Znakomity film Stanleya Kramera z genialnymi kreacjami Spencera Tracy, Gene’a Kelly i Fredrica Marcha.
Tracy za swą rolę nominowany był do Oscara, Złotego Globu i BAFTY, ale to March - najmniej znany za całej czwórki - otrzymał za swą rolę ważną i prestiżową nagrodę: Srebrnego Niedźwiedzia na Berlinale. Wcielił się on w antypatycznego prokuratora, oskarżającego o złamanie prawa stanowego młodego nauczyciela, który na lekcjach ośmielił się uczyć o teorii ewolucji Darwina.
Film to ekranizacja opartej na faktach sztuki teatralnej. W 1925 roku, w amerykańskim stanie Tennessee, rzeczywiście toczyła się taka sprawa sądowa, która przeszła do historii pod nazwą „małpiego procesu”.
W trakcie seansu mamy okazję poznać argumenty dwóch stron - protestanckich kreacjonistów, którzy są przekonani, że człowiek został stworzony dokładnie tak, jak to opisuje biblijna Księga Rodzaju, oraz zwolenników teorii ewolucji, zgodnie z którą człowiek wyewoluował z małpy (warto zaznaczyć, że Kościół katolicki stoi na stanowisku, że teoria ewolucji nie jest sprzeczna z Biblią, ale nie wszystkie kościoły protestanckie podzielają ten pogląd).
Prawnik Matthew Harrison Brady, w którego wcielił się w filmie Fredric March, zajadle broni kreacjonistycznych tez i domaga się, by uznać teorię ewolucji za herezję, a jej nauczanie za przestępstwo. Innego zdania jest Henry Drummond (Spencer Tracy), który za wszelką cenę stara się wybronić przed sądem młodego nauczyciela.
Obaj prawnicy przerzucają się biblijnymi cytatami, spierają o wizję Boga (jest miłosiernym, wybaczającym grzechy Chrystusem, czy karcącym, zsyłającym potop Jahwe?), zaś zaaferowana całą sprawą ludność miasteczka demonstruje i wyśpiewuje pieśni religijne, w których słyszymy o starotestamentalnych prorokach, czy królu Dawidzie.
„Kto sieje wiatr” to bardzo ciekawy przykład filmu biblijnego. Już jego tytuł nawiązuje przecież do słynnego wersetu z Księgi Ozeasza, który w Biblii Tysiąclecia przetłumaczono następująco: „Oni wiatr sieją, zbierać będą burzę”.
Dzieło Kramera uświadamia nam jednak przede wszystkim, jak niewiele trzeba, by święta księga (której lektura sprawiać powinna, że stajemy się lepszymi i miłującym bliźnich ludźmi), rozumiana i interpretowana w niewłaściwy sposób, może nagle stać się tekstem, z którego czerpie się inspiracje do czynienia zła, szerzenia nienawiści, mieszania innych z błotem.
Smutne to, ale prawdziwe. Ale też jak wiemy z Pisma Świętego: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Tym bardziej warto obejrzeć ten wybitny film z fenomenalnymi rolami wielkich aktorów złotej ery Hollywood.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów i ABC filmu biblijnego
Piotr Drzyzga