Były poseł PSL Jan Bury, któremu prokuratura zarzuca korupcję, pozostanie na wolności - zdecydował katowicki sąd. Nie tylko nie uwzględnił on wniosku śledczych o aresztowanie podejrzanego, ale też nie zastosował żadnych innych środków zapobiegawczych.
"Jestem osobą niewinną" - oświadczył Bury wychodząc nocą z sądu. Z kolei prokuratura zapowiada, że rozważy zażalenie na decyzję sadu. Jak powiedział dziennikarzom prokurator Leszek Sroka, sąd nie uwzględnił wniosku o aresztowanie podejrzanego uznając, że nie ma z jego strony obawy matactwa.
Bury został zatrzymany w środę przez CBA. W czwartek Prokuratura Apelacyjna w Katowicach przedstawiła mu sześć zarzutów, dotyczących m.in. przyjmowania wysokich łapówek za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych. Chodzi o ponad 900 tys. zł. Może za to grozić kara do 12 lat więzienia.
Decyzja zapadła po kilkugodzinnym posiedzeniu. Wychodząc z sądu Bury powiedział dziennikarzom, że od trzech lat jest "trałowany, osądzany". "Jeszcze raz chcę powiedzieć, że jestem osobą niewinną. Mówiłem to zresztą wielokrotnie. Dziennikarze, państwa koledzy, już dwa lata pytali mnie w tych sprawach, bo wycieki z materiałów z tego śledztwa były rzeczą normalną, w ostatnich latach to była prawie codzienność" - powiedział polityk.
"Zatrzymanie mnie o godz. 24 przypomina mi czasy, które 10 czy 8 lat temu słusznie minęły (...) Chciałem bardzo podziękować, że sąd - w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, w jakiej żyjemy - potrafił się wznieść nad godziną, nad porą, nad sytuacją, nad tą polityczną sprawą, bo ona ma charakter w dużej mierze polityczny" - uważa Bury.
Polityk oświadczył, że swobodnie podróżuje i nigdzie się nie wybiera. Zapewnił, że stawi się na każde wezwanie prokuratury i sądu, by złożyć stosowne wyjaśnienia w charakterze świadka lub też podejrzanego.
"Każda służba państwowa, czy to jest CBA, czy ABW, czy policja, może mieć wobec człowieka podejrzenia, prokuratura też może mieć takie podejrzenia, ale w Polsce jeszcze mamy sądy, jeszcze być może mamy trybunały, jeszcze mamy prawo (...)" - podsumował.
W ślad za decyzją sądu obrona rozważy czy złoży zażalenie na zatrzymanie Burego. "Na razie cieszymy się z tej decyzji sądu i z tego, że sąd uznał - tak jak podnosiliśmy - że w tej sprawie nie ma żadnych przesłanek żeby stosować środki zapobiegawcze w ogóle, a tym bardziej środek izolacyjny w postaci tymczasowego aresztowania" - zaznaczyła obrońca podejrzanego mec. Karolina Margulewicz-Fortuna.
W czwartek prokuratura postawiła Buremu sześć zarzutów korupcyjnych. Zdaniem śledczych, jako poseł i wiceminister skarbu przyjmował on wysokie korzyści majątkowe od co najmniej dwóch osób - które usłyszały już wcześniej zarzuty wręczania tych łapówek - za wpływanie na działanie różnych instytucji państwowych.
Od jednego z biznesmenów Bury miał przyjąć łącznie 228 tys. zł - w różnych kwotach, ale też w formie sztabki złota. Trzy inne zarzuty dotyczą przyjmowania korzyści majątkowych lub pośrednictwa w przyjmowaniu łapówek za załatwianie spraw w różnych instytucjach. Zdaniem śledczych b. poseł przyjął 700 tys. zł od pewnego przedsiębiorcy, obiecując załatwienie korzystnego wyroku w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.
Pozostałe zarzuty wobec b. posła są związane z nakłanianiem urzędników i przedstawicieli instytucji na działania niezgodne z prawem. Chodzi o naciski na zbieranie określonych informacji i prowadzenie postępowania skarbowego w określonym kierunku - podała prokuratura.
Prokuratura dotychczas nie przedstawiła Buremu formułowanych już wcześniej zarzutów związanych z NIK. Chodzi o m.in. o niezgodne z prawem wpływanie na wyniki konkursów w Izbie. W tym wątku śledczy w sierpniu wystąpili do Sejmu o uchylenie Buremu immunitetu. Sejm poprzedniej kadencji nie zdążył rozpoznać wniosku ws. Burego, który nie zdobył mandatu w wyborach 25 października.
Prokuratura wystąpiła wtedy także o uchylenie immunitetu prezesowi NIK Krzysztofowi Kwiatkowskiemu, chcąc postawić mu zarzut przekroczenia uprawnień w związku z konkursami na szefów delegatur NIK; Kwiatkowski sam postanowił wyłączyć się z prac Izby i wniósł do Sejmu o uchylenie mu immunitetu. Zapewnił, że "zawsze postępował uczciwie". Sejmowa komisja regulaminowa Sejmu minionej kadencji uznała, że nie jest "właściwa", by zająć się sprawą immunitetu prezesa NIK.
W tym samym wątku prokuratura chce postawić zarzuty dot. przekroczenia uprawnień także b. wiceprezesowi NIK Marianowi Cichoszowi oraz wicedyrektorowi rzeszowskiej delegatury NIK Pawłowi Adamskiemu. Obu chronią immunitety, o ich uchyleniu decyduje kolegium NIK.
Prokuratura podkreśla, że sprawa b. posła PSL jest jednym z kilkudziesięciu wątków prowadzonego w Katowicach śledztwa, w którym badane są także niektóre wątki tzw. afery podkarpackiej. W innych wątkach postępowania zarzuty przedstawiono 13 osobom.
Katowickie śledztwo toczy się od listopada 2013 r. po zawiadomieniu złożonym przez CBA. Początkowo wszczęto je pod kątem nadużycia uprawnień przez członków zarządu Elektrowni Kozienice i funkcjonariuszy publicznych w związku z postępowaniem przetargowym.
Postępowanie ma jednak szerszy zakres. Jeden z nich odnosi się do wyłudzenia wielomilionowych kwot z państwowych agencji dysponujących środkami europejskimi. W innym wątku podejrzanym jest biznesmen z Podkarpacia Łukasz M. Miał on poinformować Burego o ofercie, jaką rzekomo mieli mu złożyć agenci CBA - zeznania obciążające Burego w zamian za bezkarność. Bury nagłośnił tę sprawę w liście do prokuratora generalnego.
Inny wątek tzw. afery podkarpackiej wyjaśniany jest przez Prokuraturę Apelacyjną w Warszawie, która na początku listopada przesłała do sądu akt oskarżenia w sprawie płatnej protekcji wobec trzech osób i zapowiada kolejne.
Właśnie w ramach weryfikowania wyjaśnień podejrzanych w jednym z wątków tego śledztwa, w ubiegłym roku warszawska prokuratura apelacyjna i CBA podjęły działania polegające m.in. na żądaniu wydania określonych przedmiotów oraz przeszukaniu pomieszczeń należących m.in. do osób publicznych. Dotyczyło to m.in. pomieszczeń posła Burego, ówczesnego wiceministra infrastruktury Zbigniewa Rynasiewicza, prokurator apelacyjnej w Rzeszowie, dwóch byłych rzeszowskich prokuratorów, a także b. szefa rzeszowskiej delegatury UOP. Przeszukanie odbyło się również u ówczesnego proboszcza katedry polowej WP w Warszawie ks. płk. Roberta M.