Czy politykom naprawdę zależy na tym, żeby Polskę rozedrzeć na pół?
14.12.2015 09:19 GOSC.PL
"A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli". Przypomina mi się ten krótki wers 5 rozdziału Listu św. Pawła do Galatów, gdy patrzę na to, co się ostatnio dzieje w Polsce. Ostatni weekend to prawdziwa eksplozja tych krwiożerczych tendencji. W ruch idą coraz cięższe argumenty.
Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy szczuje się przeciw sobie Polaków, strasząc zagrożeniem wolności, demokracji, powrotem stanu wojennego itp, itd. To grube nadużycie i najzwyczajniej w świecie brak szacunku dla tych, którzy faktycznie w czasie stanu wojennego stracili życie. Stwierdzenie że świństwem jest porównywanie sytuacji, gdy czołgi stały na ulicach i ludzie autentycznie obawiali się o swoje życie, a tej, kiedy wybrana w demokratycznych wyborach władza przeprowadza zmiany w kraju, to doprawdy eufemizm.
Jeszcze większym świństwem jest wystawanie w rocznicę ogłoszenia stanu wojennego pod domem Jarosława Kaczyńskiego jak kiedyś przed domem generała Jaruzelskiego i wykrzykiwanie haseł w stylu "Kaczkę na taczkę". Czego by nie mówić o prezesie PiS, trzeba jasno powiedzieć, że zestawienia tego rodzaju są po prostu krzywdzące.
Jednak najsmutniejsze w tym całym zamieszaniu jest szczucie przeciw sobie Polaków. Układy sił politycznych się przecież zmieniają, a naród pozostaje. Już co najmniej od pięciu lat widać pęknięcie na jego obliczu. Teraz ta rysa zmienia się w jeszcze głębszą zadrę. Nastroje są coraz bardziej napięte. Czy politykom - z jednej i drugiej strony politycznej barykady - naprawdę zależy na tym, żeby Polskę rozedrzeć na pół?
Dzięki narracjom o tym, że mamy zagrożenie demokracji, że wracamy do czasów stanu wojennego, społeczeństwo się radykalizuje. Lecą iskry, które mogą spowodować poważny pożar. Kiedy płomień wybuchnie, może być trudno go ugasić.
Wobec zdecydowanej przewagi PiS, opozycja jest bezradna i próbuje zdyskredytować swojego oponenta. Pytanie, jak daleko jest gotowa się jeszcze w tym posunąć. Utrzymujące się poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości zdaje się dowodzić, że te wysiłki są nieskuteczne. Skutkują co najwyżej tym, że wrogość Polaków względem siebie nawzajem wzrasta.
A Prawo i Sprawiedliwość na nieszczęście w swojej taktyce obronnej brnie w retorykę narzucaną przez opozycję i odpowiada, że demokracja była zagrożona, ale za rządów poprzedniej ekipy.
Mimo całej powagi toczących się sporów trzeba jednak zachować proporcje. Dzisiaj nikt nad nikim z karabinem nie stoi, nie przykłada się ludziom pistoletów do skroni, nie celują w nas lufy czołgów. Spory polityczne były i będą. To jest istota demokracji, jak również to, że czyja większość, tego racja.
Można się na to boczyć, ale jaką mamy alternatywę? Obecnie racje PiS są na wierzchu. Jak będzie w przyszłości, tego nie wiemy, wróżbitami nie jesteśmy. Warto jednak mieć na uwadze to, że Prawo i Sprawiedliwość jako pierwsza partia, która otrzymała od obywateli legitymację do samodzielnych rządów, wyznacza dziś standardy, jak w takiej sytuacji należy się zachowywać.
Jeżeli rozjedzie wszystko, co stoi jej na przeszkodzie, powiedzmy uczciwie: ok, ma takie prawo. Ale uwaga, bo gdy układ sił się zmieni, to racje Prawa i Sprawiedliwości będą wdeptane w ziemię. Nie mam co do tego wątpliwości.
Na koniec jeszcze tylko jedno małe spostrzeżenie. W czasie gdy toczyła się ta weekendowa awantura w stolicy, odbywał się finał "Szlachetnej Paczki". Finał rekordowy. Polacy przygotowali upominki dla potrzebujących rodzin za około 54 miliony złotych. Jest solidarność w narodzie, jest miłosierdzie i umiejętność gromadzenia się wokół szczytnych idei. Co ciekawe, idea jednocząca Polaków ma swoje źródło w tak krytykowanym dziś Kościele. Kościół też apeluje - w rozpoczętym Roku Miłosierdzia - o zgodę, przebaczenie i o to, by nie potępiać siebie na wzajem. Czy to nie lepsza propozycja niż ta, by budować między sobą coraz wyższe barykady?
Przeczytaj koniecznie:
Jan Drzymała