Myślę, że największym problemem Kościoła jest lęk przed Duchem, w którym… nie ma lęku.
13.11.2015 08:54 GOSC.PL
C. S. Lewis w „Opowieściach z Narnii” powiedział o Aslanie (lew jest figurą samego Chrystusa): „On jest łagodny i niebezpieczny”. To prawda.
Duch Święty jest łagodny i niebezpieczny. Nie przychodzi nigdy tak samo. Nie zna pojęcia stagnacji. Jego obecność jest niezwykle dynamiczna, bo jest jak wiatr, jak ogień, jak strumień żywej wody, łączy żywioły nie-do-pogodzenia. To my mamy dostosować się do Jego poruszeń, nie On do nas.
Większość narzekań na nową ewangelizację, wspólnoty, charyzmatyków, oazowiczów, „neonów” ma jeden wspólny mianownik: strach. Strach przed nowym, przed rzeczywistością, której jeszcze nie znamy, której jeszcze nie oswoiliśmy i nie poklepaliśmy familiarnie po ramieniu. Lęk przed wyjściem ze strefy własnego komfortu i wejściem na Jego teren.
Dlaczego boimy się rzeczywistości Ducha? Bo wymyka się ona z ustalonych przez nas norm. Gdy Go wołamy, przyjdzie. Na pewno. Jak? Bóg raczy wiedzieć.
Miałem bardzo intensywny tydzień. Każdego dnia gdzieś ruszałem. Za każdym razem widziałem, jak przychodził Duch Święty. Za każdym razem inaczej. Środa: „Głos na Pustyni”, Kraków. Nieprawdopodobna konferencja Leifa Hetlanda, człowieka, który przyprowadził do Jezusa ponad milion muzułmanów. Czwartek: ogień na modlitwie we Wspólnocie przy parafii świętej Jadwigi w Chorzowie, świadectwa uzdrowień. Piątek: uwielbienie dla oblackiej wspólnoty Niniwa (kościół wypełniony młodymi ludźmi). Sobota: franciszkańskie czuwanie młodych w Głogówku (znów podobny obrazek!). Niedziela: Wieczór Miłosierdzia w Jastrzębiu: kilkaset osób, które podchodziły do modlitwy wstawienniczej i odchodziły przemienione. Poniedziałek: spotkanie w parafii na Halembie. Wtorek: kurs Alpha…
Nigdy dotąd nie widziałem takiego oddolnego (a naprawdę odgórnego) poruszenia w Kościele. Coś się dzieje, coś wrze. Pękają stare bukłaki.
Duch Święty przychodzi z ogromną mocą. Przekonali się o tym organizatorzy wielkopostnych rekolekcji dla gimnazjalistów w Koszalinie. Zdobyli się na szaleństwo. W hali „Gwardii” zgromadzili w marcu dwa i pół tysiąca gimnazjalistów wszystkich szkół miasta. Emocje jak na Derbach Śląska. To naprawdę groziło śmiercią lub trwałym kalectwem. Gimnazjaliści to najtrudniejszy target rekolekcyjny. To czas zakładania masek, okres buntu, odrzucenia wszelkich autorytetów. Dochodzi do tego „efekt stada” więc rekolekcyjna opowieść o Zmartwychwstałym niekoniecznie musi skończyć się wytęsknionym przez nastolatków kliknięciem w niebieski przycisk „Lubię to”. Organizatorzy ze Szkoły Nowej Ewangelizacji zauważyli, że w czasie gdy zaczynali uwielbiać Jezusa, Duch Święty działał z mocą i zmieniał duchową rzeczywistość wokół nich. Młodzi – początkowo nieufni i podejrzliwi – zostawali rozbrajani. Efekt? 2200 z nich oddało życie Jezusowi. Wielu trafiło do wspólnot i zaangażowało się w ewangelizację.
Marcin Jakimowicz