O znaczeniu jałmużny, będącej aktem miłości, skierowanym do napotkanych osób, dokonywanym w tajemnicy i widzianym jedynie przez Boga mówił dziś papież Franciszek podczas nadzwyczajnej audiencji ogólnej związanej z Jubileuszem Miłosierdzia. Jego katechezy wysłuchało na placu św. Piotra około 40 tys. wiernych.
Chciałbym przypomnieć epizod starego Tobiasza, który po otrzymaniu dużej sumy pieniędzy, wezwał swego syna i pouczył go słowami: „wszystkim, którzy postępują sprawiedliwie, dawaj jałmużnę [...] Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka, a nie odwróci się od ciebie oblicze Boga” (Tb 4,7). Są to słowa bardzo mądre, które pomagają zrozumieć wartość jałmużny.
Jezus, jak słyszeliśmy, pozostawił nam na ten temat bezcenną naukę. Domaga się przede wszystkim, abyśmy nie czynili jałmużny, żeby być chwalonymi i podziwianymi przez ludzi z powodu naszej hojności. „Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Mt 6,3). Nie liczą się pozory, ale zdolność do zatrzymania się, by spojrzeć w oczy osobie proszącej o pomoc. Każdy z nas może zapytać samego siebie: czy jestem zdolny, aby się zatrzymać i spojrzeć w twarz, spojrzeć w oczy osobie, która mnie prosi o pomoc? Czy potrafię? Nie możemy zatem utożsamiać jałmużny jedynie z rzuceniem w pośpiechu monety, nie spojrzawszy na osobę i nie zatrzymując się, aby porozmawiać i zrozumieć, czego ona rzeczywiście potrzebuje. Jednocześnie musimy odróżnić ubogich od różnych form żebractwa, które nie czynią dobrej przysługi prawdziwie ubogim.
Reasumując jałmużna jest aktem miłości, skierowanym do napotkanych osób. Jest to gest szczerej uwagi wobec tych, którzy się do nas zbliżają i proszą o naszą pomoc, dokonany w tajemnicy, gdzie tylko Bóg widzi i rozumie wartość dokonanego aktu.
Ale dawanie jałmużny powinno być dla nas także poświęceniem. Pamiętam pewną matkę, która miała troje dzieci, około sześciu, pięciu i trzech lat. Zawsze uczyła ona swoje dzieci, że trzeba dawać jałmużnę ludziom, którzy o to proszą. Jedli obiad i każde miał kotlet schabowy jak mówią w mojej ojczyźnie w panierce. Kiedy ktoś zapukał do drzwi, najstarsze z nich poszło otworzyć i powiedziało: „Mamo, jakiś biedak prosi o jedzenie, co zrobimy?”. „Ależ damy mu” – odpowiedziała cała trójka. „Dobrze, weź połowę twojego kotleta, ty drugą, a ty trzecią i zrobimy jemu dwie kanapki”. - „O nie, mamo!”. - „Ach, nie? Daj z tego, co jest twoje. Daj z tego, co ciebie kosztuje. To oznacza zaangażowani się wobec ubogiego. Pozbawienie się czegoś mojego, aby dać tobie. Rodzice, bądźcie czujni i wychowujcie wasze dzieci aby w ten sposób dawały jałmużnę, były szczodre z tego co posiadają.
Przyswójmy sobie zatem słowa apostoła Pawła: „We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: «Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu»” (Dz 20,35; por. 2 Kor 9,7). Dziękuję.