O tym, co znaczą dokumenty odnalezione w domu gen. Kiszczaka oraz innych okolicznościach rozliczenia przeszłości, z prezesem IPN Łukaszem Kamińskim rozmawia Andrzej Grajewski.
Emocje wzbudza także zbiór zastrzeżony, w którym miały być chronione dokumenty, mające znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Historycy podkreślali, że ta kategoria była nadużywana przez służby, aby chować dokumenty według subiektywnych kryteriów. Co z nimi będzie dalej?
Kiedy zaczynałem swoją kadencję, zbiór zastrzeżony liczył około 570 metrów bieżących, obecnie jest to ok. 400 metrów. Aby te dokumenty mogły zostać przeniesione ze zbiorów zastrzeżonego, potrzebna jest inicjatywa szefów służb cywilnych albo ministra obrony narodowej w przypadku służb wojskowych, którzy kiedyś je tam umieścili. Moim zdaniem, nie ma powodu, aby zbiór zastrzeżony dalej utrzymywać. Trzeba także na nowo zdefiniować, jaki charakter powinny mieć materiały objęte specjalną ochroną.
IPN ogłosił, że znalazł nowe dokumenty w sprawie obławy augustowskiej. Jakie jest ich znaczenie i co dalej z tym śledztwem?
Te dokumenty w formie skanów już mamy. Zostały bowiem opublikowane na jednym z rosyjskich portali historycznych. Prokurator IPN przygotowuje w tej chwili oficjalne wystąpienie o pomoc prawną, aby otrzymać ich uwierzytelnione kopie z Rosji. To ważne dokumenty, wytworzone przez różne jednostki 50 armii sowieckiej, która była główną siłą militarną w czasie obławy. Zadają kłam tezie, że nie zachowała się w tej sprawie żadna dokumentacja. Nie odpowiadają jednak na pytanie, gdzie ofiary zbrodni zostały pochowane. Nie czekamy tylko na dokumenty z Rosji. Najważniejszy w tym zakresie jest wynik ekspertyzy biegłych kartografów. Dokonali oni analizy zdjęć lotniczych z nalotów w latach 40. i 50. oraz współczesnych zdjęć satelitarnych. Tam, gdzie zauważano naruszenie gruntów, wytypowano szereg miejsc w prawdopodobnym zasięgu popełnienia tej zbrodni, na obszarze Polski i Białorusi. Dwa z tych miejsc znajdują się w pobliżu miejscowości Kalety, tuż za obecną granicą polsko-białoruską. To ustalenie pokrywa się z zeznaniami świadków. Kluczowa więc będzie zgoda strony białoruskiej, czy pozwoli zweryfikować nam te dane poprzez badania w terenie.
Czy mogą to być „doły śmierci”, jak w Katyniu, Miednoje, czy Piatichatkach?
Przypuszczamy, że ofiary obławy augustowskiej były zabijane grupowo i jednocześnie, a więc ich ciała powinny znajdować się w masowych grobach.
Czy zmienia się w świetle tych ustaleń szacunkowa liczba ofiar?
Cały czas mówimy o liczbie 600 ofiar, ale wojskowe dokumenty wskazują, że mogło ich być więcej.
Co dalej z pracami archeologiczno-ekshumacyjnymi na Łączce na wojskowych Powązkach?
Czekamy na zakończenie negocjacji Urzędu Wojewódzkiego Mazowieckiego z rodzinami, których groby będą musiały być przesunięte, aby mogły tam być kontynuowane prace ekshumacyjne. Chodzi o pochówki, które miały tam miejsce od początku lat 80.
Ile ich jest?
Blisko 200 nagrobków, ale z tego co wiemy, osób tam pochowanych jest więcej. Często bowiem mamy do czynienia z grobami rodzinnymi.
Ile ofiar zbrodni stalinowskich może tam być pochowanych?
Szacunkowo spodziewamy się odnaleźć szczątki jeszcze kilkudziesięciu osób. Przypomnę, że do tej pory odnaleźliśmy szczątki ok. 200 ofiar. Oczywiście, nie wiemy, w jakim stanie one się zachowały. Wcześniejsze szczątki znajdowaliśmy w terenie, który nie był naruszony. Odnajdowaliśmy te doły śmierci w stanie pierwotnym. W nowym miejscu mogło dojść do naruszeń szczątków podczas nowych pochówków. Z informacji grabarzy wynika, że były one podkopywane bądź zakopywane obok. Były więc przemieszczane, co utrudni także ich identyfikację.
Tożsamość ilu ofiar pochowanych na Łączce udało się dotąd ustalić?
Mamy potwierdzoną tożsamość 40 osób. To bardzo dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie wiemy, czyje szczątki zostały odnalezione, a których nadal szukamy. Nie mamy ciągle pełnej liczby ofiar i - co ważniejsze - wciąż nie mamy materiału porównawczego od wielu rodzin. Szukamy prawdy o tych osobach, nie tylko przez wzgląd na ich najbliższych, ale także mając świadomość znaczenia tego procesu dla naszej narodowej pamięci.
Stale powraca pytanie o możliwość odnalezienia szczątków rotmistrza Witolda Pileckiego?
Taka szansa stale jest, ale musimy pamiętać, że nie możemy wykluczyć jego pochowania w innym miejscu. Staramy się weryfikować wszystkie świadectwa i tropy, jakie w tej sprawie się pojawiają.
Andrzej Grajewski