Klub PiS złożył w czwartek w Sejmie wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu obywatelskiego projektu ustawy o zaprzestaniu finansowania nauczania religii z budżetu. Pozostałe kluby opowiedziały się za skierowaniem projektu do komisji.
Negatywne stanowisko wobec zapisów obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty zajął też rząd.
Pod projektem zebrano ponad 150 tys. podpisów osób popierających tę inicjatywę. Został on złożony w Sejmie pod koniec ubiegłej kadencji. Ponieważ w przypadku projektów obywatelskich nie obowiązuje zasada dyskontynuacji, dlatego projektem dotyczącym zaniechania finansowania religii zajmuje się Sejm obecnej kadencji.
Autorzy projektu - z inicjatywy "Świecka szkoła" - uważają, że środki z budżetu państwa na organizowanie lekcji religii mogłyby być przeznaczone na inne cele edukacyjne, lekcje wyrównawcze dla najsłabiej się uczących, dofinansowania do szkoleń dla nauczycieli, lepsze wyposażenie pracowni dydaktycznych czy sal gimnastycznych. Jak podają chodzi o 1,35 mld zł.
W projekcie zaproponowano także, by w przedszkolach, szkołach podstawowych i gimnazjach lekcje religii organizowane były - jak dotąd - na życzenie rodziców, ale w szkołach ponadgimnazjalnych na życzenie samych uczniów. Zdaniem autorów projektu są oni wystarczająco dojrzali, by podjąć decyzję w tej sprawie.
"Kiedy 25 lat temu wprowadzano religię do szkół, był to gest wymierzony w walczący z religią poprzedni system. Ten akt był próbą zadośćuczynienia niezaprzeczalnych szkód, jakie ponosiły środowiska wierzących, szczególnie wiernych Kościoła katolickiego w okresie PRL" - powiedział podczas debaty reprezentujący autorów obywatelskiego projektu Marcin Celiński.
"Uzgodniony wówczas model nie niósł jednak szczególnych obciążeń dla podatnika. Sam prymas Józef Glemp deklarował: +Kościół nie chce ani złotówki z budżetu państwa za nauczanie religii w szkołach publicznych. My do szkół nie idziemy po pieniądze, my tam idziemy z misją+. Tak też było w pierwszych latach katechezy" - dodał.
Tymczasem - jak ocenił - dziś jest inaczej. "Dziś katecheza oznacza 30 tysięcy etatowych pracowników z tzw. misją, to jest w praktyce wyłączonych z nadzoru kuratoryjnego, realizujących programy, które nie są zatwierdzane ani kontrolowane przez finansujące całe to przedsięwzięcie państwo polskie" - zaznaczył Celiński.
"Ani Konkordat, ani tym bardziej konstytucja nie nakłada na państwo polskie obowiązku finansowania kosztów katechezy. Podnoszenie przez przeciwników naszego projektu przepisu konstytucji o bezpłatności edukacji jest nieporozumieniem" - podkreślił.
Według Celińskiego nie można uznać za edukację publiczną zajęć nieobjętych państwowym programem nauczania, wyłączonych z nadzoru metodycznego i dydaktycznego odpowiednich organów państwa realizowanych przez osoby, które nie podlegają ogólnym zasadom dotyczącym kwalifikacji, jakim podlega nauczyciel w szkole publicznej.
"Nie wnioskujemy o usunięcie religii ze szkół, nie kwestionujemy prawa wierzących do kultu, a Kościołom do formowania młodych wyznawców. Kwestionujemy jedynie rolę państwa i finansów publicznych w tym procesie" - podkreślił Celiński. Przywołał wyniki badania opinii publicznej, w których w zależności od badania od 49 proc. do 66 proc. Polaków jest za finansowaniem religii przez Kościoły i związki wyznaniowe.
Podczas debaty Marzena Machała (PiS) przekonywała, że gwarancje bezpłatnego nauczania religii wynikają z konstytucji i konkordatu, a więc zaprzestanie finansowania religii z budżetu mogłoby naruszać konstytucję. Zwracała uwagę, że podobny model jak w Polsce jest w wielu krajach UE. "Uderzenie w finansowanie religii to uderzenie w religię" - argumentowała posłanka.
Z kolei uderzenie w religię - jak mówiła - to uderzenie we wspólnotę narodową, która opiera się m.in. na wartościach religijnych. Zwracała też uwagę, że np. we Francji "miksowanie na siłę kultur i religii skończyło się tragicznie".
Urszula Augustyn (PO) przypominała natomiast, że w kampanii wyborczej PiS zapowiadało "słuchanie Polaków", więc - dodała - ten obywatelski projekt jest dobrą okazją, by "wsłuchać się w to, co Polacy mają do powiedzenia". Przyznała, że chrześcijaństwo jest ostoją podstawowych wartości, choć zarazem opowiedziała się za skierowaniem projektu ustawy do komisji i szukaniem tam "rozwiązań kompromisowych". Zwróciła się także o wysłuchanie publiczne dot. projektu.
Podobne wnioski złożył występujący w imieniu klubu Kukiz'15 Tomasz Jaskóła, który zarazem opowiedział się za rozważeniem wprowadzenia nowych pomysłów na finansowanie nauczania religii - bonu oświatowego - o którego przeznaczeniu decydowaliby rodzice - lub uldze w PIT, w ramach której rodzice by wybierali nauczanie jakiej religii i czy w ogóle chcą finansować.
Monika Rosa (Nowoczesna) przypomniała, że większość społeczeństwa opowiada się przeciwko finansowaniu nauczania religii z budżetu. Jej klubowa koleżanka Katarzyna Lubnauer oceniła, że 1 mld 350 mln zł rocznie przeznaczane na finansowanie religii można by wydać na bezpłatne obiady dla dzieci w szkołach, wyposażenie pracowni przedmiotowych i dodatkową naukę angielskiego dla najbiedniejszych dzieci. "Nowoczesna jest przeciwna finansowaniu nauczania religii z budżetu" - oświadczyła.
Za skierowaniem projektu do komisji opowiedział się też Krystian Jarubas (PSL).
Religię do szkół wprowadzono w 1990 r. na mocy instrukcji Ministra Edukacji Narodowej. W 1992 r. MEN wydało rozporządzenie w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. Zgodnie z rozporządzeniem rodzice mogą wybrać, czy dziecko będzie chodzić na lekcje etyki, religii, czy nie będzie uczestniczyć ani w jednych, ani w drugich. Zarówno lekcje etyki, jak i religii organizowane są na wniosek rodziców lub samych uczniów jeśli są oni pełnoletni. Przepisy te dotyczą wszystkich kościołów i związków wyznaniowych.
Uczniowie mają dwie godziny religii tygodniowo; liczba godzin może być zmieniona jedynie za zgodą biskupa. Stopień z religii lub etyki umieszczany jest na świadectwie szkolnym; jeśli uczeń nie uczestniczy w żadnym z tych zajęć, na świadectwie zamiast stopnia ma kreskę. Od 2007 r. stopień z religii lub etyki jest wliczany do średniej ocen.