Od ojców synodalnych oczekiwałbym zdolności powiedzenia, czego Kościół naucza - komentuje ekspert Papieskiej Rady ds. Rodziny.
Marcin Przeciszewski (KAI): Jak Ksiądz ocenia wynik Synodu zawarty w jego relacji finalnej?
Ks. prof. Piotr Mazurkiewicz: – Tekst końcowy jest niewątpliwie lepiej opracowany niż "Relatio" z poprzedniego synodu czy "instrumentum laboris", stanowiące punkt wyjścia obrad. Dokument z poprzedniego synodu był głównie opisem socjologicznym. Brakowało w nim głębokiego spojrzenia na problemy rodziny z punktu widzenia wiary i nauczania Kościoła. W obecnym "Relatio finale" przeważa myślenie teologiczne, odwołujące się do Biblii oraz Magisterium. Warto podkreślić, że relacja finalna została w całości zatwierdzona przez ojców synodalnych większością 2/3 głosów, co nie miało miejsca podczas poprzedniego zgromadzenia.
Synodowi towarzyszyła narracja medialna, w której największym zainteresowaniem cieszyły się dwa tematy: komunia św. dla osób rozwiedzionych i żyjących w ponownych związkach oraz sytuacja osób o skłonnościach homoseksualnych.
KAI: Właśnie, duży sukces synodu wyraża się w tym, że trzy najbardziej kontrowersyjne punkty "Relatio" (84, 85, 86) – a dotyczące komunii św. dla rozwiedzionych pozostających w nowych związkach - wydają się potwierdzać dotychczasową naukę Kościoła?
- Faktycznie, w Relacji Końcowej synodu nie ma mowy o możliwości dopuszczenia osób w takiej sytuacji do komunii św. Tego typu postulaty zostały odrzucone. Jednak tekst nie jest pozbawiony wad. Od ojców synodalnych oczekiwałbym zdolności powiedzenia w jasnych i krótkich słowach tego, czego Kościół naucza. Chciałbym mieć tekst napisany tak, że nawet „prostaczkowie” go zrozumieją. Być może jest to wynik przyjętego sposobu procedowania. Prace synodalne trwały dwa lata, a ostateczną redakcję tekstu rozpoczęto dwa dni przed zakończeniem synodu.
Wspomniane przez pana punkty relacji synodalnej zostały zredagowane w taki sposób, że domagają się interpretacji. Widoczne jest, że toczyła się debata między różnymi stanowiskami. Skrajne - domagające się, pod określonymi warunkami, dopuszczenia do komunii osób rozwiedzionych a żyjących w nowych związkach - zostało odrzucone, ale to, które zostało przyjęte, mogłoby być wyartykułowane w sposób bardziej jednoznaczny. Brakuje tam tak podstawowych terminów jak np. "grzech". Jeśli w kontekście współżycia poza małżeństwem nie wspomina się o grzechu, wszystko zaczyna być niejasne.
W tekście mówi się o potrzebie rozeznania, mamy także odwołanie do sumienia. Nie każdy z czytelników natychmiast zauważa, że chodzi o rozeznanie „zgodnie z nauczaniem Kościoła i wytycznymi biskupa” oraz o „prawidłowo uformowane sumienie”. Myślę, że dla wiernych może nie być oczywiste dlaczego w tekście przywołano kategorię „poczytalności subiektywnej”. Wydaje się, że fragment ten staje się klarowny, gdy zajrzymy do obydwu przywołanych w nim tekstów i odczytamy przytoczone cytaty w całości. Pierwszym jest 84 numer "Familiaris consortio", gdzie – po cytowanym ustępie - czytamy: „Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa”.
Odmowa komunii św. jest jednak czymś innym niż kara ekskomuniki. Synod podkreśla, że "risposati" nie powinni się czuć ekskomunikowanymi i powinni być „bardziej włączani we wspólnoty chrześcijańskie na różne sposoby, unikając wszelkich okazji do zgorszenia” (84).
