Rząd rżnie głupa

Tytułowy bon mot Janusza Korwina-Mikkego pasuje jak ulał do stanowiska Ministerstwa Zdrowia w sprawie pigułek "dzień po".

Ministerstwo chce, by środek „dzień po” Ellaone dostępny był tylko na receptę. Ale nie widzi możliwości, by w ogóle wycofać go z polskich aptek. Dlaczego? Ellaone została zarejestrowana na poziomie Unii Europejskiej i - jak poinformowało nas Ministerstwo Zdrowia - cofnięcie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu może nastąpić tylko z przesłanek ściśle określonych w art. 33 ustawy Prawa farmaceutycznego, a te - jeśli  dobrze rozumiem stanowisko MZ - w tym przypadku nie zachodzą.

Moim zdaniem, jak najbardziej zachodzą. Wspomniany artykuł Prawa farmaceutycznego pozwala na cofnięcie dopuszczenia do obrotu w przypadku „braku deklarowanej skuteczności terapeutycznej lub stwierdzenia ryzyka stosowania niewspółmiernego do efektu terapeutycznego”.

Po pierwsze, Ellaone nie ma żadnej skuteczności, o której można by powiedzieć, że jest terapeutyczna, czyli lecznicza. Ministerstwo Zdrowia nie odpowiedziało mi na pytanie, do jakiej terapii służy ten specyfik. Wcale mnie to nie dziwi. Bo jakąż niby jednostkę chorobową ten środek zwalcza albo jakiej jednostce chorobowej zapobiega? Ciąży? Czy ciąża jest patologią? Czy dziecko jest zarazkiem albo pasożytem?

Po drugie, ryzyko stosowania jest niewspółmierne do założonego efektu, którego zresztą nie sposób nazwać terapeutycznym. Teoretycznie preparat ten ma być stosowany przez kobietę po stosunku seksualnym i jeśli zapłodnienie jeszcze nie nastąpiło, Ellaone blokuje możliwość zapłodnienia. Ale jeśli już nastąpiło, uniemożliwia zagnieżdżenie poczętego już dziecka w macicy i w ten sposób zabija je. Ministerstwo Zdrowia zamyka oczy na ryzyko, że kobieta przyjdzie do lekarza (albo - jak jest obecnie - wprost do apteki), weźmie pigułkę - i już. Dziecko, jeśli się poczęło, zostanie unicestwione. Ryzyko takiego scenariusza jest na tyle duże, że uprawnia do cofnięcia zgody na dopuszczenie Ellaone do obrotu. Powiedziałbym nawet, że niecofnięcie zgody na sprzedaż tego środka to w praktyce utrzymywanie furtki, służącej do obchodzenia prawnego zakazu aborcji.

Po trzecie, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia w odpowiedzi na moje pytania odpowiedziała, że „każdy produkt leczniczy, który spełnia określone prawem standardy jakości i bezpieczeństwa zgodnie z prawem UE musi być dopuszczony do obrotu”. I że nie można cofnąć pozwolenia z przyczyn „etycznych”. Tymczasem, jak poinformowała mnie Karolina Dobrowolska, ekspert Instytutu Ordo Iuris, patrząc z perspektywy prawa UE, można zabronić sprzedaży tego środka z jakichkolwiek przyczyn.  - Art. 4 Dyrektywy 2001/83/WE z dnia 6 listopada 2001 r w sprawie wspólnotowego kodeksu odnoszącego się do produktów leczniczych stosowanych u ludzi wyraźnie stanowi, że „niniejsza dyrektywa nie wpływa na stosowanie ustawodawstwa krajowego zabraniającego lub ograniczającego sprzedaż bądź stosowanie produktów leczniczych jako środków antykoncepcyjnych lub poronnych. Państwa Członkowskie przedstawią Komisji dane przepisy ustawodawstwa krajowego” - cytuje Dobrowolska.

Ministerstwo Zdrowia w informacji przesłanej serwisowi gosc.pl deklaruje, że chce zmiany Prawa farmaceutycznego, by wprowadzić sprzedaż Ellaone na receptę. Tymczasem w prawie UE nie ma przeszkód, by zapowiadana nowelizacja w ogóle zakazała sprzedaży środków antykoncepcyjnych lub poronnych.

Powtarzam: większość rządowa może zabronić sprzedaży Ellaone. Potrzebna jest tylko wola przeprowadzenia takiej dobrej zmiany.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała

Jarosław Dudała

Redaktor serwisu internetowego gosc.pl

Dziennikarz, z wykształcenia prawnik, były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 r. pracuje w „Gościu Niedzielnym”. Jego obszar specjalizacji to problemy z pogranicza prawa i bioetyki. Autor reportaży o doświadczeniach religijnych.

Kontakt:
jaroslaw.dudala@gosc.pl
Więcej artykułów Jarosława Dudały