Trump: Polityka zagraniczna? Zasada "Najpierw Ameryka"

Donald Trump zapowiedział w środę, że jeśli zwycięży w wyścigu do Białego Domu w swojej polityce zagranicznej będzie kierował się zasadą "Najpierw Ameryka"oraz "twardym realizmem". Dodał, że należy położyć kres erze "post-zimnowojennej", szkodliwej dla bezpieczeństwa narodowego USA.

Kontrowersyjny miliarder wygłosił przemówienie w jednym z waszyngtońskich hoteli do swoich zwolenników, w tym przedstawicieli środowisk akademickich oraz do dziennikarzy. Wystąpienie zorganizowała organizacja Center for National Interest, powołana przez prezydenta Richarda Nixona.

Komentatorzy podkreślają jednak, że poza hasłami było ono jednak pozbawione konkretów, a nawet częściowo sprzeczne.

We wtorek Trump odniósł zdecydowane zwycięstwa w prawyborach w 5 północno wschodnich stanach i jest bliski zapewnienia sobie nominacji prezydenckiej z ramienia Partii Demokratycznej.

Jak zauważają komentatorzy, tym razem Trump złagodził lub nie wspomniał o swoich wcześniejszych najbardziej kontrowersyjnych propozycjach, np. aby Meksyk zapłacił za budowę "muru" na granicy z USA. Nie wspomniał też o swym pomyśle aby państwa miały prawo wytwarzać broń nuklearną dla celów samoobrony.

Zamiast tego zaatakował obecnego prezydenta Baracka Obamę krytykując go m. in. za porozumienie z Iranem w sprawie jego programu nuklearnego i zarzucając mu, że nie zdołał wyeliminować Państwa Islamskiego (IS). Zdaniem Trumpa polityka zagraniczna Obamy jest " przypadkowa i chaotyczna".

Trump skrytykował jednak również poprzedniego republikańskiego prezydenta George'a W. Busha za rozpoczęcie wojny w Iraku oraz cały establishment - jak się wyraził - "starych ludzi" kierujących polityką zagraniczną USA.

"Nadszedł czas aby odrdzewić amerykańską politykę zagraniczną. Moja polityka zagraniczna zawsze będzie przedkładać nad wszystko inne interesy narodu amerykańskiego i bezpieczeństwo Ameryki" - powiedział Trump. "To musi być priorytet. Musi. To będzie podstawa każdej decyzji, którą będę podejmował" - dodał.

Trump zapowiedział, że pod jego rządami Stany Zjednoczone wykażą "siłę" w zwalczaniu IS. Nie jednak podał żadnych szczegółów m. in. czy wysłałby do walki z dżihadystami wojska lądowe.

Zadeklarował, że jego zamiarem jest złagodzenie napięć w stosunkach z Rosją przy równoczesnym negocjowaniu z Moskwą "z pozycji siły". Jak zauważa Associated Press nie wyjaśnił co to oznacza dla sankcji, które Waszyngton zastosował za rosyjską aneksję Krymu.

Trump zapewniał, nie wyjaśniając jak zamierza tego dokonać, że "szybko" zrównoważy olbrzymi amerykański deficyt w handlu z Chinami.

Associated Press zauważa, że Trump nie przedstawił żadnej jasnej strategii oraz, że zapowiadane przez niego zmiany pozostają niejasne, nawet według standardów amerykańskich kampanii prezydenckich. Jak przykład sprzeczności, które znalazły się w przemówieniu Trumpa AP wskazuje, że z jednej strony podkreślał on konieczność prowadzenia "zdyscyplinowanej i konsekwentnej" polityki zagranicznej, a z drugiej wskazywał na potrzebę "nieprzedywidywalności" w tej polityce aby zmylić wrogów.

Przeciwnicy Trumpa, zarówno Republikanie jak i Demokraci, niezwłocznie skrytykowali jego wystąpienie. "Nikt nie chce nieprzedywidywalnego sojusznika. To brzmi jak izolacjonizm" - powiedział emerytowany admirał James Stavridis, były naczelny dowódca sił NATO w Europie w latach 2009-2013.

"Hasło +Najpierw Ameryka+ to jest dokładnie to czego obawia się świat" - skomentował Christopher Hill, były ambasador USA w Iraku.

Poparcia Trumpowi udzielił natomiast Newt Gingrich, były republikańskich kandydat do prezydentury. "To było ważne przemówienie. Warto je przeczytać i przemyśleć. Waszyngtońskie elity je wyśmieją" - napisał na Twitterze. (PAP)

jm/

« 1 »