Drugim tekstem jest Deklaracja Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych z 24 czerwca 2000 r. , ust. 2a, odnosząca się do kwestii rozwiedzionych, którzy zawarli nowe związki. Tekst jednoznacznie mówi, że wierni ci są w stanie grzechu ciężkiego w sensie obiektywnym. Inna interpretacja byłaby - jak wyjaśnia deklaracja - „niewłaściwym stosowaniem tychże słów w celu relatywizacji nakazów prawa lub próbą ogołocenia ich z istotnej treści”.
Nie jest to jednak jedyny punkt "Relatio" sformułowany nie wystarczająco jednoznacznie. W numerze 58, na przykład, przypomina się, że rodzice są pierwszymi wychowawcami, ale w tekście dodano, że w dziedzinie seksualnej nie mogą pozostać jedynymi wychowawcami, co może budzić (niesłuszne) wrażenie, że Synod – wbrew dotychczasowej tradycji, w której akcentowano prawa rodziców w tej dziedzinie – chce te prawa ograniczyć.
Podsumowując powiem, że jeśli lekturze "Relatio" towarzyszyć będzie dobra wola, to odczytane zostanie ono w zgodzie z nauczaniem Kościoła. Jeśli jednak komuś zabrakłoby dobrej woli, to mogą pojawić się różne, polemiczne interpretacje.
KAI: Przypuszczam, że w kręgu niemieckojęzycznym tak to będzie interpretowane....
– Medialne doniesienia z Niemiec potwierdzają tę obawę.
KAI: Przejdźmy na płaszczyznę duszpasterską. Konieczne jest by znaleźć właściwy język, trafiający do ludzi pogubionych, tak by im wyjaśnić sens odmowy komunii św. dla rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach. Jak to zrobić?
- Ulegamy dziś pokusie socjologizacji, to znaczy poszukiwania zbawienia na poziomie horyzontalnym, w wymiarach jedynie tego świata. Tymczasem chrześcijaństwo ma prowadzić ludzi do "innego świata". Podstawowe pytanie jakie stoi przed tymi, którzy żyją w związku niesakramentalnym brzmi: jak mamy dojść do świętości?, a nie: jak załatwić sprawy z Kościołem? Dążenie do świętości związane jest z gotowością nawrócenia. A jest to możliwe, gdy człowiek uznaje swój grzech i postanawia poprawę. Kościół przynosi każdemu człowiekowi nadzieję: niezależnie od tego, jak toczyło się do tej pory twoje życie, możesz zostać świętym. W "Relatio" mamy piękne zdanie o sile rodziny, którą jest jej zdolność do miłowania i do uczenia miłości. „Jakkolwiek zraniona byłaby rodzina, zawsze może wzrastać dzięki sile miłości” (10).
Jeśli więc chodzi o rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach, to pytanie, jakie powinni sobie postawić brzmi: jakie kroki winniśmy podjąć, aby podążać drogą nawrócenia?
Odpowiedź Kościoła wyraził Jan Paweł II w adhortacji "Familiaris consortio". Wyjaśnia, że w pewnych sytuacjach - np. gdy są już dzieci, które przyszły na świat w nowym związku, a nie ma możliwości powrotu do małżeństwa sakramentalnego - takim minimum jest uznanie, że nowy związek nie jest małżeństwem, a zatem nie podejmuje się w nim pożycia jak mąż i żona. Bywają też sytuacje, w których bezwzględnie trzeba się rozstać.
Wszyscy jesteśmy zobowiązani do życia w czystości, chociaż czystość ta inaczej jest przeżywana w różnych kontekstach życiowych: gdy jest się narzeczonym, małżonkiem, gdy jest się małżonkiem porzuconym, wdowcem czy celibatariuszem. Jeśli powstaje wrażenie, że Kościół domaga się życia w czystości wyłącznie od osób żyjących w ponownych związkach, osoby te czują się potraktowane niesprawiedliwie i pytają: dlaczego tylko od nas się tego wymaga?
Tymczasem nauczanie Kościoła w zakresie ludzkiej miłości i seksualności jest nauczaniem integralnym. Tłumaczy ono czym jest miłość i jak się przejawia w różnych kontekstach życia. Wyjaśnia dlaczego czystość, która poza małżeństwem wymaga bezwzględnej wstrzemięźliwości seksualnej, jest niezbędnym warunkiem miłości. Mam wrażenie, że ludzie są w stanie to zrozumieć, gdy zejdziemy głębiej i ukażemy im sens takiej postawy. A chodzi tu nie o wydumane przez Kościół zasady moralne, lecz o nauczanie Jezusa i o zrozumienie, że służą one budowaniu miłości, bez której człowiek nie potrafi żyć.
