Dokonana przez PiS nowelizacja ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, w tym przepisy o ślubowaniu sędziów przed prezydentem i wygaszeniu kadencji prezesa i wiceprezesa, była w środę przedmiotem rozprawy przed TK. Wyrok - o godz. 15.30.
Ustawę zaskarżyli posłowie PO, RPO, KRS i pierwsza prezes SN.
Nowelizacja przewiduje m.in. ponowny wybór 5 sędziów, których kadencje kończą się w 2015 r., a także wygaszenie kadencji prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego i wiceprezesa Stanisława Biernata. Stanowi też, że kadencja sędziego TK rozpoczyna się w dniu złożenia ślubowania wobec prezydenta RP - co następuje w 30 dni od dnia wyboru.
Zarzuty niekonstytucyjności podzieliły w swoich opiniach dla TK Naczelna Rada Adwokacka i Krajowa Rada Radców Prawnych. Według Sejmu nowelizacja jest zgodna z konstytucją. Pięcioosobowemu składowi TK przewodniczył Andrzej Wróbel, sprawozdawcą był Piotr Tuleja. Na rozprawie nie było przedstawiciela rządu, Rada Ministrów nie przysłała też stanowiska.
Najbliższe dni ukształtują w sposób trwały, w jaki sposób należy traktować konstytucję; nie zgadzamy się, by kwestionować pozycję Trybunału - mówił Borys Budka (PO) w imieniu posłów wnioskodawców.
"Nie może być zgody na to, aby powołując się na bliżej nieokreśloną wolę narodu, kwestionować porządek konstytucyjny" - dodał Budka. "Nie zgadzamy się na to, aby metodą faktów dokonanych kwestionować pozycję TK, niezależność sądów i trybunałów oraz niezawisłość sędziowską" - powiedział. Podkreślił, że tylko i wyłącznie TK jest podmiotem uprawnionym do badania konstytucyjności aktów prawnych i orzekania o skutkach ich ewentualnej niekonstytucyjności. "Tymczasem spór, który zawisł przed Trybunałem, stara się być rozstrzygnięty bez udziału Trybunału. Dowiadujemy się, zarówno z ust prominentnych polityków, ale też głowy państwa, że to, co dzieje się na tej sali, i to, w jaki sposób TK wyraża swój pogląd w danej sprawie, to nie jest wiążące, bo de facto większość parlamentarna już rozstrzygnęła, kto ma rację, a prezydent już za TK orzekł, co jest zgodne z konstytucja, a co nie" - mówił Budka. "Nie można zgodzić się na takie traktowanie konstytucji" – zaznaczył.
Zastępca RPO Stanisław Trociuk mówił, że wygaszenie kadencji prezesa i wiceprezesa TK narusza zasadę poprawnej legislacji. Nie wiadomo – wskazał - czy nowelizacja pozbawia ich mandatów sędziów, czy tylko stanowisk prezesów, skoro ich "prezesowska" kadencja trwa do czasu wygaśnięcia ich mandatów jako sędziów TK. Według RPO zapis noweli prowadzi właśnie do wygaśnięcia ich mandatów, co musi być uznane za niekonstytucyjne.
Wątpliwości RPO wzbudziło też tempo prac nad projektem – konstytucja nie pozwala na uznanie projektu ustawy za pilny, jeśli dotyczy on regulacji ustrojowych. Ponadto "organy władzy sądowniczej nie zostały nawet zapytane o zdanie w toku tych błyskawicznych prac nad projektem ustawy". Dodał, że w uzasadnieniu zabrakło też opisu "rzeczywistego stanu rzeczy" - czyli tego, że chodzi w nim o faktyczne unieważnienie wyboru pięciu sędziów TK przez poprzedni Sejm – oraz konsultacji projektu z KRS i SN.
Zdaniem KRS przy nowelizacji doszło do naruszenia podstawowych zasad tworzenia prawa. „Naruszenia te były na tyle istotne, że w ocenie KRS jest to już wystarczającą podstawą do stwierdzenia niekonstytucyjności tego aktu prawnego" - powiedział przewodniczący Rady, sędzia Dariusz Zawistowski.
W ocenie SN stopień naruszeń procedury przy uchwalaniu noweli osiągnął taki pułap, że jest to samodzielna przesłanka do uznania niekonstytucyjności ustawy. Procedura uchwalania ustaw "to nie abstrakcyjna prawnicza koncepcja", lecz "ma bardzo istotne konsekwencje dla efektu prac legislacyjnych" – powiedziała przedstawicielka I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Wrzołek-Romańczuk. "W tym aspekcie można prawie postawić znak równości między przestrzeganiem procedury a gwarancją m.in. prawa do sądu" – dodała.
Wrzołek-Romańczuk argumentowała, że zgodnie z konstytucją wybór sędziów TK należy w całości do Sejmu, więc nie może być uzależniony od swoistej akceptacji prezydenta, zapisanej w nowelizacji. Wskazała, że po nowelizacji dokonany przez Sejm wybór sędziów jest dodatkowo uzależniony od złożenia w ustawowym terminie ślubowania przed prezydentem. "Konstytucja zakłada pełną skuteczność wyboru dokonanego przez Sejm, tymczasem ustawa tę skuteczność niweluje" - podkreśliła, przedstawiając stanowisko I prezes SN.
O uznanie konstytucyjności nowelizacji wnosił przed Trybunałem przedstawiciel Sejmu, poseł Marek Ast (PiS). Przyznał, że "być może nowelizacja nie jest pozbawiona wad prawnych", ocenił jednak, że nie na tyle poważnych, by powodowały niekonstytucyjność. Pisemne stanowisko w sprawie Sejm złożył w TK we wtorek - czyli w przeddzień rozprawy – co – przekonywał Ast – wynikało z faktu, że termin rozprawy został wyznaczony w najkrótszym ustawowym terminie dwóch tygodni.
Zaznaczył, że TK będzie musiał potwierdzić wrażenie opinii publicznej, że pośpiech TK w tej sprawie, jak i w sprawie z 3 grudnia (dotyczącej ustawy o TK), był podyktowany troską o strzeżenie wartości konstytucyjnych, "a nie wyłącznie troską o strzeżenie interesu sędziów TK czy środowisk, które dziś skarżą nowelę z 19 listopada".
Zapewniał, że jedynym celem nowelizacji "było naprawienie błędów, które popełnił Sejm poprzedniej kadencji, zarówno w trakcie prac nad ustawą o TK, jak i przy wyborze pięciu sędziów 8 października". "Tak sytuację ocenił też prezydent, wstrzymując się z przyjęciem ślubowania od tych sędziów" - dodał poseł.
Według Asta Sejm, pracując nad projektem nowelizacji, w uzasadnionym przekonaniu o niekonstytucyjności ustawy o TK z czerwca mógł skorzystać z pilnego trybu jej uchwalenia. "On był w pełni uzasadniony, bo chodziło o jak najszybsze konwalidowanie błędów Sejmu poprzedniej kadencji" - mówił.
Podkreślił, że intencją przepisu o zaprzysięganiu sędziego przez prezydenta w 30 dni od wyboru było doprecyzowanie i zakończenie sporu, w jakim czasie prezydent winien przyjąć ślubowanie. Według Asta liczenie kadencji sędziego TK od złożenia ślubowania nie stanowi ingerencji prezydenta w proces wyboru sędziego TK - jak twierdzą skargi.
Odnosząc się do zapisu o wygaszeniu kadencji prezesa i wiceprezesa TK, Ast oświadczył, że "w sposób oczywisty jego intencją było skrócenie kadencji prezesa, a nie sędziego TK". "To absolutna nadinterpretacja" - zadeklarował.
W turze pytań sędzia Piotr Tuleja pytał Asta, ile wynosi kadencja prezesa Trybunału Konstytucyjnego. "Obecnie kadencja prezesa Trybunału Konstytucyjnego, jak wynika z interpretacji ustawy, wynosi dziewięć lat" – powiedział Ast. Na pytanie, z którego przepisu to wynika, poseł dłuższą chwilę milczał. Po chwili powiedział, że to "wynika wprost z ustawy, czyli po prostu z faktu, że sędzia zostaje wybrany na dziewięcioletnia kadencję". Dopytywany, z którego przepisu to wynika, Ast odparł: "jeśli Trybunał raczy mi ten przepis przypomnieć...". Dziękuję panie pośle. Takiego przepisu nie ma w ustawie - odpowiedział sędzia Tuleja.
Sędzia Sławomira Wronkowska-Jaśkiewicz, zwracając się do Asta, pytała o art. 137a listopadowej nowelizacji, który miał umożliwić ponowny wybór pięciu sędziów TK.
"Dodaje się w tym momencie art. 137a wyłącznie po to, żeby mógł być dokonany wybór na stanowiska już obsadzone. Przecież Sejm w tym momencie nie wie jeszcze, że te uchwały, którymi (w październiku - PAP) powołano pięciu sędziów, uzna tydzień później za pozbawione mocy prawnej. Czyli jak patrzeć na sekwencję tych zdarzeń, to jest tak, że Sejm przypuszcza już, że te uchwały będą uznane za pozbawione mocy prawnej, czy na wszelki wypadek formułuje przepis artykułu 137a? Jak to właściwie jest?" - pytała sędzia.
Ast odpowiedział, że podzieliłby tego rodzaju wątpliwości, gdyby uchwały obecnego Sejmu o stwierdzeniu braku mocy prawnej miały charakter konstytutywny. Jednak - dodał poseł - te uchwały miały charakter deklaratywny, "stwierdzający określony stan faktyczny, który wysokiej izbie był znany", czyli naruszenie procedury przy wyborze sędziów w poprzedniej kadencji Sejmu.
"To proszę mi powiedzieć, od kiedy był znany" - powiedziała sędzia. Ast powiedział, że zarzuty były formułowane od dnia wyboru sędziów w poprzedniej kadencji, a "pewność Sejm uzyskał" po zamówieniu ekspertyz prawnych.
Jako przyjaciele sądu (amici curiae) opinie przedstawili reprezentanci Nowoczesnej, Naczelnej Rady Adwokackiej i Krajowej Rady Radców Prawnych.
"Stwierdzenie niekonstytucyjności tej nowelizacji ma fundamentalne znaczenie dla ochrony niezawisłości sędziów Trybunału Konstytucyjnego" - powiedziała w posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz. "Stwierdzenie niekonstytucyjności tej nowelizacji będzie po prostu zwycięstwem demokratycznego państwa prawa nad państwem siły, nad państwem woli jednej partii politycznej" - dodała.
Mikołaj Pietrzak z NRA podkreślił, że nowelizacja zagraża bezstronności i niezależności Trybunału oraz nieusuwalności i niezawisłości jego sędziów. Wskazał też na „kolizję postaw Sejmu”.
Wiceprezes samorządu radcowskiego Arkadiusz Bereza wyraził poważne wątpliwości konstytucyjne i wytknął Sejmowi, że nie respektował także uprawnień KRS do konsultacji. "Nie można przy tym przyjąć, iż wymóg ten ma wyłącznie charakter formalny, polegający tylko i wyłącznie na przesłaniu projektu ustawy. Takie podejście czyniłoby kompetencje KRS iluzorycznymi" - powiedział Bereza.
RPO Adam Bodnar wniósł o to, by Trybunał uznał w wyroku, że jego orzeczenie wchodzi w życie z dniem wydania. Do tego wniosku dołączyła się reprezentantka SN.
Zaskarżona nowelizacja, uchwalona 19 listopada, stanowi, że kadencja sędziego TK rozpoczyna się w dniu złożenia ślubowania wobec prezydenta RP - co następuje w 30 dni od dnia wyboru. Przewiduje też, że w trzy miesiące od wejścia jej w życie, zostaną wygaszone kadencje prezesa i wiceprezesa TK.
Prezesa TK prezydent będzie powoływać na trzyletnią kadencję, spośród co najmniej trzech kandydatów przedstawionych przez Zgromadzenie Ogólne TK; prezesem TK można będzie być dwa razy.
Inny zapis - art. 137a - stanowi, że w przypadku sędziów Trybunału, których kadencja upływa w roku 2015, termin na złożenie kandydatur "wynosi 7 dni od dnia wejścia w życie niniejszego przepisu". Artykuł ten w zamyśle posłów PiS miał umożliwić ponowny wybór następców 5 sędziów TK, których kadencje kończą się w tym roku.
Jednak jeszcze przed wejściem noweli w życie (25 listopada) Sejm, z inicjatywy PiS, przyjął uchwały o braku mocy prawnej tamtego wyboru. "Październikowych" sędziów nie zaprzysiągł prezydent Andrzej Duda, mając wątpliwości co do konstytucyjności ich wyboru.
2 grudnia Sejm wybrał pięciu nowych sędziów TK, których kandydatury zgłosiło PiS. Przeciw były kluby PO, Nowoczesnej i PSL. PO złożyło już skargę do TK na uchwały powołujące tych sędziów. Nowych sędziów zaprzysiągł prezydent; ostatnią z wybranych sędziów - Julię Przyłębską - w środę, jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy. Przyłębska stawiła się krótko przed godz. 9 w siedzibie TK.
Prezes TK Andrzej Rzepliński i wiceprezes Stanisław Biernat na własny wniosek wyłączyli się ze sprawy. TK uznał, że skoro jeden z zaskarżonych przepisów wygasza kadencje prezesa i wiceprezesa, to może to wywołać "uzasadnione wątpliwości co do ich bezstronności w rozpoznawaniu sprawy". Pierwotnie nowelizację miał badać tzw. pełny skład (minimum 9 sędziów).
W środę - tuż po wejściu sędziów do sali rozpraw - na środek wyszło dwóch działaczy KPN, m.in. Adam Słomka. Mieli transparenty, m.in. "Zdekomunizować sądy". W ciągu kilku minut zostali wyprowadzeni z sali przez Straż Trybunału Konstytucyjnego.