Kobieta, która doprowadzała mężczyzn do szału i nie bała się swoich marzeń.
Jestem po seansie filmu Wernera Herzoga "Królowa pustyni". Dawno nie widziałam tak urzekającej ekranizacji. Nie znałam wcześniej historii Gertrudy Bell. Po prostu zobaczyłam zwiastun i zdecydowałam się pójść. Co najważniejsze nie wyszłam z kina rozczarowana. Pomimo dwóch godzin nie odczułam znużenia, choć film jest bardzo poetycki.
Gertruda Bell, grana przez Nicole Kidman, staje się narratorką od czasu do czasu. Możemy posłuchać jej listów, dzienników i czytanych przez nią wierszy. Herzog w niezwykły sposób przedstawia świat Bliskiego Wschodu na przełomie XIX i XX wieku.
Gertrudę Bell poznajemy w momencie, gdy ma dość siedzenia w Anglii i marzy jej się wyjazd. Od dziecka pociągała ją przygoda, a jako wykształcona kobieta, skończyła Oxford z wyróżnieniem, nie mogła usiedzieć w miejscu. Zaczęła więc uczyć się perskiego i wyjechała do Teheranu, gdzie jej wuj pracował jako ambasador na dworze Sha Naser Od Dina. Ta część w Teheranie przywołuje na myśl "Baśnie tysiąca i jednej nocy". Bell, jak Szeherezada prowadzi nas przez opowieść o swojej największej miłości Henrym Cadoganie, w tej roli James Franco. Narracja kamerą jest niesamowita, mamy wrażenie, że wraz z bohaterami czujemy zapach kwiatów, rozkoszujemy się słońcem, wiatrem we włosach, śpiewem słowików i perską poezją.
Bell wraca kilkakrotnie na Bliski Wschód, mimo trudności ze strony władz brytyjskich i tureckich, nic i nikt nie jest w stanie jej zatrzymać. Czym doprowadza do szału mężczyzn, którzy nie przywykli do kobiet takich, jak Gertruda – pełnych pasji, żądnych wiedzy, niezależnych i odważnych. Jednocześnie właśnie swoją wewnętrzną wolnością ich fascynuje.
Podróżuje zawsze z małą karawaną. Często pisze dzienniki na grzbiecie wielbłąda, czy wieczorami przy stoliku, na którym stoją dwie herbaty – jedna przypomina jej o ukochanym. Jej znajomość arabskiego wielokrotnie pomaga jej przy spotkaniach z szejkami i przywódcami plemion. Nic dziwnego, że nadali jej miano „córki pustyni”. Jej notatki, mapy i zdjęcia posłużyły jako źródło informacji na temat Arabów i ich terytoriów, podczas ustalenia taktyki wojennej i wyznaczaniu granic. Pracowała w Biurze Arabskim w Kairze. Wraz z Tomaszem Edwardem Lawrence po wojnie wywarła duży wpływ na powstanie Iraku.
Herzog w swoim filmie wykazał się niezwykłą dbałością o stroje i scenografię. Świetnie dobrana jest także obsada. Muzyka uzupełnia piękne zdjęcia. Film wzrusza, bawi, daje do myślenia. Szczególnie, gdy widzimy co dzieje się w tej chwili na Bliskim Wschodzie i gdy dociera do nas, że pewnych miejsc już po prostu nie ma.
Dla mnie Gertruda Bell „Gertie” – jak ją nazywał T.E. Lawrence, to kobieta renesansu swoich czasów. Była nie tylko pisarką, podróżniczką, archeologiem, ale także agentką brytyjskiego wywiadu. Kształtowała politykę Imperium Brytyjskiego na Bliskim Wschodzie. Była kobietą, która robiła zawsze to, na co miała ochotę. Na przekór wszystkim pokazywała, że jest lepsza od mężczyzn. Osiągnęła mocną pozycję w świecie arabskim, co na dany czas było trudne nawet w Wielkiej Brytanii. Jej życie było przygodą, nie bała się spełniać swoich marzenia. Nie ziściło się tylko jedno - o miłości ze szczęśliwym zakończeniem.
KRÓLOWA PUSTYNI W KINACH OD 8 KWIETNIA 2016
dobrastronafilmu
Małgorzata Gajos