Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki.
Zdumiewające, prawda? Jezus mówi, że posyła swoich uczniów „jak owce między wilki”. Nie wie, że wilki pożerają owce? Posyła swoich na pewną śmierć? To nie do końca tak. On, który wszystko może, bo jest Bogiem, jest pasterzem swoich owiec. Dopóki On jest ze swoimi uczniami, nic złego im nie grozi. Wilki mogą ujadać, ale niewiele więcej. Kiedy owcom zagraża prawdziwe niebezpieczeństwo? Przypomniał o tym niedawno papież Franciszek, cytując św. Jana Chryzostoma: „Jak długo pozostajemy owcami, zwyciężamy; otoczeni niezliczoną gromadą wilków, jesteśmy mocniejsi. Gdy jednak stajemy się wilkami, ulegamy, ponieważ jesteśmy pozbawieni pomocy Dobrego Pasterza. Wszak nie jest On pasterzem wilków, ale owiec”. Zgodzić się na bycie słabą owcą, ale mieć zapewnioną pomoc Chrystusa, czy stać się wilkiem, który już nie może liczyć na nikogo prócz siebie? Przed tym dylematem, choć często nie do końca świadomie, staje i dziś niejeden chrześcijanin. W każdej sprawie kierować się Ewangelią czy uznać, że czasem trzeba iść drogą na skróty, bo bez tego nie osiągniemy celu? Wobec zła świata być potulnym barankiem czy jednak pokazać mu pazury? Wybór powinien być oczywisty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura