prezes "Frondy" Michał Jeżewski powiedział PAP, że kasacji do Sądu Najwyższego składał nie będzie i czwartkowy wyrok kończy sprawę.
Żakowski w pozwie podkreślał, że w wydanej pod koniec 2013 r. książce nie ma żadnych dowodów na jego rzekome powiązania osobiste lub rodzinne ze służbami PRL; jest w niej jedynie mowa o próbach inwigilacji go przez SB. Sąd w 2014 r. uwzględnił żądanie zabezpieczenia powództwa polegające na nierozpowszechnianiu książki z jego wizerunkiem na okładce w czerwonym krawacie (zostało ono potem zaklejone przez wydawcę znakiem zapytania).
Jednobrzmiący tekst przeprosin ma stwierdzać, że zdjęcie na okładce sugerowało, iż jako jeden z bohaterów książki Żakowski był wychowany w rodzinie działaczy lub funkcjonariuszy PZPR, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a potem SB lub że był związany materialnie lub ideologicznie z komunistyczna władzą. Fronda ma przyznać, że sugestie te są niezgodne z prawdą i nie mają uzasadnienia w poświęconych mu fragmentach książki. Fronda ma też wycofać z obiegu książki z jego zdjęciem na okładce i wycofać je ze swych materiałów promocyjnych.
Według sądu I instancji postawione Żakowskiemu zarzuty to "obelga i dyskryminacja powoda", bo nie był on związany z tymi grupami, które sugerował tytuł. "Dotyka to i powoda, i jego rodzinę" - dodał wtedy sąd, uznając za "ogromną obelgę" zarzucenie powodowi braku patriotyzmu. Sąd odrzucił twierdzenia pozwanych, że Żakowski był pokazany w książce jako jeden z "umacniaczy grubej kreski".
W czwartek Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpoznawał apelację od wyroku I instancji, jaką złożyła Fronda. "Apelowałem nie o istotę wyroku, lecz o karę - moim zdaniem 50 tys. zł zadośćuczynienia to element nieuzasadnionej represji, bo po wyroku I instancji sprawa była tak nagłośniona, bo pan Żakowski jest znanym dziennikarzem. Ogłaszanie tego w mediach, w których ogłoszenia są drogie, jest nielogiczne. Nic mu to nie da. Poziom 50 tys. zł zadośćuczynienia podobnie" - mówił w sądzie prezes Jeżewski.
Przypomniał też, że sam Żakowski przyznawał, iż w jego środowisku inkryminowana publikacja nic nie zmieniła, a wręcz umocniła jego pozycję zawodową. "10 tys. zł zadośćuczynienia wydaje mi się absolutnie adekwatne. Mogę ogłosić wyrok, gdzie ogłaszanie jest tanie" - zapewnił.
Pełnomocnik Żakowskiego mec. Maciej Ślusarek odrzucił argument Jeżewskiego, że o przegranym procesie i tak wszyscy wiedzą. "Faktycznie, ukazało się kilka notatek prasowych. Ale mój klient nadal pod swoimi artykułami otrzymuje wpisy +ty resortowy bękarcie+. Oskarżenie rzuciło na niego cień związków z komunistycznymi służbami. Dlatego chcemy przeprosin tam, gdzie wiarygodność dziennikarza jest istotna. Sprawiedliwość wymaga, żeby padło słowo +przepraszam+. To będzie miało inną siłę niż wzmianka prasowa, że był taki wyrok" - podkreślał.
Odnosząc się do kwestii kwoty zadośćuczynienia adwokat zauważył, że książka "Resortowe dzieci. Media" sprzedała się w "gigantycznym nakładzie" 130 tys. zł - podczas gdy nakład 10-20 tys. egzemplarzy uznaje się w Polsce za sukces. Ślusarek przypomniał, że roszczenia finansowe pojawiły się, gdy się okazało, jakim sukcesem finansowym była książka: oszacował, że wydawca mógł zarobić na niej 2,5 mln zł. "10 tys. zł to przy tym żadna kwota" - ocenił.
Sąd oddalił apelację pozwanych, utrzymując orzeczenie w mocy. "Co innego wzmianki o wyniku procesu, a co innego opublikowanie przeprosin. Przeprosiny powinny zmierzać do prośby o wybaczenie za naruszenie dóbr osobistych, za wywołanie przykrości, negatywnych konotacji i infamii. Przeprosiny to nie kara, więc kwota także nie może być symboliczna. Trzeba w niej wziąć pod uwagę poziom życia powoda" - uzasadniała sędzia Irena Piotrowska.
Pozwani mają prawo złożyć jeszcze kasację do Sądu Najwyższego. Po wyroku prezes Jeżewski powiedział PAP, że nie będzie korzystał z tej możliwości i wykona wyrok.