Spory o obsadę sądów konstytucyjnych rozgrywają się nie tylko w Polsce. Po nagłej śmierci sędziego Antonina Scalii w USA rusza właśnie batalia republikanów i demokratów o uzupełnienie zwolnionego miejsca w Sądzie Najwyższym.
Antonin „Nino” Scalia zmarł w nocy z 13 na 14 lutego w luksusowym hotelu Cibolo Creek Ranch w Teksasie, gdzie przyjechał na polowanie. Spokojna śmierć we śnie kontrastuje z wielką polityczną burzą, która momentalnie rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych. Trudno dziwić się wysokiej temperaturze sporu. Przedwczesne odejście znanego z konserwatywnych poglądów sędziego oznacza, że nastał remis w liczbie członków Sądu Najwyższego nominowanych przez republikanów i demokratów – po czterech. Brakujące miejsce chce szybko wypełnić swoim kandydatem Barack Obama i tym samym po raz pierwszy od kilku dekad doprowadzić do przewagi sędziów o liberalnych poglądach. Przeciwnicy uważają, że powoli kończący kadencję prezydent nie powinien już podejmować tak ważnej decyzji ustrojowej. Zapowiadają zablokowanie tych planów w Senacie. Izba wyższa Kongresu, gdzie republikanie mają obecnie większość, musi zaaprobować przedstawioną przez głowę państwa kandydaturę. Sąd Najwyższy to ostatnia instancja władzy sądowniczej USA. Dokonuje wykładni sformułowań konstytucyjnych i kontroluje zgodność prawa z konstytucją. Choć liczba członków nie jest ściśle zdefiniowana prawem, zwyczajowo w jego skład wchodzi dziewięciu sędziów, którzy swoją funkcję pełnią dożywotnio. Uzyskanie przewagi w tej instytucji stwarza niepowtarzalną szansę dla Baracka Obamy, by jeszcze przed końcem urzędowania przeforsować szereg bardzo ważnych ustaw.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko