Aż 40 proc. obywateli Rosji uważa, że epoka stalinizmu przyniosła ich krajowi więcej pożytku i dobra niż zła - wynika z sondażu przeprowadzonego przez Centrum Lewady w marca br.
W marcu 2012 r. w ten sposób odpowiedziało tylko 27 proc. respondentów.
Wiadomości te podał „New York Times”, a nie media rosyjskie.
Nie dziwi mnie to za bardzo, bo sama byłam świadkiem podobnego nastawienia tamtejszych mieszkańców już kilka lat temu. Kiedy 10 dni przed katastrofą smoleńską, na początku kwietnia 2010 r., oprowadzano mnie po „Memoriale Katyń”, młoda przewodniczka wypowiedziała bulwersującą tezę, że Stalin był wielkim wodzem, miał dobre intencje, tylko machina, którą napędził, kręcąc się sama, przyniosła tyle szkód.
Tropiąca nastawienia Rosjan dziennikarka „New York Timesa” odwiedziła szkołę średnią w półmilionowym mieście szkolnictwa i nauki - Penza, w którym działa 6 uniwersytetów i 13 szkół wyższych. Jeden z 11-klasistów powiedział jej m.in., że skoro Stalin rozstrzeliwał i wysyłał do gułagów, to widocznie ludzie radzieccy sobie na to zasłużyli! - Nic nie działo się bez powodu - stwierdził.
W Penza w grudniu ubiegłego roku Komunistyczna Partia Rosji oddała do użytku „Centrum Stalina”, które odwiedzają studenci i uczniowie nie tylko tutejszych szkół. - Gloryfikując czasy Stalina, Putin stara się realizować hasło, że interes ogółu jest bezsprzecznie ważniejszy od interesu jednostek. A to oznacza, że reżim w mniejszym stopniu ponosi odpowiedzialność przed społeczeństwem - tłumaczy obecny stan społeczeństwa rosyjskiego Lew Gudkow z Centrum Lewada.
Moskwa doskonale gra nostalgią swoich rodaków. Kiedy Rosja jest „oblężona” i zewsząd otaczają ja wrogowie, media atakują np. władze w Kijowie, nazywając je „faszystowską juntą”. „I tym sposobem obraz Stalina, broniącego Rosjan przed nazistami, znów triumfuje” - czytamy w nowojorskim dzienniku.
Analityczne Centrum Lewady, które przeprowadziło badania, założył w 2003 r. Jurij Aleksandrowicz Lewada - rosyjski dziennikarz, publicysta, politolog, profesor socjologii na Uniwersytecie Moskiewskim.
Barbara Gruszka-Zych