Kłamali. Okazało się, że to nie był zabieg taki jak wyrwanie zęba. Boleśnie kąsa je syndrom, który podobno nie istnieje. Wiedzą, że Bóg im przebaczył, ale same sobie nie potrafią. Spowiadają się wielokrotnie z tego samego grzechu.
Pranie mózgu?
Zjednoczone siły lewicy jednym głosem wołają: to wszystko przez kler. Wmawia wiernym, że aborcja to zabójstwo, a oni, biedni, nie potrafią poradzić sobie z wyrzutami sumienia. – Nieprawda. Badania psychologów jednoznacznie pokazują, że aborcja nie jest sprawą religii. To złamanie prawa naturalnego – wyjaśnia ks. Zarzeczny. – Studiowałem opracowania, które objęły również problemy kobiet w Japonii, gdzie i religia, i kultura dopuszczają możliwość aborcji. Jest na nią przyzwolenie, generalnie „nic się nie stało”, to nawet wymiar terapeutyczny. Tymczasem u Japonek pojawia się ogromne poczucie winy. Sprowadzanie tematu do kwestii religijnych czy wmawianie, że to jedynie problem katolików, to metodologiczny błąd, niewypał już na samym starcie.
– Właśnie teraz na sąd Boży zaczyna odchodzić pokolenie ludzi, którzy masowo korzystali z „dobrodziejstwa” powszechnej dostępności aborcji w PRL-u – opowiada reżyser Lech Dokowicz. – Możemy i musimy modlić się o Boże miłosierdzie dla nich. Tu chodzi o wieczność, o zbawienie bądź potępienie ogromnej rzeszy ludzi. Mamy potężnych sprzymierzeńców: Boga, bogatego w miłosierdzie, oraz niewiniątka, które podobnie jak dzieci zabite przez Heroda w Jerozolimie przed pierwszym przyjściem Pana Jezusa teraz giną masowo na całym świecie przed Jego ponownym przyjściem.
Nie potępiaj siebie!
Jak wybaczyć samemu sobie? – pytam o. Tomasza Trawińskiego. – Jak przyjąć to, że jeśli Bóg mi wybaczył, moje argumenty bledną przy Jego miłosierdziu? Że Jego królestwo „wypiera” moje niedowierzania i usprawiedliwienia? – To proces – wyjaśnia franciszkanin. – U jednych trwa to krócej, u innych dłużej. Sam przez lata doświadczyłem czasu ciemności, depresji. Bóg mnie z tego wyciągnął. Może dlatego dziś pozwala mi wyprowadzać na światło innych? Musimy dać ludziom czas. I przypominać często tym kobietom: „Nie potępiaj siebie!”. To Zły chce cię potępić. Bóg nigdy tego nie czyni. Nie ma takiego grzechu, którego nie mógłby odpuścić. Takim osobom trzeba o tym nieustannie przypominać, zwłaszcza w Roku Miłosierdzia. To działa jak terapia. Jak balsam na rany. Bo Duch Święty z jednej strony przekonuje nas o grzechu, stawia w prawdzie, a z drugiej jeszcze mocniej akcentuje przesłanie o Bożym miłosierdziu. Czasem jest potrzebna terapia, czasem modlitwa o uwolnienie. Dlaczego? Po takim doświadczeniu wchodzą często w życie ludzi duchy, które trzymają ich w potępieniu, oskarżeniu.
Czy istnieje coś takiego jak zranienie śmiercią? Tak. Grzech matki wywołuje skutki w życiu dziecka. To działa na płaszczyźnie psychosomatycznej. Dziecko matki, która pali papierosy, odczuwa to na własnej skórze. Podobnie w rodzinach, w których dokonano aborcji, pojawia się pęknięcie, rana. Matki wpadają w nadopiekuńczość, dzieci noszą w sobie „syndrom ocaleńca”. Musimy, jako kapłani, znaleźć dla tych ludzi czas. Spotkałem takie kobiety, które tuż przed zabiegiem, szukając ostatniej deski ratunku, przyszły do kościoła, ale usłyszały: „Nie mam dla ciebie czasu”. Odebrały to jak głos Boga: „Nie mam dla ciebie czasu”. Takie kobiety desperacko szukają kogoś, kto przestanie je potępiać.
Ostatnim warunkiem dobrej spowiedzi jest zadośćuczynienie. Co można uczynić po doświadczeniu zabicia dziecka? Wejść w działalność promującą życie – podpowiadam. – Czasem wiąże się to z przyznaniem: „Dokonałam aborcji”, dlatego jest to trudna decyzja. Ale wiem, że osoby, które zaangażowały się w taką służbę, często wracają do zdrowia. To działa tak jak w rzeczywistości charyzmatów: otrzymujesz je, służąc.
Marcin Jakimowicz