Problem polega na tym, że szukając miłości popełniamy błędy. Dlatego Kościół stara się przyjść nam z pomocą - w odnalezieniu najwłaściwszego sposobu przeżywania miłości. Jako ludzie, sami nie potrafimy we właściwy sposób kochać, potrzebna jest nam Boża pomoc. Wówczas zaczynamy dostrzegać sens tego, co głosi i czego wymaga Kościół. W tym momencie możemy rozpocząć rozmowę o tym, dlaczego małżeństwo jest sakramentem.
Wiele mówimy o kryzysie instytucji małżeństwa i rodziny. Bardzo ważne jest jednak ukazywanie piękna małżeństwa i rodziny, jako drogi, która prowadzi do głębokiego doświadczenia miłości. A jest to droga, która wcale nie musi być łatwa. Jest o tym mowa w przysiędze małżeńskiej, kiedy narzeczeni przysięgają wierność na dobre i na złe, we wszystkich trudnych sytuacjach, także w sytuacji porzucenia.
KAI: A jak Ksiądz odbiera stanowisko synodu wobec osób homoseksualnych?
- Jeśli chodzi o osoby o skłonnościach homoseksualnych temat został na synodzie jednoznacznie rozstrzygnięty - w oparciu o dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r., poświęcony temu zagadnieniu. W Relacji Końcowej zostało powtórzone klasyczne rozróżnienie pomiędzy "grzechem a grzesznikiem" oraz pomiędzy "skłonnościami a aktami" seksualnymi. Podkreślono też, że każdy człowiek, niezależnie od skłonności, zasługuje na szacunek jako osoba ludzka. Natomiast gdy chodzi o akty homoseksualne, przypomniano, że są one zawsze grzeszne i nie ma dla nich moralnego usprawiedliwienia. A próba przeprowadzenia jakiejkolwiek analogii pomiędzy związkiem małżeńskim a związkiem osób jednej płci jest z natury chybiona. "Relatio" wspomina także o presji wywieranej na Kościoły lokalne przez organizacje międzynarodowe, które w zamian za dostęp do pomocy finansowej domagają się prawnego uznania związków osób jednej płci za małżeństwo (76).
Do tego zagadnienia odnosi się pośrednio również punkt 58, w którym znajdujemy stwierdzenie, że zgodnie z antropologią chrześcijańską, możliwe jest rozróżnienie w człowieku duszy i ciała, także w znaczeniu płci biologicznej (sex) i roli społeczno-kulturowej (gender); rozróżnienie, ale nie rozdzielenie.
KAI: Niektórzy z ojców synodalnych mówili o „pierwiastkach dobra” jakie znajdują się w związkach homoseksualistów....
- Nie ma na ten temat ani słowa w dokumencie końcowym. Zło absolutne nie istnieje i nie istnieją czyny absolutnie złe. Ludzkie czyny mogą być obiektywnie złe i grzeszne. Absolutne zło – gdyby istniało - chyba także nie byłoby dla człowieka kuszące. Jeśli zło pociąga człowieka, to za sprawą jego podobieństwa do dobra. Nawet seryjny morderca poszukuje czegoś, co w jego chorej psychice przypomina dobro. Ów nieusuwalny z każdego ludzkiego czynu „pierwiastek dobra” nie zmienia jego kwalifikacji moralnej. Trzeba ostrożności, by nie ulec w tym punkcie manipulacji. Prostytucja np. nie jest innym sposobem troski o to, by życie w mieście było wygodne i przyjemne.
KAI: Jakie inne wartościowe elementy w synodalnym dokumencie Ksiądz zauważa?
