Gdy z niektórych wiosek tradycja ucieka wraz z młodymi, w Żmiącej ma się całkiem dobrze. A młodzi, wraz z konikiem, kolędują, mówią gwarą i... kochają swoją ziemię.
Konik waży naprawdę sporo. Wkłada się go ostrożnie, zakładając szelki na ramiona i mocując metalową uprząż wokół tułowia. Tylko mocny chłop poradzi tańczyć i skakać z konikiem. Podrygiwać i droczyć się z Żydem. Albo walczyć z diabłem. Gdy konik bryka, powiewają setki końskich, kolorowych ogonków z bibuły, podryguje w rytm pastorałki ogon konika. Aż prawdziwy koń, gospodarska kasztanka, ożywił się i z ciekawością, strzygąc uszami, wygląda zza zagrody. A konik kolędniczy wierzga nogami pana Kazika, hop, hop! I cieszy się z tego kolędowania tak bardzo, że drewniany pysk, wyrzeźbiony ludową ręką, niemal rży. Bryka konik jak niemal co roku, tak już ze 60 lat. Jak Bóg da, pobryka jeszcze tyle samo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska