Dwa samoloty linii Air France lecące do Paryża zostały w nocy z wtorku na środę przekierowane po starcie z amerykańskich portów na lotniska w Salt Lake City i Halifaksie po anonimowej informacji telefonicznej o bombie na pokładzie - podał francuski przewoźnik.
Jedna z maszyn - Airbus A380 - wystartowała z Los Angeles i musiała lądować awaryjnie w Salt Lake City w stanie Utah. Mniej więcej w tym samym czasie startujący z Waszyngtonu Boeing 777 został przekierowany na lotnisko w kanadyjskim mieście Halifax. Lądowania przebiegły bez problemów.
Pasażerów i załogi bezpiecznie przetransportowano do terminali.
Air France w komunikacie podała, że decyzję o lądowaniu obu samolotów podjęto w "ramach środków ostrożności". "Lokalne władze są w trakcie przeprowadzania kompleksowych kontroli samolotów, pasażerów i ich bagaży" - poinformowano. Wszczęto śledztwo mające na celu zidentyfikowanie "źródła telefonicznych zgłoszeń".
Rzeczniczka lotniska w Salt Lake City poinformowała, że śledztwo w sprawie samolotu, który tam lądował, przejęło FBI. W Halifaksie śledztwem kieruje Kanadyjska Królewska Policja Konna.
Według lokalnych mediów w Salt Lake City, powołujących się na przedstawicieli tamtejszego lotniska, na pokładzie maszyny znajdowało się 497 pasażerów i członków załogi. Lotnisko w Halifaksie poinformowało natomiast, że samolotem, który tam lądował, podróżowało 262 pasażerów i członków załogi.
Do awaryjnego lądowania samolotów francuskich linii doszło kilka dni po piątkowych zamachach w Paryżu, w których życie straciło 129 osób. We wtorek rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) przyznała z kolei oficjalnie, że katastrofa rosyjskiego samolotu pasażerskiego na Synaju 31 października była rezultatem "aktu terroru". Do odpowiedzialności za oba te czyny przyznało się Państwo Islamskie (IS).