Polsce grozi „orbanizacja” – drżą zachodnie media, komentując zwycięstwo PiS w wyborach. Widać, nie wszystkim pasuje, że „kamieni kupa” ma szansę stać się sprawnym i dumnym państwem.
Skansen, powrót do średniowiecza, węgierski nacjonalizm, chory człowiek Europy… To tylko wycinek możliwości zachodniej (ale i papugującej ją rodzimej) prasy, która w ten sposób komentowała kolejne reformy węgierskiego premiera Viktora Orbána. Podobne intelektualne walory prezentują analizy dotyczące nowego rozdania w Polsce. Przoduje oczywiście niemiecka prasa, która ostrzega, że wokół Niemiec robi się coraz mniej przyjaźnie i coraz bardziej antyeuropejsko... Czyli same dobre wieści dla Polski. Nic tak bowiem nie rokuje dobrych zmian jak niezadowolenie i obawa tych w Unii, którzy czują się silni słabością sąsiadów i dla których zagrożeniem staje się nadmierna emancypacja przytakujących dotąd „partnerów”. Oczywiście nie jest też tak, że wszystko, co w ciągu ostatnich lat zdziałał Orbán na Węgrzech, jest godne przeszczepienia na grunt polski – i o tym też chcemy tu powiedzieć. Niemniej największą histerię w zachodnich mediach wywoływały te ruchy, które nie tylko pracowały na korzyść Węgrów, ale które z czasem pochwalili również wcześniejsi krytycy Orbána, widząc ich owoce. Co zatem „grozi” Polsce w przypadku budowy Budapesztu w Warszawie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina