Zgodnie z piątkowym sondażem "Washington Post" i ABC nieprzychylne opinie o faworycie prezydenckiego wyścigu GOP Donaldzie Trumpie ma trzy czwarte kobiet i wyborców niezależnych, a także co najmniej 80 proc. młodych wyborców, Afroamerykanów i Latynosów.
To sprawia - komentuje wyniki sondażu "Washington Post" - że Trump jest "bardziej nielubiany niż jakikolwiek nominowany przez jedną z dwóch głównych partii kandydat w wyborach prezydenckich od 32 lat", czyli od kiedy przeprowadzane są wspólne sondaże "WP" i ABC. W sumie aż 67 proc. wszystkich Amerykanów ma o nim nieprzychylną opinię, w tym prawie połowa wyborców Partii Republikańskiej (GOP).
O faworytce prezydenckiego wyścigu Demokratów Hillary Clinton nieprzychylne zdanie ma 52 proc. Amerykanów, a o głównym rywalu Trumpa w prawyborach republikańskich senatorze z Teksasu Tedzie Cruzie - 51 proc.
To już kolejny w ostatnich dniach sondaż, który powinien zaniepokoić sztab nowojorskiego miliardera. Prowadzi on w trwających republikańskich prawyborach prezydenckich, ale wciąż nie może być pewny, czy uzyska gwarantującą mu nominację kandydacką większość 1237 delegatów na lipcową konwencję GOP.
Sondaż opublikowany w środę przez Marquette University w Wisconsin wskazał, że Trump przegra w tym stanie prawybory, które odbędą się w najbliższy wtorek, z senatorem Cruzem. Na miliardera chce głosować 30 proc., a na skrajnie prawicowego senatora 40 proc. wyborców GOP. Tymczasem jeszcze miesiąc temu to Trump wyprzedzał Cruza w Wisconsin o 10 punktów procentowych. Od tego czasu stracił aż 21 punktów poparcia.
Ponadto najnowsze sondaże ogólnonarodowe wskazują, że jeśli jednak to Trump zdobędzie nominację Republikanów, to przegra nawet o kilkanaście punktów procentowych listopadowe wybory prezydenckie z kandydatem Demokratów, niezależnie od tego, czy będzie walczyć z Clinton czy senatorem ze stanu Vermont Berniem Sandersem.
Ponadto z każdym dniem, jak zauważa "Washington Post", Trump wykonuje ruchy, które jeszcze bardziej utrudniają mu odwrócenie sondaży i ostateczne wygranie wyborów.
We wtorek aresztowano menedżera kampanii Trumpa Coreya Lewandowskiego, oskarżonego o poturbowanie dziennikarki Michelle Fields. Ale jeszcze większą burzę Trump wywołał w środę słowami o aborcji. Miliarder powiedział, że jeśli uda się przywrócić w USA zakaz przerywania ciąży, to kobiety dokonujące aborcji powinny być karane. To wywołało ponadpartyjne oburzenie kobiet, także Republikanek. Trump jeszcze tego samego dnia wydał oświadczenie, że karane nie powinny być kobiety, ale lekarze wykonujący zabiegi aborcji. Jak podkreślają amerykańscy komentatorzy, to chyba pierwszy raz, kiedy Trump tak szybko wycofał się z własnych słów.
Tymi słowami Trump mógł jeszcze bardziej zrazić do siebie kobiety, ważną grupę wyborców, z którą i tak miał już duże problemy. Z sondażu "Washington Post" i ABC wynika, że 68 proc. białych Amerykanek ma o miliarderze złe zdanie. A w Wisconsin na Trumpa zamierza głosować tylko 24 proc. Republikanek, znacznie mniej niż na pozostałych dwóch kandydatów GOP, Cruza i gubernatora Ohio Johna Kasicha - wynika z sondażu Marquette University, który przeprowadzono jeszcze zanim Trump zagroził karaniem za aborcję.
Najwierniejszymi zwolennikami Trumpa pozostają biali i słabo wykształceni mężczyźni. Ponad połowa z nich, niezależnie od przynależności partyjnej, ma o miliarderze pozytywne zdanie.