Miały być sensacyjne publikacje o Watykanie na podstawie przecieków. Ludzie się nastawili na nowych Borgiów, a tu jakieś bzdury.
05.11.2015 12:55 GOSC.PL
Wyszły dwie książki o Watykanie, napisane na podstawie „tajnych dokumentów i raportów”. Z doniesień medialnych wnosić można, że cała „sensacja” zasadza się na tym, że dostojnicy Watykanu mają duże mieszkania albo przywileje mieszkaniowe i zniżki w watykańskim sklepie. Gdyby było coś mocniejszego, pewnie dowiedzielibyśmy się o tym od razu.
Jestem zaskoczony. Dwie książki i ani jednego skandalu? Bo co to za skandal, że dostojnicy w Watykanie mają, zgodnie zresztą z prawem tego państwa, jakieś przywileje? I co to za sensacja, że mają duże mieszkania? No przepraszam – a niby jakie mają być mieszkania w pomieszczeniach zbudowanych w epoce renesansu? Pewnie by się i dało poprzedzielać te zabytkowe przestrzenie płytą gipsowo-kartonową, ale czy to by nie było barbarzyństwo? Osobiście współczuję dostojnikom, że od łóżka do łazienki mają pięć razy dalej niż ja, ale taki to już krzyż dostojnika. Bo – powiedzmy sobie szczerze: w starej zabudowie, zwłaszcza tej obliczonej na największych władców i ich dwory, dzisiaj źle się mieszka. Mówił mi już dawno ksiądz pracujący w kurii rzymskiej, że mieszkanie za murami Watykanu nie jest spełnieniem niczyich marzeń i kto może, woli mieszkać na mieście.
Jeśli prezydenci dzisiejszych mocarstw nie mieszkają w halach, to nie dlatego, że są tacy skromni, tylko dlatego, że to jest niefunkcjonalne, a oni są wygodniejsi od poprzedników. Ale i tak zasiedlają metraż nieporównanie większy od tego, na którym mieszka przeciętna rodzina. Gdyby ich nie zadowalało to, co mają, mieliby więcej. Ale przecież nie w metrażu rzecz, tylko w tym, co na zasiedlonych metrach stoi, leży i wisi. A jeszcze bardziej rzecz w tym, co zalega na koncie i ile z tego na co się przeznacza. Bardzo możliwe, że u niektórych dostojników (bez różnicy kościelnych czy świeckich) jest tego za dużo, bo taka już jest ta ludzka grzeszna natura, że lubi mieć więcej niż potrzebuje.
Chciwość dotyka nawet nędzarzy, bo zło tego grzechu tkwi bardziej w woli spętanej obsesją posiadania niż w tym, co się faktycznie użytkuje. Należy opierać się chciwości, zwłaszcza w Kościele, ale nie przez rozliczanie ludzi z zajmowanego metrażu wedle bolszewickiej mentalności: każdemu równo, niezależnie od tego co robi i gdzie przebywa. Doprawdy – czy Jan Paweł II, zajmujący obszerne apartamenty papieskie czy dziesiątki jego świętych poprzedników, byli chciwcami? No, litości.
Tak, wiem, że papież Franciszek zajmuje skromne lokum w domu św. Marty. To ważny gest, który przypomina chrześcijanom o potrzebie uwolnienia się od przywiązań. To gest proroka, który, poruszony Bożym natchnieniem, swoim zewnętrznym zachowaniem porusza sumienia. Ale przecież papież nie sugeruje nawet, że każdy jego następca też ma tam mieszkać, ani też nie mówi, że pod sklepieniami Bramantego, wśród rzeźb Berniniego i fresków Rafaela trzeba będzie zakwaterować imigrantów, najlepiej muzułmańskich. To media dopisują własną interpretację do tego, co mówi i robi papież. Ale musimy pamiętać, że ludzie, którzy za tym stoją, najczęściej nie rozumieją, że choć w Kościele minął już czas duchownych książąt, to nie minął czas grzeszników. I to grzech sprawia, że diabeł owija sobie ludzi wokół szponu. Jednych pobudza do chciwości, a drugich do zazdrości. A wszystkich razem do pychy, której zasadniczym objawem jest wrogość. Tego nie zwalczy się wytykaniem komuś metrażu. To samo odpadnie, gdy człowiek całym sercem zwróci się do Chrystusa. I do tego wzywa papież.
Franciszek Kucharczak