- Synod podkreśla, że jedną z podstawowych spraw jest uświadomienie młodym czym w istocie jest sakrament małżeństwa. Przyznam się, że rozmawiając z narzeczonymi prawie nigdy nie spotkałem się z sytuacją, by już wcześniej wiedzieli dlaczego małżeństwo jest sakramentem. Chcą zawrzeć ślub kościelny w formie sakramentalnej, ale kojarzy im się to najczęściej jedynie z religijnym charakterem przysięgi i nierozerwalnością związku. Nie rozumiejąc sakramentalności małżeństwa trudniej jest właściwie przeżywać nie tylko szczęśliwe, ale i trudne chwile w małżeństwie. Kościół mówi, że trudności i cierpienia są integralną częścią ludzkiego życia. Rzadko małżonkowie zdają sobie sprawę, że sakrament ten włącza ich w mękę Pana Jezusa, mękę jako znak miłości, aż do oddania życia; a to otwiera zupełnie nowy wymiar miłości.
KAI: Synod odbył się pod tytułem: "Misja rodziny w Kościele i świecie". Na ile temat ten został wyczerpany?
- Dokument końcowy synodu mówi o rodzinie jako Kościele domowym. Ukazuje, że ewangelizacyjna misja rodziny realizuje się w dwóch wymiarach: "ad intra i ad extra". Misja "ad intra" oznacza wzajemną pomoc małżonków na drodze do świętości oraz przekazywanie wiary dzieciom przez ich rodziców i prowadzenie ich do nieba. Jeśli rodzice pragną udanego życia dla swoich dzieci, to nie wystarczy zapewnić im studiów z perspektywą dobrze płatnej pracy, ale trzeba próbować odpowiadać na pytanie o dobro dzieci w perspektywie życia wiecznego. Dobre wychowanie człowieka w tym znaczeniu jest sztuką większą niż udane wyrzeźbienie jego podobieństwa w marmurze. Rodzicielstwo jest przecież - co podkreślał Jan Paweł II - współdziałaniem małżonków z Bogiem w akcie stwórczym. Jest to z najwspanialszych duchowych przeżyć, jakich doświadczyć mogą małżonkowie.
Drugim elementem tej misji jest misja wobec świata zewnętrznego. Chodzi o to, aby jedne małżeństwa mogły dzielić się z innymi tym, jak przeżywają piękno i radość małżeństwa, a także tym jak pokonują kryzysy, które są przecież nieuchronne. Małżonkowie z pewnym stażem mogą odegrać olbrzymią rolę także w duszpasterstwie młodzieży. Pokazywać, że powołaniem człowieka jest małżeństwo i że nie trzeba się go bać.
Rodziny mogą współorganizować rekolekcje małżeńskie. To właśnie im może zostać powierzone głoszenie konferencji, podczas gdy rolą księdza pozostanie sprawowanie sakramentów i towarzyszenie duchowe.
Innym wyzwaniem jest poradnictwo rodzinne. Dotąd skupialiśmy się na poradnictwie związanym z naturalnym cyklem płodności. Być może było to wystarczające w czasie, gdy społeczeństwo w naturalny sposób wspierało rodzinę. Fakt, że współczesna kultura generalnie nie sprzyja normalnemu życiu rodzinnemu, powoduje, że rodziny coraz częściej potrzebują pomocy. Poradnictwo rodzinne winno uwzględniać więc towarzyszenie jednym rodzinom przez inne rodziny, zwłaszcza w pierwszych latach po ślubie. W "Pastores dabo vobis" (adhortacji Jana Pawła II nt. formacji kapłańskiej) jest zachęta, by kapłanów na początku ich drogi kapłańskiej otoczyć pomocą. I tak samo – podkreśla Synod - powinno być w przypadku rodzin (58).
KAI: Kiedy możemy spodziewać się posynodalnej adhortacji? Są głosy, że jej w ogóle nie będzie.
- Papież Franciszek postępuje nie zawsze tak, jak zawsze się postępowało. W związku z tym pojawiły się niepokoje czy będzie adhortacja. Dobrze byłoby gdyby Papież zajął rozstrzygające stanowisko w tych sprawach, które niedostatecznie jasno zostały wyrażone w dokumencie końcowym. Może to zrobić w formie adhortacji lub w innej formie, np. wydając bullę, która doprecyzuje pewne normy prawne. Zatem z nadzieją czekamy!